Sony Alpha 9 – czyżby nowy mistrz bezlusterkowców?

Żeby opisać, jak Sony Alpha 9 wypadła w teście, wystarczy jedno słowo: najlepiej! Jego wyniki w niemal każdej próbie okazały się tak doskonałe, że wyciskają z oczu łzy radości. Mimo to Sony nie chce nazywać go flagowcem – nowy aparat nie ma być zwieńczeniem piramidy systemu z Tokio, spełniającym każde życzenie. Jest on skierowany przede wszystkim do zawodowców uprawiających fotografię sportową, przyrodniczą i eventową, a więc tych, dla których duże znaczenie mają szybkie zdjęcia seryjne, kablowe złącze sieciowe i długi czas pracy akumulatora. Tym samym Sony Alpha 9 króluje tam, gdzie kończą się możliwości modeli z serii 7. Można powiedzieć, że to ich uzupełnienie. Wyjątkowy aparat, który niekoniecznie nadaje się do codziennego użytkowania, za to nie boi się zadań specjalnych.
Sony Alpha 9

Sony Alpha 9

Najszybszy pełnoformatowy bezlusterkowiec

Lustrzanka Sony Alpha 9 to najlepszy wybór wśród aparatów pełnoformatowych przede wszystkim ram, gdzie liczy się szybkość. Elektronika bez trudu rejestruje imponujące 20 zdjęć na sekundę, wywołując uśmiech na twarzy fotografa przy każdym wciśnięciu spustu. To robi wrażenie – że Sony Alpha 9 przejął koronę dla najszybszego aparatu małoobrazkowego na rynku. Tylko Olympus OM-D E-M1 Mark II działa jeszcze szybciej, rejestrując 60 zdjęć na sekundę, jednak jest wyposażony w trzykrotnie mniejszą matrycę Micro 4/3. Poza tym takie tempo jest osiągalne wyłącznie przy zablokowanej ostrości. Po włączeniu autofocusa śledzącego szybkość w trybie seryjnym spada do 18 zdjęć na sekundę. Za to Sony Alpha 9 rejestruje 20 zdjęć na sekundę w trybie „AF-C”, a w dodatku dzięki elektronicznej migawce działa całkowicie bezgłośnie. Również długość serii – 360 plików JPEG lub ponad 240 skompresowanych plików RAW – robi wrażenie i pozostawia w tyle nawet najszybsze lustrzanki, takie jak Canon EOS-1D X Mark II czy Nikon D5.

Sony Alpha 9 od przodu
Nieco większy korpus robi wrażenie solidnego i dobrze leży w dłoni.

Sony Alpha 9: Nowy procesor, znana nazwa

Trzeba pamiętać, że w konkurencyjnych modelach wciąż znajdziemy ruchome lustro i, zwykle, mechaniczną migawkę – samo uniesienie lustra zabiera cenne ułamki sekund. Warunki, w których Sony Alpha 9 rozwija pełną prędkość, są zupełnie inne: wykorzystywana jest tylko elektroniczna migawka, format plików RAW z kompresją oraz optyka z bagnetem E lub FE. Włączenie mechanicznej migawki zmniejsza szybkość do 5 klatek na sekundę. Bez kompresji da się uchwycić tylko 12 plików RAW w ciągu sekundy, a przy użyciu optyki z adapterem – najwyżej 10.

Żeby imponujące możliwości trybu seryjnego dało się wykorzystać w praktyce, inżynierowie Sony musieli uporać się z problemem typowym dla bezlusterkowców: wygaszaniem ekranu po uchwyceniu zdjęcia (tzw. screen blackout). W modelu Alpha chwile „ślepoty” zdecydowanie skrócono tak, że są niemal niezauważalne.

