Samsung Gear S kontra LG G Watch R: pojedynek na pierwsze wrażenia

Jeśli komuś wydaje się dziwne to, że podobały mi się (wstępnie;-) ) oba te zegarki, to namawiam, aby zajrzał do swojej szafki z butami. Zazwyczaj znajdują się tam buty na eleganckie okazje, klapki na basen, kapciuszki domowe, coś do biegania, coś do koszykówki, coś do grania na hali, sandały, buty zimowe, górskie – i tak dalej, i tak dalej. I nic nie stoi na przeszkodzie temu, byśmy lubili równocześnie nasze sandały i “górale”, choć to przecież zupełnie co innego.
Samsung Gear S kontra LG G Watch R: pojedynek na pierwsze wrażenia

Tak samo jest z zegarkami Smartwatch LG i Samsunga. Jadąc na IFA 2014, wstępnie wyobrażałem sobie, że Watch R mógłby być zegarkiem zakładanym na okazje wymagające dyskrecji i elegancji, natomiast dysponujący znacznie większym, prostokątnym wyświetlaczem Gear S wszedłby w rolę “woła roboczego”, z którego w razie czego to i zadzwonić można, sprawdzić coś w internecie, na mapie czy nawet napisać maila na klawiaturze ekranowej.

Oczekiwania zatem – jak widać – miałem dość sprecyzowane. Wizyta na IFA pozwoliła mi skonfrontować je z rzeczywistością i oto, co z tej konfrontacji wyszło.

Samsung Galaxy Gear S

Alfabetycznie powinienem zająć się nim na drugim miejscu, po LG, ale chronologicznie poznałem ten zegarek wcześniej, więc będę trzymał się porządku czasowego. Podkreślam także, że w obu przypadkach mogę mówić jedynie o pierwszym wrażeniu, opartym na kilkunastominutowym używaniu zegarka na stoisku każdej z tych firm (stąd też niezbyt dobra jakość zdjęć, zwłaszcza w przypadku gorzej oświetlonego stoiska Samsunga).

Jeśli Gear S podoba się Wam na zdjęciach, to mam dla Was miłą wiadomość – w rzeczywistości jest jeszcze lepiej! To przede wszystkim zasługa zakrzywionego, 2-calowego ekranu wykonanego w technologii Super AMOLED (rozdzielczość 360×480 pikseli). Oferuje naprawdę genialną jakość obrazu, świetną kolorystykę, nasycone barwy, duże kąty, widoczność w mocnym oświetleniu – wszystko na bardzo wysokim poziomie. No i jest wygięty, dzięki czemu nie tylko wygląda bardzo futurystycznie, ale także trochę “chowa się” na ręku – prosty ekranik tej wielkości robiłby wrażenie jeszcze bardziej masywnego. Ale i tak trzeba powiedzieć, że założony na rękę Gear S (a moje łapki nie należą do najmniejszych) wydaje się odrobinę za duży, zwłaszcza jeśli ktoś lubi bardziej dyskretne modele zegarków.

Bardzo też jestem ciekaw praktycznej odporności wygiętej ekranowej szybki na zarysowania. Przyznam się jednak, że po cichutku próbowałem ją trochę bliżej krawędzi “zaznaczyć” metalowym kluczem do drzwi i nie udało mi się zostawić nawet najmniejszego śladu. Więc powinno być dobrze.

Na dodatek do nowoczesnej stylistyki Gear’a S pasują materiały, z jakich jest wykonany. Dobrej jakości tworzywa sztuczne, guma i metalowe wstawki to właśnie to, czego oczekujemy po tego typu zegarkach, więc wrażenie ogólne jest spójne i… zdecydowanie pozytywne. Z drugiej strony, jeśli ktoś chce, to Samsung oferuje też kilka wersji z paskiem pokrytym kryształkami firmy Svarowski. Wygląda bardzo, bardzo, bardzo “na bogato” – co kto lubi…

Obsługa zegarka wymaga oczywiście pewnego przyzwyczajenia, ale generalnie jest bardzo prosta. Po menu poruszamy się w lewo, w prawo i w dół, natomiast przeciągnięcie palca w górę uruchamia wyświetlenie większej listwy powiadomień – coś jak w systemie Android. Warto przy tym pamiętać, że Gear S pracuje pod kontrolą systemu Tizen, a nie – jak większość pokazywanych obecnie modeli – Android Wear. Nie wydaje mi się, by cokolwiek na tym tracił…

Wszystko działa szybko i sprawnie, a zegarek – mimo swojej wielkości – okazał się przy tym zadziwiająco lekki. Jeśli przypomnimy sobie, jak bardzo Samsung wypakował go funkcjami, tak niska waga naprawdę robi wrażenie. W końcu jego specyfikacji nie powstydziłby się jeszcze parę lat temu porządny smartfon (2-rdzeniowy procesor 1 GHz, 512 MB RAM, 4 GB pamięci flash, Bluetooth (4.1), Wi-Fi, GPS oraz 2G/3G). Do tego przeogromna masa czujników: UV, pulsometr, krokomierz, akcelerometr, barometr oraz żyroskop. Akumulator o pojemności 300 mAh ma przekładać się według producenta na pełne dwie doby normalnej pracy – wybaczcie, ale nie miałem aż tyle czasu, by to sprawdzić;-) Do tego jeszcze Gear S jest wodoodporny i brudoodporny (certyfikat IP67), więc nie musimy się o niego zbytnio martwić.

