Singapur zacznie licencjonować hakerów?

Azjatyckie mikro-państwo postanowiło licencjonować działalność hakerską typu “white hat”. Chodzi o hakerów zajmujących się działaniami na rzecz firm i instytucji, które potrzebują pomocy w badaniu skuteczności własnych zabezpieczeń. Władze Singapuru doszły do wniosku, że wydawanie licencji osobom które włamują się gdzieś nie z zamiarem szkodzenia, tylko w dobrych intencjach wpłynie dodatnio na poczucie bezpieczeństwa obu stron. Firmy mają czuć się bezpieczniej wiedząc, że człowiek uzyskujący dostęp do ich wrażliwych danych został sprawdzony i jest zarejestrowany, zaś hakerzy nie obawialiby się, że po dokonaniu testów penetracyjnych mogą zostać potraktowani jak kryminaliści.
Singapur

Singapur (Fot. LivinginSingapore.org)

Za prowadzenie podobnych działań bez państwowego zezwolenie przewidziane są dość surowe kary. Jest to bowiem 2 lata więzienia oraz grzywna w wysokości 50 000 singapurskich dolarów (około 134 000 zł).

Singapur powszechnie uważany jest za jedno z najmniej zaśmieconych miast świata (fot. TheVerge)

Czy to dobry pomysł? Trudno ocenić. Jednym z argumentów przeciw pomysłowi jest fakt, że hakerzy to często osoby, mówiąc delikatnie, nieprzepadające za instytucjami publicznymi. Czy wyobrażacie ich sobie stojących w kolejce w urzędzie, z wypełnionym druczkiem? My też nie bardzo. Ale jeśli ma się to gdzieś udać, to chyba właśnie w słynącym z porządku Singapurze.

Niewielki Singapur jest miejscem co najmniej interesującym. Poza takimi ciekawostkami jak to, że jest jednym z trzech ostatnich państw-miast (obok Watykanu i Monaco) i że nielegalne jest tam… żucie gumy (chyba, że ta ma właściwości medyczne), Singapur ma jeszcze jednego asa w rękawie. Jest, według Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego (ITU) najbezpieczniejszym pod względem zabezpieczeń przed cyberprzestępczością państwem na świecie. W Global Cybersecurity Index od lat plasuje się na pierwszym miejscu. |CHIP

Więcej:bezcatnews