This War of Mine: The Little Ones – recenzja gry

This War of Mine: The Little Ones – recenzja gry

Gdy po raz pierwszy grałam w This War of Mine w 2014 roku, byłam tym tytułem zachwycona -” W minimalistyczny sposób, w melancholijnej, ręcznie rysowanej oprawie graficznej i smutnych dźwiękach gitary; w tej pozbawionej głosu grze twórcom udało się zawrzeć ogrom cierpienia i codzienność, z jaką zmagają się ofiary wojny. W strzelankach wszystko jest przekoloryzowane, zawsze jesteśmy bohaterami ratującymi swój kraj przed terrorystami, czy obcą rasą z kosmosu. W This War of Mine jesteśmy bezbronnymi ludźmi tracącymi nadzieję, na lepsze jutro.” – tak podsumowałam wówczas recenzję gry. I tak naprawdę moje ogólne wrażenia się nie zmieniły. Nie będę ponownie rozpisywała się na temat mechaniki i stylistyki gry, gdyż jest w tym porcie jest ona taka sama. Opiszę jedynie spostrzeżenia dotyczące wszelkich nowości.

Nie bez powodu konsolowa wersja gry nosi podtytuł “The Little Ones”. Główną zmianą jest bowiem obecność dzieci. Nie pojawiają się one od samego początku. Dopiero przechodząc grę drugi raz odblokowujemy nowy scenariusz, w którym sterujemy ojcem i jego małą córeczką. Taki zabieg początkowo mnie zdziwił, gdyż spodziewałam się od razu obecności najmłodszych cywilów. Szybko jednak zrozumiałam, że było to w pełni uzasadnione – z dziećmi po prostu wzrasta poziom trudności i gdyby były dostępne od samego początku, wielu graczy mogłoby się zrazić do gry. Po zaliczeniu przynajmniej jednego scenariusza stajemy się wyczuleni na różne rzeczy, bardziej ostrożni i potrafimy już lepiej gospodarować zgromadzonymi dobrami.

Dzieci nie są jedynie pustym dodatkiem. Są to w pełni grywalne postacie, które mają jednakże własne ograniczenia. Dalej musimy zapewnić im jedzenie i leki, gdy zachorują. Oprócz tego jednak musimy także dbać o poziom ich nastroju, a ten poprawia się dwojako – poprzez zabawę lub poprzez rozmowę z dorosłymi. Ta pierwsza kosztuje nas dobra materialne – drewno, drobiazgi, czasem specjalne przytulanki znajdowane w innych lokacjach. Ta druga z kolei zabiera nam cenny czas, który moglibyśmy poświęcić na usprawnianie naszego schronienia.

Dzieci nie potrafią wykonywać tych samych czynności co dorośli – nie przygotują sobie same posiłku, nie skonstruują żadnej wartościowej rzeczy, poza zabawkami. To dodaje grze realizmu i sprawia, że z większym lękiem spoglądamy w stronę kurczących się zapasów w lodówce, niż w przypadku standardowej wersji gry. Klimat zwiększają także dialogi między bohaterami – jest ich więcej niż w edycji komputerowej.

W konsolowej wersji gry znajdziemy również tryb własnego scenariusza. Wybieramy w nim bohaterów, dostępne lokacje (w przypadku zwykłej gry są one generowane losowo), czas do zakończenia okupacji, intensywność zimy i poziom trudności. Niestety moim zdaniem te wszystkie elementy w znikomy sposób wpływają na replayability. This War of Mine tylko sprawia wrażenie gry pozbawionej schematów. Przy trzecim i czwartym podejściu nic nas już raczej nie zaskoczy, mimo odmiennych bohaterów wciąż wykonujemy te same czynności i odwiedzamy te same miejsca z przeciwnikami umiejscowionymi w tych samych lokacjach. Wolałabym żeby twórcy nie tyle podnosili poziom trudności, co zwiększyli intensywność losowych zdarzeń np. pukających do naszych drzwi osób szukających pomocy. Tych jest bowiem jak na mój gust niewiele.

The Little Ones cierpi też na średnio dopracowany interfejs. Od razu widać, że gra docelowo pisana była pod klawiaturę i myszkę. Przykładowo podczas przełączania między postaciami często lekkie wychylenie gałką przerywało czynność danej osoby. Bohaterowie wchodzili po schodach wtedy, gdy nie mieli i odwrotnie. W trybie walki też wynotowałam problem – w supermarkecie zamiast uderzyć bandytę, w którego stronę byłam skierowana, mój bohater z nieznanego powodu zaczął uderzać niewinną postać z drugiej strony. W innej grze na taki bug machnęłabym ręką – tu spowodował śmierć mojego bohatera i w konsekwencji znacznie trudniejszą rozgrywkę. Niepotrzebnie ustawiono także dwie akcje pod jednym przyciskiem – wciskając kółko przerywamy czynność bohatera, ale jeśli naciśniemy omyłkowo w momencie, gdy postać nic akurat nie robi, zakończymy dzień. Przy poszukiwaniach nie pomyślano także o systemie wymagającym potwierdzenia powrotu. Czasami, gdy przechodziłam do nowej lokacji, nie byłam pewna, w którą stronę powinnam się udać. Gdy z rozpędu wybrałam nieodpowiednią od razu kończyłam turę. A przecież wystarczyłoby zapytać gracza czy na pewno chce wrócić do domu…

Mimo to uważam, że dalej mamy do czynienia z grą, której nie wolno pominąć w swojej kolekcji. Jeśli nie mieliście okazji w nią zagrać na pecetach, zdecydowanie warto sięgnąć po edycję konsolową. Wywoła w Was duże emocje i wystarczy na kilka do kilkunastu godzin zabawy. Jeśli podobnie jak ja graliście już wcześniej w podstawową wersję gry, zakup edycji konsolowej nie ma większego sensu. Przy kolejnych podejściach ten typ gry nie urzeka już tak bardzo, jak za pierwszym razem i nie zmienia tego nawet obecność nowych bohaterów.

Ocena: 85/100

Plusy:

+ Wyższy poziom trudności

+ Dzieci wprowadzają nowy klimat

+ Tryb własnego scenariusza

+ Nowe przedmioty

Minusy:

– Sterowanie

– Brak zmiany w lokacjach

– Schematyczność

Tytuł: This War of Mine: The Little Ones

Producent: 11 bit studios

Wydawca: 11 bit studios

Platforma: PS4, Xbox One

Data premiery: 29 stycznia 2016

Cena: około 110 zł

Język: polski

PEGI: 18