Nowe szaty kameleona

Polski już od początku

Gdy tylko w Sieci udostępniono obrazy ISO płyt OpenSUSE 10.1, nie traciłem czasu i natychmiast je pobrałem. Po wypaleniu pięciu krążków instalacyjnych niezwłocznie wystartowałem komputer z pierwszego i po chwili na ekranie zauważyłem opcję wyboru języka już w momencie załadowania bootloadera. Wybrałem język polski i uruchomiłem program setup. Instalator OpenSUSE 10.1 od razu “przemówił” do mnie w moim ojczystym języku i umożliwił uaktualnienie poprzedniego wydania OS-u. Chcąc mieć całkiem nowy system, zdecydowałem się jednak na “postawienie” Pingwina od zera.

Nowy interfejs

Dość duże zdziwienie wywołał u mnie fakt, że w tej wersji OpenSUSE jako domyślne środowisko graficzne instaluje GNOME’a 2.14. W poprzednich wersjach faworyzowane było KDE. Zdecydowałem się skorzystać z domyślnych ustawień instalatora. Po pierwszym uruchomieniu system od razu zalogował mnie na konto użytkownika utworzone w czasie instalacji. Moim oczom ukazało się bardzo efektowne oblicze najnowszego GNOME’a, podrasowane ciekawym tematem pulpitu oraz estetycznym zestawem ikon. W systemie znalazły się między innymi najnowsze wydania Mozilla Firefoksa, klienta e-mail Evolution, GIMP-a oraz OpenOffice’a 2.0.2. Użytkownicy aparatów cyfrowych z pewnością będą usatysfakcjonowani. W OS-ie umieszczono program F-Spot, bardzo sprawnie importujący zdjęcia z “cyfraka” oraz pozwalający na ich katalogowanie oraz nieskomplikowaną edycję.

OpenSUSE Linux 10.1
Wymagania: procesor x86 lub x86-64 (AMD 64, EM64T), 256 MB RAM, ok. 2,5 GB na dysku
pełna polonizacja, efektowny wygląd interfejsu graficznego, ogromna baza oprogramowania, doskonała obsługa sprzętu
długi czas odświeżania repozytoriów, brak kodeków audio-wideo
Cena: freeware
www.opensuse.org

Zintegrowana z OpenSUSE usługa katalogowania zasobów – Beagle – umożliwia szybkie znalezienie wszelkiego rodzaju dokumentów, zdjęć czy też e-maili. Jeśli zdecydujemy się na środowisko graficzne KDE, to wybór aplikacji będzie nieco inny, ale także otrzymamy dostęp do mechanizmu wyszukiwania lokalnych danych Beagle. Nie ma sensu wymieniać wszystkich aplikacji dołączonych do systemu, można jednak stwierdzić, że OS w prezentowanej wersji zaspokoi chyba wszystkie potrzeby typowego użytkownika peceta. Niestety, aby w pełni cieszyć się multimedialnymi funkcjami systemu, musimy samodzielnie pobrać niektóre kodeki. W praktyce najlepiej skorzystać z dodatkowych repozytoriów (np. Packman.de). Trzeba jednak tutaj zauważyć, że odświeżanie ich w tym wydaniu systemu przebiega bardzo wolno.

Wirtualne komputery

Interesującym składnikiem opisywanego wydania Linuksa jest rozbudowany moduł Yasta – Xen, służący do zarządzania, tworzenia i modyfikowania maszyn wirtualnych. Program ten można porównać z VMWare’em. Jednak Xen nie jest tak zaawansowany jak komercyjna aplikacja. Darmowe narzędzie uruchamia jedynie OS-y przystosowane do pracy z nim – czyli różne odmiany Linuksa czy FreeBSD. Nie uda się zatem “odpalić” Windows w takiej maszynie wirtualnej. Jeśli jednak chcemy przetestować działanie innych dystrybucji Pingwina, używając OpenSUSE’a, to nie powinniśmy mieć większych problemów. Gdy zechcemy używać Xena, wspomniany moduł Yasta sam zadba o instalacje dodatkowych pakietów niezbędnych do działania maszyn wirtualnych.

Doskonałe animacje na pulpicie

Bardzo ciekawa jest możliwość skorzystania z trójwymiarowych efektów specjalnych, dzięki rozszerzeniu XGL/Compiz. Aby je ujrzeć, musimy dysponować kartą graficzną ze sprzętowym przyspieszaniem grafiki 3D (OpenGL) oraz samodzielnie doinstalować kilka pakietów. W praktyce są to niby tylko “wodotryski”, jednak trzeba przyznać, że efekty dostępne w Mac OS-ie X czy w opracowywanej dopiero Viście w porównaniu z obecnymi w OpenSUSE 10.1 wyglądają skromnie. Najnowsze wydanie tego OS-u zawiera teraz nie tylko pełen zestaw programów przydatnych w codziennej pracy, ale dodatkowo charakteryzuje się bardzo dopracowanym i estetycznym interfejsem.