Stuki w procesorze

Po lekturze felietonu, poświęconego graniczącej z chaosem różnorodności urządzeń współpracujących z komputerami oraz ich oprogramowania, jeden z czytelników zwrócił mi z przyganą uwagę, że niesłusznie czepiam się producentów, którzy robią co mogą, żeby postęp techniki był jak najszybszy ku naszemu, użytkowników, zadowoleniu. Ponieważ moją intencją nie było w żadnym przypadku hamowanie postępu, zacząłem szukać analogii bliższej niż użyta w tamtym tekście paralela rozwoju środków informatyki do historii badań medycznych. Oczywistym porównaniem wydaje się historia rozwoju przemysłu samochodowego. Tak jak dziś informatyka, masowa produkcja samochodów zmieniła w ogromnym stopniu świat. Podobnie jak samochód, komputer jest dziś produktem powszechnego użytku. Dzięki wydanej przez WNT w 1993 roku książce “Moje lata z General Motors”, wspomnieniom Alfreda P. Sloana juniora, który przez dwadzieścia trzy lata kierował GM, a przez czterdzieści pięć lat był członkiem Rady Nadzorczej tej korporacji, mamy możliwość poznania historii przemysłu samochodowego.

Sloan wyróżnia trzy okresy w rozwoju samochodów:

“…pierwszy z nich, do roku 1908, kiedy produkowano drogie samochody, był okresem rynku wysokiej klasy. Drugi, od 1908 r. do połowy lat dwudziestych, był w głównej mierze rynkiem masowym, którym rządził Ford i jego koncepcja elementarnego środka transportu po niskim koszcie. Trzeci był okresem, w którym na masowy rynek trafiały coraz lepsze samochody”

. W informatyce znajdujemy się obecnie w drugim okresie. Analogiczny etap rozwoju samochodu, widziany z trzydziestoletniej perspektywy, wyglądał w opisie Sloana tak:

“…dzisiejszy kierowca stwierdziłby oczywiście, że typowy samochód z roku 1920 jest całkowicie niezadowalający. […] Wibrował i często się chybotał; po naciśnięciu hamulca ściągał na jedną stronę i niekiedy wpadał w poślizg; biegi zgrzytały przy zmianie, a ze względu na małą moc pojazdu trzeba je było często zmieniać przy pokonywaniu wzniesień. […] z grubsza był przystosowany do istniejących warunków, a jego główne zespoły w miarę do siebie pasowały, chociaż ich sprawność była niewielka”.

Jednym z problemów nękających kierowców był spadek mocy silnika, wynikający z przedwczesnego zapłonu. Sloan wspomina:

“Przez wiele lat większość samochodów miała ręczną dźwignię regulatora iskry, umożliwiającą kierowcy wybór najodpowiedniejszego czasu zapłonu w różnych warunkach drogowych. Ludzie nauczyli się ręcznie opóźniać zapłon podczas jazdy pod górę, aby w ten sposób zapobiec stukom w przeciążonym silniku”.

Dziś mamy dodatkowe systemy zarządzania pamięcią, specjalne programy defragmentacji dysku, nakładki pozwalające odzyskiwać pamięć dyskową, poprzez usunięcie zbędnych plików. Mam nadzieję poczytać o nich w pamiętniku Billa G., gdzieś tak w 2015 roku. Mam również nadzieję, że w ewolucji przemysłu informatycznego jesteśmy już bliscy momentu tak przez Sloana wspominanego:

“Utworzenie toru próbnego [w roku 1923], z możliwością zmiany panujących na nim warunków, było logiczną konsekwencją odejścia od testowania samochodów na drogach publicznych, co do tego czasu było praktykowane przez przemysł samochodowy”.

Liczba marek samochodów, które odeszły w niebyt w latach dwudziestych, jest porównywalna z liczbą marek ośmiobitowych komputerów osobistych zabitych przez IBM PC w latach osiemdziesiątych. Ewolucja jest realizacją praa doboru naturalnego, w którym gatunki lepiej przystosowane wypierają gatunki słabsze. Niestety, w informatyce przedmiotem doboru są raczej firmy komputerowe niż rozwiązania techniczne. W krótkiej historii ewolucji komputerów zdarzyło się już kilka razy, że teoretycznie lepsze rozwiązania techniczne ginęły wraz z gorszą w praktyce rynkowej firmą. Ta ewolucja dzieje się na naszych oczach i kiedyś przemysł informatyczny powinien osiągnąć dojrzałość porównywalną z dzisiejszą dojrzałością przemysłu samochodowego.

W książce Georga Ritzera,,Mcdonaldyzacja społeczeństwa” (Muza SA, Warszawa 1997) znajdujemy historię bliższą współczesności:

“Konkurując z innymi producentami małych aut, Ford pośpiesznie wdrożył do produkcji model Pinto, chociaż próby wykazały, że w razie uderzenia od tyłu nastąpi rozerwanie przewodów paliwowych. […] Decyzję tę oparto na analizie ilościowej. Oszacowano, że w tej sytuacji zginie 180 osób i tyleż osób zostanie rannych. Oceniając każdą z tych ofiar na 200 tysięcy dolarów, dyrekcja fabryki Forda uznała, że drożej wypadłoby dokonanie zmian w samochodzie…”

. Zdaje się, że to się nazywa ekonomia skali i tu przemysł komputerowy osiągnął już wysoki poziom rozwoju. Dziś bardziej opłaca się wielu producentom robić programy szybko i niechlujnie, a następnie poprawiać je za pieniądze klientów.

Dobra wiadomość jest taka, iż z powyższego wynika, że produkcja oprogramowania jest już w niektórych obszarach przemysłem dojrzałym.

Piotr Fuglewicz – wiceprezes Polskiego Towarzystwa Informatycznego, autor modułów sprawdzania pisowni dla wszystkich popularnych w naszym kraju edytorów tekstu

Więcej:bezcatnews