Pełny obraz

Obróbka zdjęcia cyfrowego będzie czystą przyjemnością i przyniesie dobre efekty tylko wtedy, gdy wiemy, co tak naprawdę kryje się pod suwakami i przyciskami, którymi manipulujemy w programie graficznym. Prosty przykład: to samo zaproszenie czy wizytówka mogą wyglądać po wydrukowaniu albo świetnie, albo koszmarnie – trzeba bowiem właściwie dobrać parametry druku do rodzaju pracy. Zabawa w grafikę komputerową pozwala wprawdzie na dowolne ustawianie każdego parametru obrazka, ale nie zawsze zagwarantuje nam to satysfakcję z gotowego dzieła. Co więcej, jeśli na początku pracy nie zadbamy o dobrą jakość materiału wejściowego, w żaden sposób nie poprawimy jego niektórych usterek.

Dobre wejście

Zanim zabierzemy się do poprawiania obrazka, musimy go jakoś umieścić na dysku komputera. Najczęściej spotykane źródła obrazu cyfrowego to dziś skaner oraz aparat cyfrowy – i każde z nich wymaga innego potraktowania.

Zacznijmy od podstaw. Najczęstszą metodą definicji kolorów w obrazie cyfrowym jest RGB. W trybie tym każdy piksel opisany jest trzema liczbami, określającymi jasność poszczególnych kanałów (czerwonego, zielonego i niebieskiego). Liczby te, zapisane na pojedynczych bajtach, zawierają się w zakresie 0-255. Obraz w trybie RGB ma tzw. 24-bitową głębię koloru, po osiem bitów na każdy kanał. Ale możliwości skanera są znacznie większe, niż ma to miejsce w przypadku programu graficznego. Standardowym sposobem zapisu barw w skanerze jest bowiem przydzielenie każdemu kanałowi 12, a w lepszych modelach nawet 16 bitów, co daje 65 536 możliwych poziomów jasności danej składowej RGB.

Warto więc wykorzystać te dodatkowe możliwości na etapie skanowania. Pozwala na to zarówno interfejs TWAIN, jak i dedykowane oprogramowanie skanera. Kiedy plik trafi do programu graficznego, mamy już zwykle do dyspozycji tylko osiem bitów na kanał i nasze pole manewru mocno się zawęża. Aby uzyskać przyzwoite wyniki w poprawianiu marnych zdjęć, trzeba więc mieć skaner o dobrej dynamice (patrz: ramka obok) i porządne oprogramowanie do niego. Nie chodzi tu nawet o nakład pracy, jaki musimy włożyć w obróbkę kiepskiego skanu – zdarza się po prostu, że zeskanowany materiał do niczego się już nie nadaje. Zostały w nim “zgubione” niektóre zakresy barw, a szczegóły utonęły w czerniach czy bielach. Raz utraconej informacji nijak już nie odzyskamy.

Z aparatem cyfrowym rzecz ma się nieco inaczej – “skanujemy” rzeczywistość matrycą CCD. Ale i tu można mówić o gęstości optycznej i nawet tak samo się ją definiuje, tyle że zwykle podaje się zdolność aparatu do oddawania kontrastu. Ponieważ jednak różnice jasności między nasłonecznionymi a zacienionymi miejscami mogą być ogromne, nie uda się ich żadną matrycą zamienić na postać cyfrową. Trzeba skorzystać z przysłony i regulacji czasu naświetlania oraz wybrać kadr, w którym kontrasty nie są już takie duże. Najlepiej, żeby mieściły się one w dynamice matrycy – na zdjęciu w światłach i w cieniach muszą być widoczne szczegóły. “Wyżartych” obszarów nie odzyskamy w żadnym programie graficznym. Jeśli to możliwe, zapisujmy pliki ze zdjęciami w formacie TIFF, który oferuje dość dużą głębię barwy i nie zaszumia dodatkowo obrazu, tak jak np. kompresja JPEG.

