…i jeszcze raz proszę!

Na pierwszy rzut oka Novell Linux Desktop to nic innego jak kolejne wydanie niezbyt lubianego w światku linuksowym SuSE. Tak też początkowo potraktowałem tę dystrybucję – ot, kolejna firma próbuje zrobić interes na pracy rzeszy pasjonatów z całego świata. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że pracujący teraz pod skrzydłami Novella niemiecki producent dystrybucji Linuksa włożył sporo pracy i serca w takie przygotowanie swojego produktu, aby można nim było zastąpić Okienka Microsoftu praktycznie w dowolnej firmie.

Na instalacyjnym krążku DVD znajdziemy większość narzędzi, które mogą się przydać w biurze. Sztandarowy przykład to oczywiście Open-Office.org, jednak na tym nie koniec. Oprócz świetnego konkurenta Outlooka – Evolution – standardowo mamy do dyspozycji program podobnej klasy, czyli Kontact, który oferuje m.in. narzędzia pracy grupowej wykorzystujące protokół IMIP (podobnie jak Outlook czy Lotus Notes). Cieszą takie aplikacje, jak klient serwera Citrix MetaFrame, przeglądarka woluminów Net-Ware’a czy programy do łączenia się ze zdalnymi maszynami za pośrednictwem usług RDP i VNC. Oczywiście nie brak klasycznych, spotykanych w większości dystrybucji Linuksa aplikacji – a to, czego nie ma na płycie instalacyjnej, najczęściej znajdziemy w Sieci w postaci pakietów RPM.

Novell Linux Desktop 9
Wymagania: procesor(y) Pentium, 256 MB RAM-u, 2-3 GB na dysku
+ ciekawe i funkcjonalne narzędzia administracyjne
– błędy w tłumaczeniu nazw opcji
Cena: ok. 200 zł
www.novell.com

Producent kusi klientów instytucjonalnych szeregiem potencjalnych korzyści, wynikających z zakupienia stosunkowo niedrogiej licencji na użytkowanie Novell Linux Desktop. Należą do nich m.in. znana na całym świecie (choć może nieco zdewaluowana) marka producenta i związany z nią system szkoleń, certyfikatów oraz sztab serwisantów, z pomocy których można skorzystać w krytycznych wypadkach. Administratorom większych sieci przyda się wersja systemu wyposażona w mechanizmy ZENworks Linux Management ułatwiające zdalne zarządzanie OS-em. Novell szczyci się również, przystosowanym do rynku korporacyjnego, systemem dystrybucji poprawek, co jest już może mniej cenne niż wcześniej wymieniane atuty (bo i tak większość błędów poprawiają autorzy poszczególnych składników systemu), ale raczej dobrze świadczy o producencie i jego chęciach.

Produkt Novella ma też – rzecz jasna – wady. Nie są one jednak na tyle istotne, aby przesłoniły zalety (no, może poza obsługą jednej, jedynej platformy sprzętowej). W większości można je też wyeliminować niewielkim nakładem pracy. Ot, niefortunne tłumaczenia opcji w KDE czy niektórych aplikacjach (typu: “przeglondarka” internetowa czy zapora ogniowa “maskaradującej” pakiety) lub podskakująca za wskaźnikiem myszki ikona uruchamianego w KDE programu, jako żywo przypominająca mi gadające spinacze z MS Office’a. I chociaż nie udziela mi się euforia bijąca z folderów reklamowych Novella, mariaż tej firmy z SuSE zaczyna przynosić owoce, z których mogą już dziś korzystać średnie i duże firmy. Małe i domowe biura, przynajmniej te nasze, pewnie nadal będą się zadowalały kradzionymi Windows, ale i dla nich Novell Linux Desktop nie jest bynajmniej poza zasięgiem. Aha, byłbym zapomniał: szata graficzna nowego SuSE, wzbogacona czerwonymi akcentami Novella, jest naprawdę ładna…

Więcej:bezcatnews