Terra incognita

Planując odwiedziny znajomego mieszkającego w Stanach, nie tylko sprawdziłem, jak do niego dojechać, ale także dzięki zdjęciom satelitarnym mogłem obejrzeć okolicę jego domu widzianą z lotu ptaka, a przy odrobinie wysiłku policzyć drzewa rosnące w jego ogrodzie.

Cenzura w Ameryce!

Z lekkim niepokojem odebrałem więc informację o próbach cenzurowania map Google’a. Już dzisiaj zamiast fotografii Białego Domu, Kapitolu czy siedziby wiceprezydenta USA zobaczymy cyfrowo rozmazane plamy. W czasach permanentnego zagrożenia terroryzmem takie działania wydają się zrozumiałe. Jednak bez żadnych przeszkód na tej samej mapie można przyjrzeć się np. bazie amerykańskich sił powietrznych Edwards w Kalifornii albo budynkowi Pentagonu. Internauci odnaleźli nawet supernowoczesny bombowiec B-2, a odsyłacz do odpowiedniego fragmentu mapy znajdziemy na stronie mapy.pomocnik.com.

Więcej białych plam

Na razie jedynie amerykańskie władze mają przywilej cenzurowania map Google’a, ale to się może wkrótce zmienić. Australijska Agencja Energii Atomowej również wystosowała prośbę o “zamazanie” zdjęć jedynego reaktora atomowego w tym kraju. Jeśli Google na to przystanie, to czemu miałby odrzucać prośby od kolei, centrów handlowych itp. Te obiekty też przecież są potencjalnym celem ataku terrorystów, a ich właściciele także mogą zwrócić się do serwisu z podobnym apelem.

Od paru lat trwa wojna z terroryzmem i w jej imię poświęcono wiele naszych praw, przywilejów czy wygód, można zatem przeboleć parę białych plam na mapie. Tylko właściwie po co? Od zdjęć Białego Domu czy Kapitolu roi się w Internecie. Nawet gdyby potencjalni terroryści nie byli w stanie zdobyć ich w inny sposób, to wciąż istnieją serwisy, na których ocenzurowane przez Google obiekty są świetnie widoczne.

Załóżmy na chwilę, że serwis Maps.Google stanowi jedyne internetowe źródło tego typu informacji. Zamieszczane tam zdjęcia satelitarne pochodzą sprzed dwóch lat. Nie jestem ekspertem w tej kwestii, ale trudno mi uwierzyć, aby terroryści, którzy dysponują środkami pozwalającymi porwać samolot pasażerski albo skoordynować kilka jednoczesnych zamachów bombowych, nie byli w stanie zdobyć lepszych zdjęć atakowanych obiektów niż te ściągnięte z Google’a…

Miejmy nadzieję, że do listy ocenzurowanych lokacji dołączy już jak najmniej obiektów. Serwis będący jeszcze w fazie beta zapowiada się wyjątkowo interesująco. Szkoda by było, gdyby się okazało, że nie będziemy mogli w pełni wykorzystać możliwości stworzonych przez programistów z powodu wątpliwej skuteczności zabezpieczeń antyterrorystycznych.

Więcej:bezcatnews