Histogram jest dla ludzi

Kiedy już obrazek trafi na dysk komputera, otwiera się przed nami kolejne – choć czasem niewielkie – pole manewru. Teoretycznie można poprawić jasność, kontrast, ostrość i kolorystykę obrazu, ale w praktyce powodzenie naszych działań ograniczone jest wartościami liczbowymi opisującymi piksele zdjęcia. Jeśli 90% powierzchni zdjęcia jest ciemne, a na pozostałych 10% mamy bardzo jasne i słabo kontrastowe pola, to rozjaśnienie wspomnianych 90% spowoduje zupełne wybielenie jasnych obszarów i utratę szczegółów. Trzeba się więc posłużyć krzywymi jasności, które mogą zmienić jasność ciemnych miejsc bez psucia tych jasnych. Nie zawsze to pomaga i efekt bywa kontrowersyjny. Daje o sobie znać ograniczenie do wartości 0-255, które łatwo przekroczyć. Z kolei poprawiając na przykład przebarwienie dodane przez automat w zakładzie fotograficznym, łatwo “przeciągnąć” kolor w niektórych punktach fotki – znów winę ponosi nieszczęsne ograniczenie. Cóż nam pozostaje? Otóż pokochać histogram.

Histogram, mówiąc po prostu, jest wykresem pokazującym, ile których barw zawiera obraz. Ile jest miejsc jasnych, średnich i ciemnych. Na histogramie widać od razu, czy skaner/aparat potrafił oddać całą skalę tonalną i czy zdjęcie nie zostało zepsute w laboratorium. Można z grubsza ocenić, czy warto w ogóle zabierać się do pracy – zdjęcia o ubogim histogramie raczej nie da się uratować i będzie ono wyglądało dziwnie nawet po wyszukanych zabiegach korekcyjnych. Jeśli w histogramie cała lewa strona wykresu jest bliska zeru, zdjęcie było niedoświetlone w aparacie i “wyciągnięte” na automacie, jeśli zaś brak prawej strony – jest za ciemne, ale może da się coś z tym zrobić, zwłaszcza jeśli zeskanowaliśmy je poprawnie. Obserwujmy histogram fotki podczas pracy – może nam to zaoszczędzić sporo czasu i wysiłku. Dobre “cyfraki” pokazują histogram kadru podczas fotografowania.

Drukarka kapryśną bywa

Poradziliśmy sobie z poprawkami i fotomontażami, pora jakoś upublicznić nasze dzieło. Tu znów czają się niebezpieczeństwa: a to rozdzielczość wybierzemy zbyt dużą do umieszczenia obrazka na stronie internetowej, a to drukarka zamiast koloru czerwonego drukuje jakiś… całkiem inny. Należy zadbać o to, żeby w systemie znalazł się odpowiedni profil ICM, który zapewni zgodność kolorów na monitorze z tymi, jakie ujrzymy na papierze. Profil ten warto zarejestrować w programie graficznym – obraz na ekranie będzie z grubsza odpowiadał rzeczywistemu wyglądowi obrazka. Aha, jeszcze papier… Powinien być dobrej jakości…

Jak widać, nie jest wcale łatwo uzyskać zadowalające efekty na wszystkich etapach prac graficznych. Na następnych stronach działu pokażemy, że jest to jednak najzupełniej możliwe.

Gęstość optyczna skanera

Aby czarne było czarne

Czasem wśród parametrów technicznych skanera pojawia się wartość gęstości optycznej, podawana liczbowo z sufiksem D, np. 3,8D. Producenci tańszych modeli zwykle wstydliwie pomijają ten parametr, tymczasem jest on bardzo ważny dla jakości skanu. Gęstość optyczna, czyli dynamika skanera, określa, jaką część pełnego zakresu od czerni do bieli “widzi” nasze urządzenie. Zakres ten został wyskalowany od 0 do 4 i takie są możliwe wartości dynamiki skanera. Jeśli gęstość optyczna wynosi np. 2,5, to skaner potrafi oddać 62,5% pełnego zakresu od czerni do bieli, przy czym nie wiemy, czy będzie to obszar od czerni do jasnej szarości, czy od ciemnej szarości do bieli. Dynamika określa rozpiętość możliwych tonów, a nie ich bezwzględne wartości.

Skaner o małej dynamice potraktuje część tonów jako zupełnie białe lub zupełnie czarne, choć dałoby się wśród nich wyłowić różnice w jasności. Najprościej przekłada się to na wzrost kontrastu skanu. Ważne jest więc, żeby nasze urządzenie miało możliwie dużą dynamikę, co pozwoli uratować sporo niedoświetlonych lub prześwietlonych zdjęć.

Więcej:bezcatnews