Kto mieczem wojuje…

Trudno znaleźć użytkownika Internetu, który nie zetknąłby się z jakąś formą spamu. Niechciana informacja towarzyszy nam w wiadomościach e-mailowych, komunikatorach, SMS-ach,na forach i w telefonii internetowej. Spamerzy nie tylko okradają nas z czasu i pieniędzy, ale także generują zbędny ruch w Sieci. Szacuje się, że w USA 70-80% wszystkich e-maili stanowią reklamy viagry, taniego oprogramowania, środków odchudzających etc.

Co to prawo da

Rządy wielu państw starają się stawić czoła problemowi, wprowadzając różne – nie zawsze efektywne – rozwiązania legislacyjne. W USA jest nim dyrektywa CAN-SPAM, która sprawiła, że wysyłający niechciane reklamy zaczęli dodawać do przesyłek odsyłacz. Jego kliknięcie teoretycznie ma usuwać dany adres z listy mailingowej wysyłającego. Zazwyczaj prowadzi to jednak do dopisania się do kilku innych list. Dyrektywa nakazuje także podawanie w przesyłce prawdziwego adresu nadawcy, ale nikt tego nie przestrzega. Podobnie jest w Unii Europejskiej. Rozsyłania spamu zakazuje tu obowiązująca od 2003 roku dyrektywa o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Rozporządzenia do niej w poszczególnych państwach pozwalają ścigać spamerów i karać ich grzywną. W praktyce jednak mało kto jest na tyle zdeterminowany, żeby donosić o spamie policji bądź próbować pozywać nadawcę e-maili. Takich procesów w Polsce jest kilkanaście w ciągu roku, a zasądzane grzywny są niskie i opiewają na ogół na kilkaset złotych.

Amerykanie walczą

Tymczasem problemem spamu skutecznie się zajęły amerykańskie firmy. Jedną z nich jest AOL, który w poprzednim roku otrzymał ponad 100 tys. skarg od swoich klientów na działalność jednego ze spamerów. Nadawca niechcianych listów został namierzony i pozwany do sądu. Na mocy zawartej ugody AOL skonfiskował jego wóz, sztabki złota oraz sporą sumę pieniędzy, które zostały rozlosowane wśród użytkowników wielu serwisów firmy.

Nie gorzej radzi sobie Microsoft. Na początku sierpnia tego roku wygrał sprawę sądową ze Scottem Richterem (jednym z najlepiej znanych spamerów). Zgodnie z wyrokiem Richter zapłacił gigantowi z Redmond 7 mln USD. Do sierpnia tego roku Microsoft wniósł przeciw spamerom 135 spraw sądowych, w tym aż 100 w USA. Łączna kwota zasądzona na rzecz skarżącego wyniosła 880 mln USD.

Broń się sam!

Zawartość naszych skrzynek pocztowych często dowodzi, że firm takich jak AOL i Microsoft jest wciąż zbyt mało, by poradzić sobie ze wszystkimi spamerami. Dlatego internauci szukają metod samoobrony. Już od dłuższego czasu działa serwis The Lad Vampire, który zajmuje się generowaniem sztucznego ruchu w witrynach fałszywych banków i loterii, reklamowanych na ogół za pośrednictwem spamu. Twórcy Lad Vampire’a chwalą się, że udało im się do tej pory doprowadzić do zamknięcia aż 479 takich stron.

Aby uczestniczyć w projekcie, wystarczy wejść na stronę www.aa419.org/vampire/lad-vampire.php. W ten sposób będziemy generować zapytania do zwalczanych witryn. Twórcy zapraszają również do nadsyłania kolejnych adresów zasługujących na zamknięcie.

W ramach akcji “Make LOVE not SPAM” portal Lycos zaproponował podobny mechanizm. Programiści firmy stworzyli wygaszasz ekranu, który wysyłał zapytania do stron WWW należących do spamerów. Według danych Lycosa w ciągu miesiąca działało średnio nawet 110 tys. wygaszaczy. Akcja cieszyła się dużym powodzeniem, jednak 21 grudnia 2004 r. przedsięwzięcie zostało zakończone; nie do końca wiadomo, dlaczego.

Inną propozycją jest program izraelskiej firmy Blue Security. Aplikacja najpierw identyfikuje adres strony WWW spamera, który przysłał do nas wiadomość. Następnie wypełnia na niej formularz zamówienia reklamowanych produktów, nie podając jednak danych użytkownika. Zamiast tego wpisuje treść skargi.

Część osób uważa, że takie działania mogą być niezgodne z prawem. “Rozmyślne ataki przeciwko stronom WWW są nielegalne” – stwierdził John Levine zasiadający w radzie Coalition Against Unsolicited Commercial E-mail. Przedstawiciel Blue Security – Eran Reshef – odpiera te zarzuty. Twierdzi, że program jego firmy pozwala jedynie użytkownikom na złożenie skargi, do czego przecież każdy ma prawo.

Wszystkie tego typu akcje mają podobne zadanie: zwiększyć koszty funkcjonowania spamerskich przedsiębiorstw. Niestety, walka z serwisami “zaśmiecającymi” Internet jeszcze bardziej obciąża Sieć. Ale czy to nie jest cena, którą jesteśmy gotowi zapłacić za poczucie, że sprawiedliwości stało się zadość?

Więcej:bezcatnews