Zagłada czai się w mroku

Dokładnie 10 lat temu ukazała się w CHIP-ie recenzja gry Doom II. Jej autor wypowiadał się w entuzjastycznym tonie między innymi o grafice, której tylko “krok brakuje do wirtualnej rzeczywistości”, i chwalił “ciekawy, rozbudowany scenariusz”. Uśmiechając się pod nosem, spójrzmy, jak wygląda Doom dzisiaj.

Trzeba przyznać, że już sam pomysł reanimowania tak wiekowego tytułu dowodzi odwagi. Przecież 10 lat to w świecie komputerowej rozrywki cała epoka! Trzeba mieć tupet, by w XXI wieku proponować graczom kolejną część tytułu sprzed tylu lat. Na sukces można liczyć chyba tylko wtedy, gdy ma się za plecami legendę – grę, która swego czasu tworzyła historię całego gatunku. I w tym jest właśnie cały szkopuł z najnowszą produkcją id Software – czy traktować ją jako kontynuację programu sprzed lat, czy jako propozycję dla współczesnego gracza? Od wyboru perspektywy zależy ocena, a jest ona w obu przypadkach różna.

Doom 3
Wymagania: Windows 2000/XP, procesor 1,5 GHz, 384 MB RAM-u, karta graficzna z 64 MB RAM-u, ok. 2,2 GB na dysku
+ świetna oprawa graficzna i dźwiękowa, mroczny klimat
– archaiczność rozgrywki
Cena: 199 zł
www.lem.com.pl

Doom 3 ma prostą fabułę: marsjańska stacja kosmiczna zostaje opanowana przez najróżniejsze postacie pochodzące z piekła, a gracz musi sobie z tą sytuacją poradzić. Naturalnie za pomocą wszelakiego autoramentu pukawek, szybciej lub wolniej odsyłających “gości” w niebyt. Czyli nic nowego. Zdawali sobie oczywiście z tego sprawę twórcy i zdecydowali się na element dodatkowy w postaci stosunkowo rozbudowanej historii, rozwijającej się przed graczem w wyniku jego działań. Sprowadzają się one przede wszystkim – oprócz naciskania spustu – do zbierania i odczytywania listów oraz wiadomości głosowych, pozostawionych na marsjańskich palmtopach. To niewątpliwie miły, wzbogacający akcję dodatek, pozwalający na zaserwowanie nawet pewnej dawki humoru. Nie jest to jednak żadna nowość – sklejanie historii z fragmentów układanki mieliśmy już chociażby w Unrealu czy grach z serii System Shock. Nawiązania konstrukcyjne do tych tytułów (oraz Half-Life’a) są dość czytelne i mają na celu wykreowanie atmosfery niepewności, osaczenia i po prostu strachu. Temu samemu służy charakterystyczne wykorzystanie oprawy graficznej. To najbardziej uderzająca cecha Dooma 3 – akcja przez większość czasu toczy się w ciemnościach, które rozjaśniać sobie musimy przy użyciu latarki. Doskonale sprawdza się tutaj nowy engine graficzny – gra świateł i cieni w połączeniu ze świetnym dźwiękiem rzeczywiście doprowadzić może na skraj zawału serca.

Chyba że wcześniej się znudzimy – to największy zarzut graczy. Narzekają oni między innymi na liniowość fabuły i przestarzałe efekty typu “potwory wyrastające znikąd”. Rzeczywiście, mimo że twórcy zrobili naprawdę wiele, by uwspółcześnić Dooma, pozostaje on sobą – prostą “strzelanką”. Jeśli zatem przyjmiemy punkt widzenia starszych graczy (jak wykazują amerykańskie badania, średnia wieku miłośników Dooma to 29 lat) i pogodzimy się ze specyficzną konwencją, zapewnimy sobie wiele godzin doskonałej rozrywki. Jeżeli jednak mamy współczesne wymagania z okolic chociażby Deusa Eksa, możemy się trochę rozczarować.

Przypomnę jeszcze jeden fragment recenzji sprzed 10 lat – narzekania na rozbudowane wymagania sprzętowe. Pozostał on aktualny. Doom 3 rzeczywiście wymaga stosunkowo mocnej maszyny: Trzygigahercowy procesor, 1 gigabajt RAM-u i najnowsza karta graficzna na pewno nie będą się przy nim nudzić. Nie znaczy to jednak, że użytkownicy nieco wolniejszych pecetów nie mają po co instalować tej gry – engine jest na tyle elastyczny, że nie tracąc wiele z atrakcyjności, możemy go dostosować do słabszego procesora czy karty graficznej. Pamiętajmy, że nowe produkcje id Software zawsze nieco wyprzedzają swój czas – na tym enginie opartych zostanie zapewne co najmniej kilkanaście innych gier, które pojawiać się będą na rynku przez następne kilka lat. Aż do czasu… Dooma 4?

Więcej:bezcatnews