Lenovo Yoga 900 to hybryda, w której ciężko się nie zakochać

Lenovo Yoga 900 to hybryda, w której ciężko się nie zakochać

Po Lenovo Yoga 900 nie spodziewałem się niczego szczególnego. Ot, kolejny laptop z fikuśnym zawiasem do testów. Laptop wyższej klasy, ale żaden specjalnie wyróżniający się model z tłumu. Tymczasem, jak się okazuje, to najprawdopodobniej najlepsze co ma do zaoferowania generacja komputerów z procesorami Skylake. Komputer ten nie jest idealny, oj na pewno nie. I zwrócę wam uwagę na jego mankamenty. Biorąc jednak pod uwagę całość, to…

…jestem zaskoczony

No ale po kolei. Yoga 900 to 13,3-calowa hybryda, która już swoim wyglądem jasno sugeruje, że jest urządzeniem z wyższej półki. Niestety, również jeżeli chodzi o cenę (4400 zł). Testowany przeze mnie komputer wyposażony został w wyświetlacz QHD+ i procesor Intela szóstej generacji Core i7-6500U. Całość uzupełniły 512-gigabajtowy dysk SSD i 8 GB pamięci RAM.

Jakość wykonania to zdecydowanie bardzo wysoka półka. Magnezowa obudowa laptopa wygląda elegancko, a tworzywo sztuczne udające skórę na palmrestach również wygląda efektownie. No i nie zapominajmy o zawiasie pozwalającym zamienić Yogę 900 w tablet, który wygląda jak element kosztownej biżuterii. Złożoność jego konstrukcji nie ma jednak wartości jubilerskiej, a praktyczną: zawias pewnie trzyma ekran w ustawionej pozycji, a zarazem nie wymaga siły by ów ekran regulować.

Yoga 900 wyposażona jest w pojemnościowy przycisk Windows pod wyświetlaczem, który ma ułatwiać nawigację w trybie tabletu. Jego umiejscowienie powoduje jednak, że rzadko z niego korzystałem. Dużo wygodniej było mi wciskać ekranowy przycisk Windows, ale może inaczej trzymam tablet niż inżynierowie Lenovo. Pozostałe przyciski to podświetlany guzik zasilania po prawej stronie komputera, przycisk blokady obrotu ekranu i przycisk służący do przejścia do trybu serwisowego.

Komputer ma wymiary 324 x 225 x 14,9 mm i waży 1,29 kg. A więc jest jednym z najbardziej poręcznych komputerów w swojej klasie, deklasując nawet MacBooka Air. Posiada też całkiem wygodną klawiaturę, choć z nią zaczynam mieć pewien problem. Nie przeszkadza mi zintegrowanie przycisków funkcyjnych z przyciskami systemowymi i bardzo mi się podoba jej 1,1-milimetrowy skok. Nie byłem w stanie jednak przyzwyczaić się do pomniejszonego prawego przycisku shift. Może to kwestia indywidualna? Gładzik też mógłby być nieco większy, choć jest funkcjonalny, przyjemny w dotyku i obsługuje gesty.

Po uruchomieniu: kolejna miła niespodzianka

A jest nią wyświetlacz. Rozdzielczość 3200 x 1800 pikseli, pisząc kolokwialnie, robi robotę. Co nie jest takie oczywiste, bowiem niska jakość matryc w niektórych komputerach często niweluje korzyści z wyższej rozdzielczości a zarazem drenując niepotrzebnie akumulator. Yoga 900 ma superostry, superczytelny wyświetlacz, przy którym zarówno praca, jak i oglądanie multimediów to przyjemność. Choć nie jest to najjaśniejszy (284 nity) z wyświetlaczy, jakie widziałem. Wysoka, ale nie najwyższa klasa.

Głośniki za to pomińmy milczeniem. Nie dlatego, ze są złe, broń losie. Są całkiem przyzwoite. Lenovo jednak promuje je w swoich broszurach, chwaląc się (wyraźnie bezwartościowymi) certyfikatami Dolby. Głośniki są. Grają. Nawet nieźle, jak na laptopa. Ale to właściwie tyle.

Wracamy jednak do rzeczy przyjemnych. A do nich należy przygotowanie Yogi 900 do współpracy z peryferiami zewnętrznymi. Komputer posiada jeden port USB-C, dwa złącza USB 3.0 i jedno USB 2.0 (które służy też za złącze zasilające). Nie zabrakło też minijacka i czytnika kart SD. Niestety, brakuje złącza DisplayPort czy HDMI. Witamy w erze USB C i przejściówek. Całość uzupełnia kamera internetowa 720p przyzwoitej jakości.

Konfiguracja sprzętowa tego komputera nie pozostawia nic do zarzucenia. To mobilny demon wydajności. Wiele kart w przeglądarce, Photoshop, InDesign, Microsoft Office i strumieniowany film w jakości Full HD na telewizor. Wszystko to równocześnie, a Yoha 900 nawet się nie spoci, przynajmniej w testowanej przeze mnie konfiguracji. Zaawansowane gry wideo czy aplikacje typu 3dstudiomax, rzecz jasna, rozłożą ten komputer na łopatki. Ale to właściwie tyle. Cała reszta powoduje, że Yoga 900 śmiga i wydaje się pytać “co tak mało?”

To budziło obawy co do czasu pracy na akumulatorze. Nie jest on rewelacyjny. Ale też, biorąc pod uwagę wyświetlacz i podzespoły, znacznie powyżej oczekiwań. W typowej pracy w biegu (a więc wiele kart przeglądarki, Microsoft Office i kilka mniejszych narzędzi), bez żadnego trybu oszczędzania energii, uzyskiwałem ponad siedem godzin pracy. Wystarczy aż nadto. Komputer jest przy tym bardzo cichy i nie nagrzewa się nieprzyjemnie.

Yoga 900 to jedna z najlepszych hybryd na rynku

I tak, biorę pod uwagę cenę tego cacka. Która, nawiasem pisząc, biorąc pod uwagę klasę tego sprzętu wcale nie jest zaporowa. Jakość wykonania i uroda tej hybrydy cieszą oczy i duszę, a niesamowicie ostry i czytelny wyświetlacz uzupełniają jak najbardziej pozytywne wrażenia. Cieszy też poręczność i waga, a także znakomicie dobrane podzespoły, dzięki czemu komputer jest wydajny, a zarazem długo pracuje na akumulatorze.

Właściwie jedyne, co w tym komputerze mi przeszkadzało, to ten nieszczęsny prawy shift i nadal nie jestem pewien, czy nie wynika to z moich prywatnych przyzwyczajeń. Jeżeli rozglądasz się za hybrydą wysokiej klasy z Windows 10 na pokładzie. Yoga 900 zdecydowanie powinna się znaleźć wśród rozważanych przez ciebie modeli.

Więcej:Lenovo