Dlaczego kłamiemy

Zgodnie z obiegową mądrością prasa jest sprzedajna, kłamliwa i zmanipulowana. W pogoni za zyskami już dawno zaprzedała swoją wiarygodność. Ba! Zawiera nawet reklamy, które – jak powszechnie wiadomo – są dowodem ciemnych interesów łączących sprzedawcę miejsca na anons z dystrybutorem. Najgorzej postrzegane to jest, zwłaszcza gdy np. obok testu dysków twardych znajduje się reklama Seagate’a czy Toshiby, a już koronny dowód nieczystej gry stanowi zamieszczenie płatnego ogłoszenia zwycięzcy.

Reklamy w Sieci – nawet gdy są to ogłoszenia wychwalające produkty, które zwyciężyły w opublikowanych tuż obok testach – nie wywołują takich emocji. U nikogo też nie wzbudza wątpliwości, że te banery i pop-upy są jedynym sposobem finansowania portali. Tu podejrzeń o przekupstwo nie ma, choć reklamodawca jest w darmowych mediach elektronicznych bez porównania ważniejszy niż w “papierze”, który znaczną część dochodów czerpie ze sprzedaży w kioskach. Większa wiarygodność Internetu i stosowana wobec niego taryfa ulgowa mają oczywiście swoje przyczyny, choć są one odmienne od tego, co się powszechnie uważa.

Dziedzictwo komunizmu

Słowo drukowane od dziesięcioleci ma w Polsce złą opinię. Używanie mediów jako tuby propagandowej władz przyzwyczaiło ludzi do tego, by wątpić w najbardziej niewinne doniesienia. Oczywiście najmłodsze pokolenie nie pamięta tego okresu, ale nieufność do druku odziedziczyło po rodzicach i dziadkach, generalizując krytycyzm wobec polityki na wszelkie informacje. Internet, jako nowe medium, nie jest obciążony tym piętnem.

Łamy prasy są ograniczone, tymczasem w Sieci jedną myszkę można opisywać nawet na dwudziestu stronach i nie podnosi to kosztów takiej publikacji. W ten sposób łatwiej udowodnić swoje racje, przedstawić wszystko od A do Z, ale równie łatwo – lub nawet łatwiej – zagadać odbiorcę, ukryć myślową pustkę pod obfitym pustosłowiem, ilością nadrobić braki jakościowe.

Łatwiej krytykować za czyimiś plecami niż postawić zarzuty wprost. Możliwość dyskusji z autorem artykułu pozwala nie tylko wyjaśnić nieporozumienia, ale także tworzy więź między publikującym a czytającym. Dziennikarz portalowy staje się swojakiem, z którym można zawrzeć wirtualną znajomość, a wiadomo, że przyjaciołom wiele się wybacza. Broni się go też przed “obcymi”, którzy wyłaniają się z otchłani Internetu i ośmielają się mieć wątpliwości wobec “naszego” autorytetu.

Autorytet portalowy

W ten sposób rodzą się sieciowi guru. Często ich zasięg ogranicza się do jednego forum, niekiedy udaje im się zyskać szersze uznanie. Swoją wiarygodność tylko początkowo budują na własnej fachowości w obrębie jakiegoś tematu później znacznie istotniejsze są osobiste relacje z grupą wsparcia. Towarzystwa Wzajemnej Adoracji są charakterystyczne praktycznie dla każdej społeczności internetowej i choć niekiedy bywają mniej lub bardziej izolowane przez część stałych bywalców forów czy grup dyskusyjnych, to są niezwykle skuteczne w tępieniu opinii sprzecznych z własnymi.

Owszem, bywa, że mieszkający w Chicago milioner, autorytatywnie wypowiadający się o najnowszych włoskich samochodach, zostanie zdemaskowany jako 13-latek z Pcimia Dolnego, ale dzieje się tak częściej, gdy brak mu umiejętności retorycznych, niż gdy zdradzi się lukami w wiedzy fachowej. Takich błędów nie popełniają zawodowcy, czyli teoretycznie bezstronni internauci, którzy są pracownikami firm oferujących omawiany na danym forum sprzęt lub usługi. Wiarygodność ich opinii jest wątpliwa, ale niezwykle trudno to zdemaskować.

Swojskie medium

Możliwość wypowiadania się na internetowych forach sprawia, że stają się one “przestrzenią swojską” dla internautów. Portal czy grupa dyskusyjna jest “domem” – miejscem, z którym wiążą się pozytywne emocje, gdzie zawsze można liczyć na pomoc, zrozumienie i wsparcie.

Internet staje się też przez to bardzo konserwatywny. Uczestnicy sieciowych forów szukają raczej potwierdzenia powszechnie znanych opinii niż rzeczowych argumentów. Pozycja znanych i renomowanych marek jest tu mocniejsza i trudniejsza do podważenia niż w mediach tradycyjnych. Sporo tu też różnego rodzaju mód na jedyne słuszne – na różnych opiniotwórczych forach – gadżety. Zabawne, że wcale nie tak rzadko udaje się przyłapać osoby rekomendujące sprzęt, którego nigdy nie miały w rękach. Ich uzasadnienie? “Bo przecież wszyscy to wiedzą”. Oczywiście wszyscy w tej części Internetu.

Prawda dla każdego

Nowością są “internauci sponsorowani”, czyli osoby udające użytkowników różnych gadżetów, a opłacone przez firmy. Ich zadaniem jest kształtowanie opinii na temat danej marki lub produktu. Często podpisani pseudonimem prezentują swoją, opłaconą wersję prawdy.

Internet jest zbiorem tysięcy różnych subiektywnych prawd: histerycznych, emocjonalnych, sponsorowanych, solidarnych z forumowymi opiniami, motywowanych zawiścią lub rozczarowaniem. To tylko my, prasa i inne tradycyjne media, kłamiemy.