Pomoc z nikąd

Roboty rozwożą jedzenie. Systemy wideo “doglądają” chorych. Nowe technologie informatyczne znajdują coraz szersze zastosowanie w medycynie i opiece nad obłożnie chorymi. To dzięki mikroprocesorom głusi słyszą, a chorzy z poważnymi uszkodzeniami narządów wewnętrznych mają szansę na przeżycie.

“Sparaliżowani powstali, zaś ślepi przejrzeli na oczy” – mówi Biblia. Sprawcą tych cudów był Pan. Dziś, prawie dwa tysiące lat po Jego śmierci, technika mikroprocesorowa stara się przejąć “monopol” na czynienie dobra. I choć dla niektórych brzmi to bluźnierczo, lekarz wspomagany siłami techniki komputerowej potrafi zawrócić chorego z ostatniej drogi.

Postęp współczesnej medycyny jest ściśle uzależniony od rozwoju takich nauk, jak m.in. biochemia, fizyka jądrowa, czy genetyka. Dzięki mikroelektronice lekarze przynoszą ulgę w cierpieniu osobom o nieuleczalnym upośledzeniu funkcjonowania narządów wewnętrznych. Diagnozują też zmiany w mózgu, narządach rozrodczych, sercu.

Są jednak tajemnice, których nie udało nam się rozwikłać. Jedną z nich jest mechanizm starzenia się. Naukowcy nie potrafią dotąd rozszyfrować jego genezy ani przeciwdziałać skutkom. Jesień życia, nawet ta najpogodniejsza, staje się z czasem bagażem, który coraz trudniej udźwignąć. Dopada bogatych i biednych, wielkich i maluczkich. Czy jednak perspektywa samotnej, gaszonej chorobą starości, spędzonej w łóżku w oczekiwaniu na siostrę PCK, bez której trudno dobrnąć nawet do toalety, jest nieuchronna? Jeśli nie potrafimy wyleczyć się z “choroby” wieku, spróbujmy nieco złagodzić jej przebieg.

Każdy zapewne pamięta typowe obrazy science fiction z lat siedemdziesiątych: posłuszne człowiekowi roboty krążące po sterylnych korytarzach kosmicznych centrów badawczych i laboratoriów. I choć najnowsze hollywoodzkie superprodukcje zarzuciły sielankowy wizerunek robota, serwując nam w zamian monstra o elektronicznym mózgu i przerośniętym mięśniami ludzkim ciele, naukowcom przez długie lata nie udało się zbudować tanich urządzeń tego typu, mogących stać się naszymi sprzymierzeńcami w codziennym zmaganiu się z chorobami, zagrożeniami cywilizacyjnymi czy smutną rzeczywistością. Mimo iż było to technicznie możliwe.

Powoli jednak zwiastuny nowego tysiąclecia wkraczają do szpitali i domów starców. Robotom pełniącym rolę pomocników brak ludzkiego ciepła, nie potrafią też “otulić” czułym słowem. Są jednak przyjazne, wypoczęte i z niezmiennie uprzejmym wyrazem “twarzy” pytają “w czym mogą nam pomóc”. Poza wieloma wadami urządzenia te mają dwie niezaprzeczalne zalety: ich dyspozycyjność jest stuprocentowa, zaś wszelki sprzeciw – obcy. Elektroniczny “opiekun” nigdy jednak nie dorówna pielęgniarce, siostrze PCK czy chociażby salowej. Człowieczeństwo daje nam przewagę, którą trudno będzie zdystansować. A roboty? W domach starców, szpitalach i hospicjach na całym świecie wciąż brakuje wykwalifikowanej i odpornej psychicznie kadry mogącej stawić się na każde zawołanie. Wysoka cena tych urządzeń będzie początkowo nie lada barierą, jednak z czasem znajdą one swe miejsce przy tych, którym organizm wciąż odmawia wsparcia.

HelpMate –
robot stworzony przez Joe Engelbergera penetruje zakamarki szpitali rozwożąc lekarstwa i posiłki
helpmate - robot rozwożący lekarstwa i posiłki w szpitalach

Prekursorem robotyzacji i jednym z pierwszych konstruktorów robotów jest Amerykanin – Joe Engelberger. Po skonstruowaniu robota szpitalnego o nazwie HelpMate, pracuje on nad urządzeniem, które opiekowałoby się osobami w podeszłym wieku. Pomoże im wstać i poruszać się samodzielnie po mieszkaniu, kontrolować ciśnienie, a nawet sprzątać i gotować. “Zbudowanie takiej maszyny będzie pierwszym krokiem do odhumanizowania opieki nad starszymi i chorymi” – twierdzi Susanne Hoffmann. Hoffmann prowadzi zajęcia przygotowujące wolontariuszy do pomocy osobom zniedołężniałym. “U źródeł opieki nad drugim człowiekiem leży wykształcenie się swoistej więzi pomiędzy podopiecznym a opiekunem. Między człowiekiem a komputerem więź taka jest niemożliwa.”