Walczące maszyny

Na okrągłym ringu stoją ustawione naprzeciwko siebie dwie maszyny. Po komendzie sędziego, dającej sygnał do rozpoczęcia walki, roboty ruszają i usiłują wzajemnie zepchnąć się z planszy. Tak wyglądają zawody sumo robotów – przynajmniej w teorii.

Jak można było zobaczyć 22 kwietnia tego roku w Poznaniu na Festiwalu CybAiRBot 2006, sprawa okazała się jednak znacznie bardziej skomplikowana. Podstawowym problemem podczas zawodów sumo robotów było zagadnienie, które nigdy nie zajmuje uwagi żywym zapaśnikom: gdzie jest przeciwnik? Zdarzało się, że uczestnik turnieju dynamicznie ruszał do przodu po to tylko, by przejechać całą planszę i… spaść z platformy, przegrywając rundę. Choć roboty wyposażone były w sensory wykrywające zarówno przeciwnika, jak i koniec planszy, to określenie pozycji własnej i przeciwnika okazywało się w wielu wypadkach głównym wyzwaniem.

Emocje były równie silne jak w bardziej klasycznych zawodach sportowych, doping gorący, a emocje wśród projektantów wielkie. Ostatnie poprawki w konstrukcji maszyn wprowadzano jeszcze na ringu, tuż przed walką.

W zawodach wzięło udział 31 maszyn zbudowanych przez stu studentów uczelni z całego kraju. Liczba widzów sięgała półtora tysiąca, czyli była dwukrotnie większa niż podczas zeszłorocznego festiwalu. W finale zwyciężył robot Bender, zbudowany przez Adama Schmidta i Macieja Goryczkę z Wydziału Elektrycznego Politechniki Poznańskiej, który pokonał maszynę o nazwie H5, będącą dziełem studentów Politechniki Krakowskiej.

Spryt czy siła?

Środek areny był w kolorze czarnym, podczas gdy brzegi pomalowano na biało. Każdy robot wyposażony był w sensory, wykrywające zmianę odcienia podłoża, a tym samym ostrzegające przed zbliżaniem się do krawędzi. Jeden z konstruktorów sprytnie pomalował dolną część swojej maszyny na kolor biały, licząc na zmylenie przeciwnika, który powinien uciekać ze zwarcia, obawiając się upadku z planszy.

Inna ciekawa taktyka, którą stosował kolejny robot, polegała na częstym wykonywaniu… piruetów. Zapewne miało to zmylić przeciwnika, być może także zepchnąć w bok atakującego i zejść z linii uderzenia. Nie udało mi się wprawdzie zaobserwować, by taktyka ta przyniosła jakiś efekt, ale była spektakularna.

Najskuteczniejszym działaniem było jednak ruszenie na przeciwnika i po prostu zepchnięcie go z ringu. Często dochodziło do przepychanek, w których obaj zawodnicy po prostu stali w miejscu, bezskutecznie warcząc silnikami. Gdy widać było, że nie ma co liczyć na rozstrzygnięcie, starcie przerywano i zaczynano od nowa.

Podobnie jak w prawdziwym sumo, zakazane były techniki mające na celu trwałe uszkodzenie przeciwnika. W tym wypadku niedozwolone było wbudowanie w roboty miotacza płomieni, katapulty czy pomp pryskających kwasem. Mimo to młodzi konstruktorzy, wystawiający swoich zawodników w CybAiRBot, mogli popisać się pomysłowością. Jeden wymóg regulaminu głosił, że maszyny startujące w zawodach sumo muszą być całkowicie autonomiczne. Jakąkolwiek formę zdalnego sterowania wykluczono, więc kwestia algorytmów sterujących maszyną była sprawą istotną. Jak się jednak okazało, o powodzeniu decydowały w równym względzie innowacje mechaniczne.

Najbardziej efektywne okazały się konstrukcje, które wsuwały przeciwnikowi pod koła pomost, uniemożliwiając mu tym samym manewrowanie. Jedna z maszyn, bardzo skutecznie stosująca tę taktykę, przegrała dopiero wówczas, gdy nie zdążyła rozłożyć pomostu.

Od sztucznej inteligencji po teleoperacje

Festiwal CybAiRBot to nie tylko zawody, ale także wykłady i pokazy, popularyzujące osiągnięcia i zastosowania robotyki. W kuluarach można było zobaczyć pokaz działania robota saperskiego, wykorzystywanego przez polską policję do rozbrajania ładunków wybuchowych. Prezentowano także dorobek ośrodków zajmujących się robotyką, np. autonomiczne urządzenie wielkości świerszcza, wyposażone w panel słoneczny na grzbiecie i kierujące się w stronę światła, będącego jednocześnie sposobem zasilania. Oprócz zawodów sumo odbył się także konkurs na najciekawszą konstrukcję. Interesującym projektem był tu robot przeciwpożarowy: maszyna samodzielnie ma wykrywać płomień, a następnie kierować się w jego kierunku i gasić go za pomocą wbudowanych zbiorników z wodą. Choć urządzenie miało poważne problemy z pokonaniem świeczki, to z pewnością pomysł na automatycznego strażaka jest innowacyjny.

Na towarzyszących zawodom wykładach prezentowano wizje rozwoju maszyn, prognozując stworzenie prawdziwej sztucznej inteligencji około roku 2012. Prezentowano też zastosowania robotów np. przy operacjach chirurgicznych. Najsłynniejsze z nich to Zeus i daVinci – jedyne automaty zdolne samodzielnie operować. Na razie te i podobne urządzenia wykorzystuje się do przeprowadzania zdalnych operacji. Wykorzystanie maszyn w chirurgii ma swoje plusy i minusy. Korzystając z nich, można wykonywać mniejsze cięcia, redukujące ubytek krwi i skutkujące szybszą rekonwalescencją, ale zabiegi takie trwają dłużej, niż gdyby zostały wykonane ręką człowieka.

Warto podkreślić polskie osiągnięcia, np. robot kardiochirurgiczny RobIn Heart. Skonstruowany został pod kierunkiem profesora Zbigniewa Religi oraz doktora Zbigniewa Nawrata przez Fundację Rozwoju Kardiochirurgii oraz pracowników Politechnik Łódzkiej i Warszawskiej (patrz: “$(LC77097:Serce dla maszyny)$”). Warto przypomnieć, że był to trzeci robot kardiochirurgiczny na świecie.