LG G Watch R

Kiedy jechałem na IFA 2014, wydawało mi się, że to zegarek LG będzie w tym “pojedynku na wygląd” stał na uprzywilejowanej pozycji. Rzeczywiście na zdjęciach wygląda świetnie – elegancko, a równocześnie po prostu normalnie, jak zwykły, ładny zegarek.

Tym razem jednak – i nie jest to tylko moje odczucie – przeżyłem rozczarowanie. Watch R wzięty do ręki epatuje niestety tanią “plastikowością”, której nie ratują nawet eleganckie wskazówkowe animacje wyświetlane na okrągłym ekraniku. Jest to o tyle dziwne, że nawet pasek egzemplarza, który miałem w ręku, wykonany był z prawdziwej skóry, ale co z tego, skoro nie było tego za bardzo widać.

Chciałbym tu jednak podkreślić, że oceniam zegarki, które LG udostępniło zwiedzającym do testowania, przymierzania, brania do ręki. Na stoisku było bowiem wiele innych egzemplarzy, które wyglądały co najmniej o pół nieba lepiej – miały ciekawsze paski, ładniej wykończoną kopertę, inne tła wyświetlone na ekranie. Nie można ich było jednak wziąć do ręki, poużywać i ocenić, więc skoro tak, koncentrujemy się na podstawowej, udostępnionej wszystkim wersji. Tak samo jak w przypadku Gear’a S.

Na dodatek trudno jest w tym momencie porównać obsługę i systemy operacyjne obu zegarków. Android Wear na LG G Watch R pracował w trybie demo, którego nie dało się wyłączyć, a który ograniczał możliwości przeglądania opcji zegarka do dosłownie kilku ekranów. Ciężko mi na tej podstawie cokolwiek oceniać, mogę jedynie stwierdzić, że te elementy systemu operacyjnego, które wyświetlał zegarek, wyglądały naprawdę ładnie.

Sam okrągły ekranik P-OLED o rozdzielczości 320 x 320 pikseli też zasługuje na pochwałę. Kolory nie są może tak nasycone jak w Samsungu Gear S, ale ogólnie wszystko jest czytelne i wyraźne, nawet gdy patrzymy pod dużym kątem. Nie miałem też żadnych zastrzeżeń do szybkości działania urządzenia w trybie demo (procesor Qualcomm Snapdragon 400 1,2 GHz, 512 MB RAM i 4 GB pamięci flash). Zastanawia mnie tylko, że mimo pojemniejszego akumulatora (410 mAh), LG deklaruje tylko 36 godzin bezproblemowej pracy zegarka. Albo więc jakimś cudem Gear S jest bardziej energooszczędny, albo Samsung – bardziej “optymistyczny”…

Tu też dostajemy na pokładzie szereg czujników, takich jak barometr, akcelerometr albo kompas. Watch R spełnia też wymagania standardu IP67, czyli jest “trochę” wodoszczelny (na basen lepiej z nim nie iść) i odporny na kurz i zabrudzenia.

Zamiast podsumowania

Z podsumowaniem i ostatecznym rozstrzygnięciem wolę się jeszcze wstrzymać – i to z dwóch powodów. Po pierwsze, nie znamy jeszcze oficjalnych polskich cen obu zegarków. Może się okazać, że LG G Watch R będzie tak wyraźnie tańszy od urządzenia Samsunga, że w tym kontekście pewne wady tego zegarka zaczną prezentować się trochę inaczej. To samo dotyczy oceny funkcjonalności obu urządzeń – kilkanaście minut zabawy na stoisku to za mało, aby ją głębiej zbadać i wyrobić sobie jasną opinię na ich temat.

Ale jest jednak druga strona medalu. Zegarki to ten typ produktów, który po prostu powinien dobrze wyglądać (niektórzy nazywają je wręcz męską biżuterią), i który kupujemy “oczami”, a nie wynikami benchmarków czy zestawieniem danych technicznych. Pierwsze wrażenie jest zatem w przypadku tych produktów niezwykle istotne i tu muszę przyznać, że obraz obu tych modeli zmienił mi się dzięki wizycie na IFA 2014. Samsung Gear S potwierdził to, co sobie po nim obiecywałem, natomiast zegarek LG – choć mimo wszystko całkiem ciekawy – przy bliższym poznaniu nieco stracił.