Facebookowi grożą 2 biliony dolarów kary?

Na tym etapie trudno powiedzieć z całą pewnością, jak wiele jest winy samego serwisu społecznościowego w całej sprawie. Niemniej, portal jest krytykowany, jego wartość spadła o 1/10, część użytkowników usuwa konta, a do tego mogą dojść prywatne pozwy i urzędowe kary. Dochodzenie prowadzi amerykańska Federalna Komisja Handlu. Facebook za każdy przypadek naruszenia prawa może zapłacić 40 tysięcy dolarów, co po przemnożeniu przez 50 milionów kont, z których wyciekły informacje, mogłoby dać 2 biliony dolarów. Urzędy nie nakładają kar, których nie da się zapłacić, ale to nie zmienia faktu, że amerykańska firma musi liczyć się z wysokimi kwotami.
Facebookowi grożą 2 biliony dolarów kary?

Zuckerberg skomentował sprawę wykorzystywania danych o użytkownikach w kampaniach wyborczych (fot. Anthony Quintano)

Mark Zuckerberg w wywiadzie przyznał, że Facebook powinien poinformować użytkowników o wypłynięciu danych od razu, kiedy się o tym dowiedział. Zapewnił jednocześnie, że wszyscy poszkodowani użytkownicy zostaną powiadomieni, że ich dane zostały wykorzystane w kampanii wyborczej w 2016 roku. Aby uniknąć podobnych problemów w przyszłości, Facebook chce używać sztucznej inteligencji. Odpowiednie algorytmy zresztą już działają. Były stosowane między innymi podczas wyborów prezydenckich we Francji. Portal zablokował wtedy ponad 30 tysięcy fałszywych kont, które podejrzewano o powiązania z Rosją.

— Udało nam się je zablokować, co pozwoliło zapobiec złym skutkom na masową skalę, podobnym do tych z amerykańskiej kampanii dwa lata temu — wyjaśniał Mark Zuckerberg. Założyciel Facebooka zaznaczył też, że SI zablokowała dużą liczbę kont… z Macedonii, rozpowszechniających fałszywe informacje w trakcie wyborów w stanie Alabama w ubiegłym roku.

Po ujawnieniu skandalu akcje Facebooka straciły znacząco na wartości (graf. NASDAQ)

Firma zamierza też zwiększyć liczbę moderatorów, przeglądających zgłoszenia i kategoryzujących niewłaściwe treści. Już teraz w dziale bezpieczeństwa pracuje 15 tysięcy osób, a do końca roku ma być ich 20 tysięcy. Jednak według Zuckerberga, przede wszystkim należy zacząć w inny sposób podchodzić do wiadomości w sieci:

— Powinniśmy generalnie traktować treści jak fałszywe informacje. Większość to po prostu spam, jeśli się nad tym zastanowić — przekonywał w telewizji CNN Amerykanin.

Taką ocenę podziela w rozmowie z CHIP-em Mariusz Politowicz z Bitdefendera:

— Czytając o podobnych historiach, możemy dojść do prostych wniosków. Powinniśmy ograniczyć zaufanie podczas przeglądania internetu, nawet w teoretycznie zaufanych serwisach czy aplikacjach. Osoby poważane mogą również tworzyć aplikacje, które będą, delikatnie mówiąc, kontrowersyjne. Dlatego czytajmy dokładnie regulaminy i kilka razy zastanówmy się zanim podamy swoje dane w jakimkolwiek formularzu — zaznacza ekspert.

Wartość giełdowa Facebooka spadła w ciągu kilku dni o 50 miliardów dolarów, a niektórzy użytkownicy usuwają w proteście konta. Informują o tym między innymi na Twitterze za pomocą hashtaga #deleteFacebook. Swój profil usunął między innymi Brian Acton, twórca aplikacji WhatsApp, którą sprzedał Facebookowi w 2014 roku za 19 miliardów dolarów. Jego wpis z deklaracją o usunięcia konta na FB internauci na Twitterze udostępnili 10 tysięcy razy. Do akcji przyłączyła się też amerykańska piosenkarka Cher.

Mark Zuckerberg skomentował te przypadki:

— Nie wydaje mi się, aby duża liczba ludzi zdecydowała się na to, ale nie dzieje się dobrze. To jasny sygnał, że wielu straciło do nas zaufanie i doskonale to rozumiem — stwierdza szef portalu.

W 2015 roku firma Cambridge Analytica uzyskała dostęp do danych 50 milionów amerykańskich obywateli. Dane zostały wykorzystane podczas kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa. Przedsiębiorstwo wspomagało około 200 kampanii wyborczych na całym świecie. Telewizja Channel 4 zarejestrowała nagraną ukrytą kamerą rozmowę, w której przedstawiciele Cambridge Analytica i Strategic Communications Laboratories obszernie opisali metody, jakimi fabrykowali informacje, żeby pokazać w złym świetle oponentów politycznych swoich klientów. | CHIP