Dot comów czar

Ostry spadek akcji amerykańskich firm internetowych, sięgający nawet 95% procent ich wartości, sprowokował opinie o rychłym końcu rodzącego się dopiero e-biznesu. Wcześniej głośne stały się problemy wizytówki nowej gospodarki – księgarni Amazon. Jej udziałowcy mieli już dość czekania na dywidendy. Czy kłopoty wirtualnych gigantów oznaczają koniec pogody dla e-handlu?

Kres biznesu w Sieci? Bez paniki. Chociaż… trochę paniki nie zaszkodzi. Przekonanie, że wystarczy kupić atrakcyjną domenę, a zarobi się krocie, bardziej szkodzi branży, niż przyciąga odważnych inwestorów. Pojawianie się tysięcy przedsiębiorstw, które nie mają nic więcej do zaoferowania poza e-bełkotem, podważa wiarygodność całej internetowej gospodarki. Nie znaczy to jednak, że upaść muszą wszystkie “dot comy”. Wręcz – nie mogą upaść.

Sieć wyznacza dziś kierunek ewolucji przemysłu komputerowego i telekomunikacyjnego. Także rozwój środków masowego przekazu, rozrywki i wszelkiego rodzaju usług coraz bardziej związany jest z Internetem. Nieprzypadkowo ojczyzna Sieci ma dziś najmniejsze bezrobocie i najdłuższy okres prosperity od zakończenia II wojny światowej. Gospodarka amerykańska przekształca się w e-gospodarkę. Czy paru zniecierpliwionych graczy giełdowych z pakietami akcji wirtualnych koncernów spowoduje światową bessę? Nie będzie wówczas taniego Internetu, nie będzie usług interakcyjnych, nie będzie nowych miejsc pracy w nowych niszach, nie będzie szansy dla tych, co nie są Rockefellerami, ale mają wysokie kwalifikacje i świeże pomysły. XXI wieku też nie będzie, bo… dywidendy były za niskie?

Amazon i eBay to nie tylko firmy, ale symbole Sieci. Ich sprawne funkcjonowanie zwiększa zaufanie do e-handlu nie tylko inwestorów, ale przede wszystkim tych, którzy o przyszłości e-biznesu zadecydują – klientów. Po kilku spektakularnych bankructwach pionierów nowej gospodarki długo trzeba byłoby przekonywać ludzi, by traktowali poważnie centra handlowe, które mają zwyczaj oznajmiania szanownemu klientowi: “Error 404 – Page not found”.

Obserwujemy kryzys “dot comów”? Oczekuję więc działań zwiększających zaufanie do nowej ekonomii. Oczywiście świat się nie skończy, jeśli zniknie kilka chałupniczych portali i potentatów w rodzaju GrochzKapusta.com. Wręcz przeciwnie: udowodni to, że obracanie pieniędzmi – wirtualnymi czy brzęczącymi – ma równie mocne podstawy.

Piotr Dębek
Redaktor

Weryfikacja wielomilionowych przedsięwzięć internetowych musi nastąpić prędzej czy później – to jasne. Ostatnie doniesienia – głównie ze Stanów Zjednoczonych – wyraźnie świadczą o tym, że kredyty bankowe (i zaufania) dla cudownych “dot comów” powoli się wyczerpują. A jak wygląda sytuacja w naszym kraju…?

Wielokrotnie podkreślano, że nasze zacofanie technologiczne ma – obok powszechnie znanych minusów – także i pewne plusy. Najważniejszą zaletą jest oczywiście szansa uniknięcia błędów popełnianych przez prekursorów. Baczne przyjrzenie się sytuacji panującej w krajach najbardziej rozwiniętych może nas uchronić np. przed wyrzucaniem pieniędzy na technologie, które nie zyskały akceptacji rynku. To proste: tam, gdzie paru dzianych biznesmenów płaci frycowe, następni chętni z reguły na tym korzystają.

Z tego powodu z niepokojem obserwuję inwestycje dokonywane w spółki, których głównym (czy wręcz jedynym) obszarem działalności jest hit ostatniego sezonu (w Polsce) – Internet. Zdumiewa, z jaką łatwością wiele rozmaitych funduszy i banków władowało ciężkie pieniądze w rozwój zbyt licznego grona portali ogólnotematycznych, spośród których – w świetle opinii ekspertów – próbę czasu przetrwają zaledwie dwa lub trzy (dla tylu ma podobno wystarczyć miejsca w rodzimym Internecie). Zdumiewa dlatego, że wszystko to dzieje się już w chwili, gdy wiadomo o kłopotach nawet największych amerykańskich serwisów internetowych z wypracowaniem zysku – i to po wielu latach nieustannego inwestowania. A to oznacza, że nawet najlepsi na rynku nieprędko zwrócą władowane w ich rozwój pieniądze.

Jak skończy się przygoda rodzimych “dot comów”…? Ze swej strony życzę im wszystkiego najlepszego, jednak twardych reguł rachunku ekonomicznego nie da się tak łatwo przysłonić perspektywą świetlanej przyszłości, jaka otwiera się przed każdym przedsięwzięciem realizowanym w medium XXI wieku. Na jak długo zatem wystarczy benzyny w tej limuzynie? Oto jest pytanie…

Piotr Kubiszewski
Redaktor naczelny

Od redakcji

Wszystkich Czytelników informujemy, że od sierpnia redaktorem naczelnym CHIP-a jest Piotr Kubiszewski. Ewa Dziekańska pełni obecnie funkcję zastępcy redaktora naczelnego.

Jak zapewne zauważyliście, ten numer CHIP-a ukazał się w sprzedaży nie w trzecim (jak do tej pory bywało), ale czwartym tygodniu miesiąca. Postanowiliśmy, że nie będziemy sprzedawali październikowego CHIP-a w połowie września, gdyż nie jest on wtedy ani wrześniowy, ani październikowy. Przesuwając datę sprzedaży, mamy na celu przede wszystkim zwiększenie aktualności CHIP-a, co w przypadku cyklu produkcyjnego wymaganego przez miesięczniki jest trudne, ale dla pisma, którego celem jest jak najlepsza prezentacja dynamicznego rynku technologicznego – bardzo istotne.

Czekajcie na nas w ostatnie czwartki miesiąca!

Więcej:bezcatnews