Jeden pecet = jedno drzewo

Niech przemówią liczby! Pozbawione emocji dane statystyczne przemawiają do nas dużo lepiej niż najbardziej kwieciste apele i memoranda na temat ochrony środowiska. Statystyki dotyczące zanieczyszczenia środowiska przez branżę komputerową nie wyglądają tymczasem optymistycznie.

Według szacunków Organizacji Narodów Zjednoczonych statystyczny komputer waży dwadzieścia cztery kilogramy. Uwzględnia się tutaj masę wszystkich części, od obudowy i monitora, poprzez kable połączeniowe i urządzenia peryferyjne, po klawiaturę i pendrive. Produkcja takiego przeciętnego dwudziestopięciokilogramowego komputera osobistego wymaga tyle energii, ile zużyto by na wytworzenie 240 kg paliw mineralnych. Do tego należy doliczyć jeszcze różnorakie chemikalia użyte w procesie produkcyjnym (kolejne nieco ponad 20 kg) oraz aż 1500 litrów wody. Ale oczywiście nawet laik wie, że zanieczyszczenia i energochłonność produkcji komputerów to zaledwie czubek góry lodowej, której solidną podstawę stanowi utylizacja bądź odzysk (recykling) złomu powstałego po wyeksploatowanych już maszynach.

Na korzyść producentów przemawiają względnie dobrze rozwinięty recykling metali, nadal stanowiących główne elementy obudów komputerów, czy ewentualnie odzysk szkła z monitorów (coraz mniejszy wraz z popularyzacją wyświetlaczy LCD). Lecz ciągle podstawowymi problemami będą elektronika i elementy plastikowe, których zarówno utylizacja, jak i składowanie stanowią takie same wyzwanie jak w przypadku każdego innego rodzaju tworzywa sztucznego. Ponownie liczby okazują się nieubłagane. Amerykanie wyrzucają lub wymieniają średnio 133 000 pecetów dziennie. Szacuje się, że do roku 2010 aż czterysta milionów komputerów osobistych trafi na wysypiska śmieci!

Problem nie do rozwiązania

O ochronie środowiska w miarę głośno mówi się na świecie od ponad pięćdziesięciu lat. Pomimo tego działania największych producentów sprzętu elektronicznego i elektrycznego – w tym komputerów – można nazwać zaledwie raczkowaniem.

Apple, pod naciskami ekologów, uruchomił program odzysku sprzętu własnej produkcji. Wybrane sklepy na terenie Stanów Zjednoczonych przyjmują zużyte bądź trwale zepsute iPody, wydając w zamian kupon upoważniający do 10% zniżki na zakup nowego odtwarzacza. Sprzęt tego rodzaju zawiera ołów i toksyny, które po zbiórce będą przetwarzane zgodnie z obowiązującymi normami i procedurami. Ale co z tego? Akcja objęła swoim zasięgiem wyłącznie USA, mimo że Apple sprzedaje swoje produkty na całym świecie. Przyjmowane są tylko iPody – zaledwie jeden produkt z bogatej oferty firmy. Sklepów przyjmujących zużyty sprzęt jest zaledwie sto, co jest liczbą śmieszną wobec ponad sześciuset milionów obywateli Stanów Zjednoczonych.

Z ciekawą inicjatywą wyszedł NEC. Japoński koncern elektroniczny zdeklarował się, że będzie odkupywał od swoich klientów starszy sprzęt komputerowy, który kiedyś został wyprodukowany przez firmę. Ponadto za każdego peceta odkupionego od klientów w okresie od 1 kwietnia do 15 lipca na południowoaustralijskiej Wyspie Kangurów zasadzi jedno drzewko – akację lub eukaliptusa. Miły gest, bo każde takie drzewko w ciągu całego swojego życia zasymiluje około pięćset kilogramów tlenków węgla i dzięki chlorofilowi, w procesie fotosyntezy, przetworzy je na niezbędny do życia tlen.

Odkupowanie kilkuletniego, lecz ciągle sprawnego sprzętu to z pewnością oferta poprawiająca wizerunek firmy, ale bez wpływu na globalny poziom zanieczyszczeń. Akcja dotyczy bowiem tylko obecnych klientów firmy NEC i obejmuje tylko Japonię.

Europejskie podwórko

Na świecie wielkie koncerny produkujące komputery i sprzęt peryferyjny dopiero raczkują na polu ekologii. Najwięcej działań mających na celu ochronę przyrody podejmuje się w Japonii, która ma bardzo restrykcyjne pod tym względem przepisy. W większości pozostałych krajów truciciele i śmieciarze pozostają prawie bezkarni.

W Unii Europejskiej sprawa wygląda nieco inaczej. Nie znaczy to, że odpady powstające po produkcji czy użytkowaniu sprzętu elektronicznego są mniejsze! W samej Wielkiej Brytanii powstaje rocznie około miliona ton odpadów tego rodzaju, a wartość ta ma tendencję wzrostową, zwiększając się o 3-5% co roku. Jednakże Unia Europejska już jakiś czas temu podjęła próbę uregulowania tej wolnoamerykanki, publikując dwie dyrektywy dotyczące tego sektora gospodarki (patrz: $(LC67614:Truciciel nasz powszedni)$). Szerzej na ten temat piszemy w ramce “Unijne przepisy a ekologia”.

Śmiecić już nie wolno

Głównym priorytetem europejskich dyrektyw jest zapobieganie powstawaniu wymienionych odpadów poprzez powtórne ich użytkowanie, recykling i inne formy odzysku.

Europejskie regulacje kładą silny nacisk na redukcję odpadów po produkcji wkładów do urządzeń związanych z wydrukiem – drukarek, faksów i kopiarek. Dlatego firmy wytwarzające sprzęt tego rodzaju oraz wkłady już zaczęły poprawiać procesy technologicznie, zmniejszające zanieczyszczenia. Niektóre koncerny, jak HP czy Fujitsu, już od lat przykładają wagę do aspektów ekologicznych. Druga z tych firm od dawna oferuje notebooki, przy produkcji których liczbę odpadów zmniejszono znacznie poniżej wymogów najostrzejszych norm.

Z pewnością czynnikiem mobilizującym dla części przedsiębiorstw staną się wysokie kary za nieprzestrzeganie przepisów, ale wpływ ma też zapewne nagłośnienie problemu. Raczej żadna firma nie chciałaby otrzymać etykietki truciciela, więc to lęk przed utratą dobrego imienia powinien być najskuteczniejszym środkiem skłaniającym przedsiębiorstwa do dbałości o naturę.

Więcej:bezcatnews