Dead Rising 4 – ten kotlet zaczyna być nieświeży

Dead Rising 4 – ten kotlet zaczyna być nieświeży

Dead Rising pojawił się dekadę temu i był grą po prostu świetną. Przez kolejne części zmieniały się realia gry, główni bohaterowie, dochodziły kolejne mechaniki takie, jak crafting czy nowe rodzaje misji. Zawsze jednak chodziło o to samo: weź to, co jest pod ręką i efektownie tym wybij hordy zombiaków.

Dead Rising od zawsze był komediowym, groteskowym mordobiciem, a jego czwarta część nie odbiega od tej koncepcji. Wręcz przeciwnie, nowa gra łączy wszystko to, co najlepsze, z poprzednich odsłon i podaje to w bardzo atrakcyjnej formie.

W grze ponownie wcielamy się we Franka Westa i ponownie odwiedzimy takie lokacje, jak Kolorado czy Willamette. Szczepionki przeciwko wirusowi zamieniającego ludzi w zombi najwyraźniej nie zadziałały. Z jakiego powodu? To oczywiście musimy ustalić już w fabule samej gry.

Co ciekawe, Dead Rising 4 traktuje się tym razem znacznie poważniej. Zarówno fabuła, jak i narracja, są na zaskakująco wysokim – jak na tę serię – poziomie. Relacje między postaciami, niejasne wybory moralne, dialogi… byłem szczerze zaskoczony.

Z walką niestety nie jest już tak fajnie, a na niej polega większość gry. Dead Rising od zawsze polegał na byciu swoistą piaskownicą. Weź to, co pod ręką, i napierniczaj. Nie myśl za wiele, ciesz się tym, co się dzieje na ekranie. Ten pomysł pozostał świeży przez wiele lat, bo za każdym razem Dead Rising oferował niesamowitą wolność w walce z przeciwnikami i podejściu do problemów stawianych przez grę. Nie inaczej jest i tym razem. Tyle że to już nie jest nic nowego. A gra niewiele oferuje ponad to.

Dead Rising 4 jest grą na chwilę relaksu. Odpal, wciskaj szybko i nerwowo “X” na gamepadzie, popatrz jak to wszystko widowiskowo wygląda, po czym wróć do innych zajęć. Gra jest prosta, wtórna i z czasem, niestety, nudna. Nie jestem wymiataczem w gry zręcznościowe, a mimo tego w pewnych momentach mogłem w zasadzie nie patrzeć się na ekran, by wygrać.

I tak, to prawda. Możliwości eksterminacji hord zombich są w zasadzie niezliczone. Mapy są bardzo rozbudowane, pełne sekretów i zaprojektowane na medal. Praca kamery jest rewelacyjna. Wszystko tu działa. Poza samą grą. A jakby tego było mało, z najnowszej części zniknął tryb kooperacji multiplayer.

Poznęcałem się nad tą grą, ale jako całość… broni się. Ma fajną grafikę, zdumiewająco fajną fabułę i jest coś fajnego i satysfakcjonującego w wolności, jaką zapewniają nam twórcy. Jeżeli nie grałeś w poprzednie Dead Rising i szukasz niezobowiązującej rozrywki na niskim poziomie trudności, to grę mogę ci z czystym sumieniem polecić. Jeżeli jednak szukasz czegoś nowego po Dead Rising 3, to “czwórkę” możesz sobie zdecydowanie odpuścić.