Pierwsze było jabłko
Mała rewolucja w wyglądzie komputerów osobistych zapoczątkowana została w 1998 roku wraz z wprowadzeniem do sprzedaży przez firmę Apple serii iMac, a następnie PowerMaców w półprzezroczystych obudowach. Oczywiście, przypisanie wszystkich zasług na polu upiększania komputerów osobistych korporacji kierowanej przez Steve’a Jobsa byłoby sporym nadużyciem, ale to właśnie Apple zapoczątkowało nową modę. Modę, która najpierw przyciągnęła wzrok nabywców w kierunku maszyn z procesorami PowerPC, jednak dość szybko przeniosła się w stronę pecetów zgodnych z x86. W niedługim czasie większość peryferiów była prześwitująca. Producenci obudów dostrzegli w tym trendzie spore możliwości i wkrótce pojawiły się “blachy” w coraz to wymyślniejszych wzorach, z wyszukanymi panelami przednimi i wygodniejszym dostępem do wnętrza. Tradycyjna, zgięta na dwóch krawędziach stalowa płyta, osłaniająca elektronikę, stała się czymś archaicznym i szybko zastąpiono ją łatwymi w demontażu bocznymi ściankami.
Tak naprawdę nawet najbardziej wyszukana sklepowa obudowa ciągle będzie obudową standardową, a zatem nie indywidualną. Niczym Han Solo, który dzięki kilku praktycznym modyfikacjom Sokoła Millennium wielokrotnie uszedł z życiem z niebezpiecznych sytuacji, tak również Ty, drogi Czytelniku, możesz uczynić swoją maszynę niepowtarzalną. Samodzielnie i własnoręcznie. Będziesz mógł opowiedzieć znajomym jak sam lub prawie sam urzeczywistniłeś własną wizję, jak założyłeś dodatkowe wentylatory, jak zamontowałeś w obudowie iluminator i jak podświetliłeś jej wnętrze. Z chęci nadania “blasze” niepowtarzalnego wyglądu zrodziła się moda na case-modding, czyli autorskie modyfikowanie obudów pecetów.
Poza granicę wyobraźni
Jak właściwie można upiększyć “blachę”? Tak naprawdę tutaj nie ma żadnych ograniczeń – “the sky’s the limit”, jak powiadają Anglicy. Jedyną granicą jest nasza wyobraźnia (i – jak się jeszcze okaże – zasobność portfela), ponieważ jeżeli można coś odkręcić, można to również przerobić.
Oczywiście z góry można założyć, że bawiąc się w case-modding, nie wszystko wykonamy osobiście. Konieczna będzie wizyta w sklepie po kilka niezbędnych komponentów. Już na początku warto pomyśleć o dobrej obudowie: solidnej i dopracowanej, takiej, w której po zainstalowaniu elektroniki pozostanie sporo wolnego miejsca. Można wprawdzie podświetlić zagęszczone i zagracone wnętrze, jednak ciekawszy efekt wizualny uzyskamy, gdy w środku będzie trochę niewykorzystanej przestrzeni. W sklepie na wyższej półce znajdziemy obudowy wykonane z aluminium: lżejsze, efektywniej przewodzące ciepło, ale również droższe. Przede wszystkim ze względu na cenę aluminium jest rozwiązaniem nieco ekstrawaganckim, ale hej! – taki też ma być nasz komputer: jedyny i wyjątkowy.