Uzyskanie takich osiągów wymagało oczywiście zmian w konstrukcji matrycy – Sony Alpha 9 jest wyposażony w pierwszy pełnoklatkowy sensor o wielowarstwowej strukturze. W porównaniu z matrycą modelu Alpha 7 II o takiej samej rozdzielczości, 24 megapikseli, nowy przetwornik działa 20 razy szybciej. Zastosowana w nim technologia tylnej iluminacji BSI wpływa korzystnie na poziom szumu: nawet zdjęcia zrobione przy czułości ISO 6400 są wolne od zakłóceń. Pierwsze niedoskonałości zauważymy dopiero przy czułości ISO 12800 – i to tylko oglądając obraz powiększony do 100%. Również ostrość krawędzi i wierność detali nie zawodzą aż do tego poziomu ostrości. Dopiero przy wartości ISO 25600 ostrość krawędzi zmniejsza się z maksymalnie 1924 do 1615 par linii na wysokość obrazu, przez co obraz jest zauważalnie bardziej rozmyty i mniej szczegółowy. Bez filtra dolnoprzepustowego dałoby się pewnie wycisnąć z matrycy jeszcze nieco więcej. Tak czy inaczej, pod względem jakości obrazu w słabym świetle Alpha 9 dorównuje przystosowanemu do nocnej fotografii modelowi Alpha 7S II, którego matryca ma rozdzielczość tylko 12 megapikseli, więc każdy punkt jest znacznie większy. Dopiero w zakresie czułości od ISO 51200 do maksymalnej wartości ISO 204800 szala przechyla się na niekorzyść modelu Alpha 9.

Sony Alpha 9 od tyłu
Przyciski i rolka są bardziej wypukłe, a dzięki temu łatwiejsze w obsłudze.

Zaskakująco żywotny akumulator

To wciąż jeszcze nie koniec tematu matrycy. Dokładniej wczytując się w specyfikację aparatu, odkryjemy, że jego matryca ma nawet wyższą rozdzielczość – 28 megapikseli. Wobec tego gdzie znikają cztery megapiksele? Część z nich wykorzystuje przyjemnie precyzyjny układ pomiaru światła, a kolejne są zarezerwowane dla autofocusa z detekcją fazy: w Sony Alpha 9 analizuje on aż 693 pola rozłożone w niemal całym obszarze kadru. Muszą one zajmować część powierzchni matrycy, ale za to aparat nie gubi ostrości nawet śledząc bardzo dynamiczne obiekty.

Tym, którzy wolą ręcznie wskazywać grupę czujników autofocusa lub pojedynczy punkt, przypadnie do gustu mały joystick z tyłu obudowy, służący do wybierania pól pomiarowych. Jest on wprawdzie nieco zbyt płaski i mniej wyraźny niż na przykład w modelu Sony Alpha 99, jednak w praktyce spełnia swoje zadanie bez zastrzeżeń. Japońscy inżynierowie popracowali również nad szybkością autofocusa. Nawet przy słabym świetle ekstremalnie szybki układ ustawia ostrość w czasie zaledwie 0,27 s – nieznacznie wolniej niż przy świetle dziennym zapewniającym większy kontrast.

Do szybszego ostrzenia przyczynia się również akumulator nowego typu NP-FZ100. Wyższe napięcie 7,2 V dodaje tempa zwłaszcza obiektywom z serii „G Maser”, ale inne także powinny działać żwawiej. Producent nie zdradza jednak, o które modele chodzi. Oprócz wyższego napięcia nowy akumulator charakteryzuje się niemal dwukrotnie większą pojemnością niż używane dotychczas w bezlusterkowcach Sony pakiety FW50. Z wynikiem 940 zdjęć bez ładowania Alpha 9 zbliża się do lustrzanek i wytrzymuje niemal dwa razy dłużej niż model Alpha 7R II. To zaskakujące tym bardziej, że zastosowane wyświetlacze mają znacznie wyższą rozdzielczość.

Sony Alpha 9 z boku
Na pokładzie są moduły WLAN, NFC i Bluetooth.

Kolejne zaskoczenie przynosi elektroniczny wizjer. Obraz o powiększeniu x0,78 i rozdzielczości około 3,7 mln subpikseli jest ostry jak brzytwa i przyjemnie płynny. Wychylny tylny ekran o rozdzielczości 1,44 mln subpikseli nie jest tak wyraźny, ale reaguje na dotyk i pozostaje czytelny nawet w bezpośrednich promieniach słońca. Obsługę dotykową docenią zwłaszcza filmowcy, bo pozwala ona niemal bezgłośnie przesunąć punkt ostrzenia. W beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu: wprawdzie w trybie Ultra HD Alpha 9 rejestruje 30 klatek na sekundę przy przepływności 100 Mb, jednak brakuje profili barw, takich jak S-Log/Gamut. Już pamiętamy – to nie flagowiec. Mimo to nie zabrakło złączy mikrofonu i słuchawek.

