Markowy składak

W swych prapoczątkach pecet występował w dwóch odmianach: elitarnej maszyny markowej i plebejskiego składaka. Kryterium podziału było proste – oryginały produkował IBM, reszta świata – w tym tak dziś renomowany koncern jak Compaq – składaki. Mało kto dziś pamięta, że te pierwsze klony komputera IBM PC pozostawiały dużo do życzenia, jeśli chodzi o ich kompatybilność. Posiadanie “prawdziwego IBM-a” stanowiło więc nie tylko powód do dumy, ale także gwarantowało poprawne działanie maszyny. Pomimo opublikowania dokumentacji technicznej, która powinna ujednolicać funkcjonowanie i budowę wszystkich podzespołów, maszyny z niebieskim logo dysponowały własnymi rozwiązaniami, których konkurencja z różnych przyczyn nie mogła skopiować w sposób idealny. Od samego początku więc o marce firmy decydowała dbałość o klienta.

Niewiele zjawisk we współczesnym świecie zmienia się tak szybko jak informatyka. Powszechne obecnie multimedialne demony mocy wydają się mieć mniej wspólnego z liczydłem zbudowanym na bazie procesora 8088 niż aeroplan braci Wright z F-22. Jednak mit o wyższości rozwiązań firmowych nad zwykłym składaniem podzespołów przetrwał. Czy słusznie? Dominacja błękitnego giganta skończyła się dość szybko – jego imperialne aspiracje doprowadziły do kryzysu finansowego firmy. Czy ktoś jeszcze ma w swoim komputerze architekturę Microchanel lub kartę graficzną XGA? Wkrótce potem zaroiło się od przedsiębiorstw mających ambicje produkować komputery firmowe. Jednak znakomita większość spośród nich nie wnosi do sprzedawanych komputerów własnych, unikatowych technologii, zadowalając się naklejaniem swojego logo. Czy to wystarczy, by móc mówić o szacownym sprzęcie markowym? Kiedy zniknął problem kompatybilności, a różnice wydajności między produktami opartymi na tych samych podzespołach nie przekraczają kilku procent, czy teza o wyższości rozwiązań firmowych nie jest zwykłym mydleniem oczu? Wszak przy odrobinie wiedzy można złożyć sobie maszynę z tych samych podzespołów, co renomowani producenci.

Cena firmowego komputera jest wyższa niż garażowego składaka, ale i wymagania wobec tego pierwszego są dużo większe. Nie wystarczy wyłożyć pieniądze na cotygodniowy anons w ogólnopolskim dzienniku, by dorównać najlepszym. Jeśli hałaśliwe kampanie reklamowe są jedynym dowodem przewagi nad konkurencją, to klient, który pada ofiarą takiej machiny propagandowej, może czuć się nabity w butelkę. Zwłaszcza kiedy okaże się, że wbrew szumnym anonsom pamięć EDO RAM nie jest szczytem techniki, a karta graficzna sprzed pięciu lat – ideałem doskonałości. Poważny koncern poważnie traktuje swoich klientów, a nie widzi w nich obiekty do jednorazowego oskubania. W przeciwieństwie do handlu pralkami i lodówkami sprzedaż komputerów nakłada na oferenta moralny obowiązek dokładnego poznania potrzeb klienta, doradzenia mu i opieki nad nim po dokonaniu transakcji. Ważna jest też szybkość i solidność serwisu gwarancyjnego – spora część komputerów służy wszak do pracy. Dla tych, dla których czas to pieniądz, realizacja naprawy gwarancyjnej w przewidzianym kodeksem handlowym terminie dwu tygodni oznacza spore straty. Compaq i Dell gwarantują naprawę uszkodzonych maszyn w domu klienta w ciągu 24 godzin. Który z polskich potentatów podejmie to wyzwanie?

O klasie producenta świadczy nie liczba składanych obietnic, ale rzetelność ich realizacji. Co z tego, że klient ma do dyspozycji kilkadziesiąt punktów serwisowych na terenie całego kraju, jeśli naprawa w każdym z nich trwa tygodniami?

Jak ustrzec się przed producentami komputerów stosującymi taktykę “sprzedaj i zapomnij” (o kliencie)? Jak nie dać się nabrać na tanie, dalekowschodnie podzespoły reklamowane jako światowy standard? Jak obronić się przed reklamami wmawiającymi nam, że tylko komputery firmy X wyposażone są w myszki, które nie gryzą po palcach, i obudowy, które nie kopią prądem?

Wykorzystajmy Internet! Już dzisiaj poczynania jednej z największych polskich firm są krytycznie śledzone na łamach sieciowej witryny. Wystarczy rozszerzyć te poczynania nie tylko na inne firmy, ale też podzespoły komputerowe, a wkrótce każdy potencjalny kupujący będzie miał przejrzysty obraz najmniej solidnych sprzedawców, najbardziej zawodnych dysków twardych, stwarzających największe problemy kart graficznych i dźwiękowych. Aby taki internetowy monitoring dawał pełny obraz sytuacji rynkowej, użytkownicy powinni zgłaszać nie tylko problemy, ale także sytuacje, w których zostali pozytywnie zaskoczeni. Kompetencja i życzliwość obsługi wobec przeciętnego zjadacza chleba czy długowieczność podzespołów to cechy, których nie oceni żaden gazetowy test. Każdy z nas ma jakieś doświadczenia w zmaganiach z maszyną. Ich suma może dać wierniejszy obraz rynku niż jakiekolwiek statystyki oparte na czynnikach ekonomicznych. Być może inicjatywie tej sprzyjać będzie część producentów – w końcu “prawdziwa cnota krytyk się nie boi”.

Wcale bym się jednak nie zdziwił, gdyby okazało się, że najbardziej niezawodne komputery, najszybszy serwis i największą dbałość o klienta oferuje nie któryś z wielkich koncernów, ale lokalna firma zatrudniająca kilka osób. Znowu może się okazać, że małe jest piękne.

Piotr Dębek jest doktorantem w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego i publicystą w prasie komputerowej

Więcej:bezcatnews