Na Facebooku jestem po to, byście mnie podziwiali

Ach ten Facebook. Uparcie nie schodzi z czołówek mediów, stając się wdzięcznym celem nienawiści. Przecież firma Zuckerberga kradnie nasze dane! I tam są same “pokemony”! I w ogóle, i w ogóle! Dziś wam dam kolejną pożywkę do nienawiści.
Na Facebooku jestem po to, byście mnie podziwiali
Jestem boski. Kto uważa inaczej, ten się nie zna.

Jestem boski. Kto uważa inaczej, ten się nie zna.

Otóż jak się okazuje (badanie znalazłem na The Guardian), osoby, które zdobyły wyjątkowo dużo punktów w teście na narcystyczną osobowość, mają najwięcej przyjaciół na Facebooku i bardzo często aktualizują na nim swój status.

Analizując bliżej owo badanie, można znaleźć kolejne kwiatki. Przeprowadzono je na 294 studentach amerykańskiego uniwersytetu, w wieku 18-65 lat Otóż jak się okazuje, aktywni Facebookowicze zazwyczaj cierpią na wyjątkowo patologiczną odmianę narcyzmu: pretensjonalny ekshibicjonizm oraz poczucie władzy do wykorzystywania innych.

W tym pierwszym znajdują się takie cechy, jak autoabsorpcja, próżność, wyższość i ekshibicjonistyczne skłonności. Te osoby po prostu muszą być w centrum uwagi, choćby nie wiem co. Nie znoszą bycia ignorowanymi, nie przepuszczą okazji do autopromocji.

Na Facebooka wchodzę codziennie. Jednak nie czytam wszystkich wpisów. Nie mam na to czasu. Podobny problem mam zresztą z Twitterem, i tylko Google+ i LinkedIna w miarę ogarniam (bo ruch tam jest znikomy). Za dużo fanpage’y i znajomych. Dlatego zazwyczaj raz dziennie przeglądam główny strumień wpisów, ale zazwyczaj starcza mi czasu do przejrzenia wpisów z ostatnich kilku godzin. Ustawione mam powiadomienia na najważniejsze dla mnie osoby. Ale to tyle, po prostu nie mam czasu. Postuję jednak na Facebooku często. Zarówno wpisy luźne, z życia codziennego, jak i też linki do fajnych artykułów. Najczęściej moich, by je promować, zachęcić do czytania.

Hmm, brzmi znajomo? Jestem patologicznym narcyzem? Cholera, rozgryźli mnie… A was?