Sony Alpha 9 ma za to inne cechy aparatu dla profesjonalistów: złącza przewodu synchronizacyjnego lamp błyskowych oraz sieciowe. To rozwiązanie znamy już z modelu Alpha 99 II: w menu można skonfigurować dostęp do serwera FTP, by błyskawicznie przesyłać zdjęcia na przykład na serwer agencji. Przez kabel dane płyną znacznie szybciej niż przez sieć WLAN, nie mówiąc o Bluetooth. W menu ukryto również inną nowość – zakładkę „Moje menu”, gdzie możemy umieścić do 32 dowolnych funkcji. Na obudowie, odpornej na zachlapanie wodą, znalazło się 9 konfigurowalnych przycisków. Ergonomiczny korpus stał się nieco grubszy – różnica jest niewielka, ale wystarczająca, żeby na lewej krawędzi zmieściła się rolka trybów seryjnych ze zintegrowaną regulacją autofocusa.

Czy Alpha 9 to bezlusterkowiec idealny? Prawie. Testy ujawniły dwie drobne niedoskonałości. Po pierwsze, aparat potrzebuje na uruchomienie 0,7 s. Wyprzedza modele z serii Alpha 7, ale pozostaje w tyle za lustrzankami, co odbiera mu szanse na najwyższą notę za szybkość. Po drugie, fani astrofotografii zwracają uwagę na to, że Alpha 9 interpretuje gwiazdy na niebie jako szum i skrupulatnie je retuszuje. Nie zaobserwowaliśmy za to zgłaszanego przez niektórych użytkowników przegrzewania się aparatu już po 20 minutach w pełnym słońcu. Mimo to inżynierowie Sony powinni dokładniej przyjrzeć się temu problemowi i w razie potrzeby zaktualizować firmware, tak jak stało się w przypadku modeli Alpha 7R II. Jeśli tak się stanie, nic już nie stanie na drodze temu, kto zechce spróbować sił w fotografii sportowej.

Sony Alpha 9 od góry
Odblokowywanie pokrętła trybu pracy jest trochę niewygodne

Aktualizacja 12.06.2017: Sony opublikowało firmware w wersji 1.01, które rozwiązuje problem zbyt często pojawiających się ostrzeżeń przed przegrzaniem. Aktualizację do instalacji za pośrednictwem komputerów z systemem Windows lub Mac OS można pobrać z oficjalnej strony producenta aparatu.

Alternatywa

Sony Alpha 99 II z bagnetem A zapewnia wyższą jakość obrazu kosztem wolniejszego trybu seryjnego. Rejestruje tylko 11-12 zdjęć na sekundę i maksymalnie 62 zdjęcia pod rząd, za to rozdzielczość 42 megapikseli jest jednak prawie dwukrotnie wyższa. Dodatkowo zostawimy w kasie znacznie mniej pieniędzy (ZOBACZ RANKING).

Podsumowanie

Sony Alpha 9 spisuje się świetnie pod każdym względem i wskakuje na pierwsze miejsce naszego zestawienia. Przede wszystkim, ustanawia nowy rekord szybkości w trybie zdjęć seryjnych wśród bezlusterkowców pełnoformatowych. Również aufotocus działa błyskawicznie, a 24-megapikselowa matryca przekonuje jakością zdjęć nawet przy bardzo wysokiej czułości. Dobrego obrazu dopełniają takie elementy wyposażenia jak złącze LAN, moduł WLAN i ekran dotykowy oraz ponadprzeciętnie długi czas pracy bez ładowania.

Zalety:
  • wyjątkowa szybkość fotografowania i długość serii zdjęć
  • joystick, gniazda synchronizacji lamp błyskowych oraz sieci LAN
  • dwa sloty na karty pamięci SD
  • świetna jakość obrazu nawet przy wysokiej czułości
Wady:
  • brak obsługi dotykowej w menu – brak wbudowanego edytora RAW