Przypałani na cyberseksie

W pochmurny wiosenny dzień do redakcji zadzwonił czytelnik. Na pierwszy rzut oka sprawa prozaiczna – porada na temat bezpieczeństwa. Jednak, gdy zaczęliśmy rozmawiać, okazało się, że historia, którą ma do opowiedzenia, dotyczy zupełnie innych obszarów ludzkiej egzystencji – tej intymnej, o której nigdy nie mówi się publicznie.

Pod koniec rozmowy wiedziałem już, że opowiadający ją student nie będzie chciał, aby opisać jego przypadek. Ale ponieważ ten ostatni jest pouczający dla wszystkich czytelników, postanowiliśmy to zrobić, oczywiście bez ujawniania żadnych danych personalnych. Dyskrecja jest konieczna, bo gdyby jego przyszła żona dowiedziała się, jak bardzo gadatliwego będzie miała męża, na pewno dwa razy zastanowiłaby się przed wypowiedzeniem sakramentalnego “tak”. Ale nie uprzedzajmy wypadków…

Opowieść studenta

Student ma dziewczynę, a właściwie już prawie narzeczoną, również studentkę. Obydwoje mieszkają w akademikach, ale w różnych częściach miasta. Znaleźli jednak sposób na intymne bycie razem – gdy zostają w pokojach sami, odpalają Skype’a, ustanawiają konferencję wideo, po czym zachowują się bezpruderyjnie, robiąc to, na co mają ochotę.

Tak miało być i tego wieczoru, na który dziewczyna specjalnie kupiła bardzo seksowny kostium. Po nawiązaniu połączenia zaczęła striptiz. O szczegóły nie pytałem, ale ze skrępowania brzmiącego w głosie mego rozmówcy domyśliłem się, że było ostro. Sielankę przerwały niecenzuralne wpisy na Skypie, w tym również anglojęzyczne. “Hej mała, zdejmij dół”, “Nie bój się, zakręć nimi” czy “Hot baby, hot:-) I want more” – to bardziej łagodne komentarze.

Dziewczyna poczuła się nagle, jakby w niedzielne popołudnie paradowała nago po centrum miasta. Zakochani szybko przerwali połączenie, ale co wyciekło do Sieci, to pewne jak amen w pacierzu, że w Sieci zostanie. Ona nie może spać, bo boi się, że ktoś nagrał jej popisy i upubliczni to w YouTube. On chce się głównie zabezpieczyć na przyszłość i w tym właśnie celu zadzwonił do redakcji. Chciał sprawdzić, czy istnieje sposób na absolutnie pewne połączenie wideo przez Skype’a.

Podglądałeś? Za kratki

Powstaje pytanie, co się tak naprawdę stało. Mariusz Ilnicki z biura prasowego Skype’a twierdzi, że komunikator jego firmy jest absolutnie bezpieczny i nie ma możliwości przechwycenia informacji z kanału, do którego nie mamy dostępu. Scenariusz musiał więc być inny – najbardziej prawdopodobny przebieg wypadków przedstawiamy w komiksie.

Ale sprawa ma jeszcze inny aspekt – prawny. Bo tego rodzaju praktyki to podglądactwo, czyli sytuacja, kiedy ktoś uchyla nam firankę i zagląda w domowe zacisze. Czy w takim wypadku możemy zgłosić sprawę do prokuratury jako przestępstwo ścigane z kodeksu karnego? Jeśli tak, jakie zarzuty musiałyby pojawić się we wniosku, by policja potraktowała sprawę poważnie? Gdyby tak się stało, nie mamy już do czynienia ze studenckim psikusem, ale z przestępstwem, za popełnienie którego można pójść za kratki.

Podglądanie to przestępstwo!

Przypadek kwalifikuje się do złożenia zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. W grę może wchodzić nawet kilka przepisów karnych, lecz właściwej kwalifikacji będzie można dokonać dopiero po szczegółowym ustaleniu stanu faktycznego. Istotne przy tym będzie, za pomocą jakich mechanizmów odbyło się “przełamanie” prywatnego przekazu i jego rozpowszechnienie. Ważne jest też pytanie, czy nie zakłócono przy tym w istotny sposób pracy systemu sieci teleinformatycznej. Dlatego niezbędne będzie przeprowadzenie przez policję szczegółowego postępowania.

Z przedstawionego opisu wnioskuję jednak, że prawdopodobnie mamy do czynienia przynajmniej z naruszeniem art. 267 kodeksu karnego, który stanowi, iż “Kto bez uprawnienia uzyskuje informację dla niego nie przeznaczoną, otwierając zamknięte pismo, podłączając się do przewodu służącego do przekazywania informacji lub przełamując elektroniczne, magnetyczne albo inne szczególne jej zabezpieczenie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.