TEST: Jeden do wszystkiego

Wielkimi krokami zbliżają się wakacje i czas urlopowych wyjazdów. Słońce grzeje coraz mocniej a nasze myśli odlatują już ku piaszczystym plażom, błękitnym zatokom i zielonym palmom (względnie palemkom w drinkach). Uzależnieni od elektroniki zapewne zabierzemy ze sobą w podróż aparaty cyfrowe, smartfony, tablety, przenośne konsole do gier dla dzieci czy notebooki. Jeśli podobnie jak my, nie jesteście w stanie obejść się bez całej tej elektroniki, lub po prostu jesteście uzależnieni od codziennej porcji klikania, z pewnością zapakujecie do walizki co najmniej kilka różnych zasilaczy do wspomnianego sprzętu. Nie rozwodząc się nad praktycznymi aspektami powyższego rozwiązania, nawet najmniejszy zasilacz w sumie składa się na większą masę bagażu. Ponadto przynajmniej podczas urlopu warto pozbyć się tej całej plątaniny kabli.
TEST: Jeden do wszystkiego

Do redakcji trafiło urządzenie, które choć częściowo może nam to zadanie ułatwić. Uniwersalny zasilacz iGo green zaopatrzony jest w osiem wymiennych końcówek umożliwiających wykorzystanie go z niemal każdym notebookiem, pod warunkiem, że jego zapotrzebowanie na energię nie przekracza 90 W. Lista modeli, z którymi zasilacz jest zgodny jest imponująca, a wśród nich znajdziemy takich producentów jak Acer, Asus, BenQ, Dell, Fujitsu, HP, Lenovo, MSI, Panasonic, Samsung, Sony, Toshiba, czy też bardziej egzotycznych jak Gateway, Maxdata i wielu innych, których nazw nie sposób spamiętać.

Oczywiście iGo nie jest pierwszym uniwersalnym zasilaczem na rynku, nie jest też pierwszym, którego użyjemy zarówno w domu, w samochodzie jak i w samolocie. Jest jednak pierwszym, który wyłącza się gdy nie jest używany. Wróćmy na chwilę do możliwości wykorzystania w samochodzie i samolocie – oprócz gniazda na kabel sieciowy, po przeciwnej stronie obudowy, obok portu USB znajdziemy gniazdo do podłączenia adaptera samochodowego. Wystarczy podłączyć go do gniazda zapalniczki i cieszyć się energią ładującą baterie notebooka. Po zdjęciu z adaptera samochodowego końcówki otrzymujemy wtyk pozwalający podłączyć zasilacz do gniazdka znajdującego się w podłokietniku fotela w samolocie (fakt, nie wszystkie fotele, ale te w samolotach latających na trasach międzykontynentalnych zazwyczaj tak).

Wspomniany port USB ma na wyjściu natężenie prądu wynoszące 0,765 A, może zatem być używany do ładowania większości dostępnych na rynku smartfonów, tabletów i wszelkiego rodzaju gadżetów, które ładuje się poprzez kabel USB. Nie potrzeba w tym celu dodatkowych akcesoriów, przejściówek itp. Wystarczy kabel dołączony do smartfonu czy tabletu. Co ważne, iGo może jednocześnie i niezależnie ładować notebooka i np. tablet podłączony przez USB. Ważną informacją jest, że zasilacz wraz z kablem zasilającym waży raptem 440 g, czyli średnio tyle, co przeciętny zasilacz do notebooka.

Prócz wspomnianych elementów jest coś jeszcze, co wyróżnia iGo na tle konkurencji – jak zapewnia producent – jest to jedyny zasilacz, który wyłącza się gdy nie jest używany, pozwalając zaoszczędzić do 85 proc. traconej energii. Funkcjonalność godna pochwały, choć sprzęt traci nieco na ergonomii. To jak dotychczas pierwszy zasilacz do notebooka wyposażony we włącznik. Po podłączeniu do sieci i do ładowanego odbiornika należy go włączyć przyciskiem na obudowie. Nie jest to najwygodniejsze rozwiązanie biorąc pod uwagę, że urządzenie zwykle leży na podłodze. Na szczęście wystarczy zrobić to raz po każdorazowym podłączeniu iGo do gniazdka sieciowego. Do dalszego działania nie można mieć zastrzeżeń. Zależnie od modelu notebooka, po częściowym naładowaniu akumulatora, zasilacz pobiera tylko tyle energii ile rzeczywiście potrzebuje podłączony do niego odbiornik. Pod tym względem iGo nie odbiega od reszty dostępnych ładowarek. Różnicę widać po zakończeniu ładowania – gdy notebook lub inne podłączone urządzenie przestanie pobierać energię, zasilacz przełączy się w tryb ECO, co zostanie zasygnalizowane pulsowaniem zielonej diody na obudowie. Podczas normalnego ładowania zasilacz pobierał 85,04 wata energii, tyle samo co fabryczny model dostarczany wraz z notebookiem. Wraz ze wzrostem poziomu naładowania baterii i zmniejszaniem się poboru mocy przez notebook, zużycie spadało do ok. 45 W – co jest normalnym zachowaniem. Po odłączeniu odbiornika energii fabryczny zasilacz nadal pobierał stałe 0,4 W, podczas gdy w iGo wykres poziomu zużycia energii oscylował między 0 i 0,35 W. Wykres pokrywał się z częstotliwością pulsowania zielonej diody na urządzeniu. Moc zużywana przez nieobciążony zasilacz, zwana z angielskiego “vampire power” lub “zombie power” jest niższa niż w przypadku tradycyjnych urządzeń i choć w naszym przypadku nie było to zapowiadane przez producenta 85 proc. różnicy, to w wielu przypadkach – zwłaszcza dla starych zasilaczy – taka wartość jest osiągalna.

Podsumowując, iGo green to urządzenie, które przypadnie do gustu osobom często podróżującym, które nie chcą zabierać ze sobą w podróż kilku zasilaczy. Jeden wyposażony w port USB iGo green będzie w takim wypadku wystarczający i zapewni zasilanie wszystkim urządzeniom. Ponadto cena zasilacza także jest bardzo przystępna.

Parametry wyjściowe
Zasilanie notebooka19,5 V, ok. 4,6 A
USB5V, 0,765 A

Sprzęt do testów dostarczył Laptopmarket.pl

Więcej:zasilacze