Chcesz słuchać – płać. Chcesz zarabiać – zapomnij.

Serwis Last.fm stworzył nową jakość, jeśli chodzi o słuchanie muzyki w Sieci: nie dość, że dostępne są prawie wszystkie zasoby świata, to jeszcze działa scrobbling – system, który na podstawie indywidualnych wyborów użytkownika poznaje jego preferencje i serwuje muzykę pasującą do jego upodobań. Na dodatek masz do dyspozycji bardzo dobry interfejs – rejestrujesz się i po prostu wpisujesz kilku ulubionych wykonawców. Muzyka płynie od razu, a po kilku sesjach – już głównie ta, którą po prostu się rozkoszujesz, nawet jeśli o jej twórcach nie słyszałeś nigdy w życiu.
Serwowanie za darmo muzyki na podstawie naszych wcześniejszych wyborów było najbardziej cenioną cechą serwisu Last.fm.
Serwowanie za darmo muzyki na podstawie naszych wcześniejszych wyborów było najbardziej cenioną cechą serwisu Last.fm.

Nie dziwi więc, że serwis zdobył ogromną popularność na całym świecie – Last.fm słuchało się na imprezach, w pracy i przed snem, a wszystko pod dyktando spersonalizowanego bota. Niestety, czar prysł w kwietniu tego roku, kiedy zarząd Last.fm Ltd wprowadził opłaty za miesięczne korzystanie z serwisu. Niedużo, po przeliczeniu około 13 zł. Jako przyczynę podano konieczność rozliczania się z twórcami.

Po tej zmianie liczba korzystających z Last.fm gwałtownie maleje. Pojawia się też nowy problem dotyczący twórców. Można podzielić ich na dwa typy: altruistów i materialistów. Pierwsi chcieli za darmo dzielić się swoją muzyką z innymi – ci inni teraz muszą za to płacić. Z kolei artystę materialistę denerwuje coś innego: skoro Last.fm pobiera opłaty za to, że inni słuchają jego muzyki, to dlaczego jej twórca nie ma z tego ani grosza?

– Jeśli ktoś nie chce, żeby inni płacili za słuchanie jego muzyki w Last.fm, to niech ją po prostu usunie z naszego serwisu – odpowiada altruiście Naomi Belshiw, menedżer zarządzania prawami autorskimi w Last.fm. – Poza tym po załadowaniu swoich produkcji użytkownik uzyskuje w Last.fm dostęp do Music Managera, czyli interfejsu, który pozwala określać, czy i na jakich zasadach chce udostępniać swoją muzykę.

Sytuacja okazuje się bardziej skomplikowana, gdy ktoś skuszony banerem na głównej stronie Last.fm chce zarabiać na swoich utworach. Generalnie możliwe są tu dwa podejścia. Pierwsze polega na zawarciu przez Sieć umowy z Last.fm, który w takim wypadku udostępnia statystyki liczby odsłuchań naszych utworów. Problemem pozostaje jednak wyliczenie należnych nam kwot. Po pierwsze taryfikator jest bardzo skomplikowany – na przykład jeśli nasza muzyka jest dołączana do transmisji radiowych, to należne honorarium wynosi 10% naszego udziału w ogólnej puli abonamentów.

Brzmi nieźle, dopóki nie wyjaśniamy słowa “udział”, który wylicza się jako stosunek liczby odsłuchań naszego utworu do ogólnej liczby miesięcznych odsłuchań w Last.fm. Jak łatwo oszacować, otrzymana liczba jest tak niewielka, że większość honorariów wynosi mniej niż wartość minimalnej stawki, jaką serwis może przelać – a przecież nie można przelać kwoty poniżej 1 centa.

Drugie podejście pozostaje tym, którzy mają albo planują zawrzeć umowę z organizacją zarządzającą w imieniu twórców zbiorowymi prawami autorskimi, taką jak np. ZAiKS (Związek Autorów i Kompozytorów Scenicznych). Wtedy też sytuacja nie wygląda najlepiej. – Last.fm w rozliczeniach międzynarodowych jest reprezentowana przez nasz brytyjski odpowiednik Performing Rights Society (PRS) – wyjaśnia Andrzej Kuźmierczyk z ZAiKS-u. – Mamy z nimi umowę, według której co kwartał powinni przekazywać nam pieniądze wraz z listą rozdysponowania na konkretnych twórców.

– Dotychczas nie otrzymaliśmy z PRS ani centa z tytułu emisji polskich utworów w Last.fm – uzupełnia wypowiedź kolegi Elżbieta Kołodziejczyk zajmująca się w ZAiKS-ie rozliczeniami. Dodaje też, że jeśli jakiś polski twórca ma umowę z jej firmą, a czuje się poszkodowany i winę za to ponosi Last.fm, powinien poinformować o tym ZAiKS. Po takim wniosku stowarzyszenie oficjalnie zwraca się do PRS z prośbą o wyjaśnienie. Kołodziejczyk nie potrafiła powiedzieć, ile trwa taka procedura, ponieważ do tej pory żaden ze zrzeszonych w ZAiKS-ie twórców z takim wnioskiem nie wystąpił.

Michał Kołodziejczyk, adwokat z kancelarii KKR specjalizujący się w prawie komputerowym, dostrzega zasadniczą trudność w rozliczeniach, podkreślając, że zawarty w licencji system prowizji jest bardzo skomplikowany, a z dwóch opcji regulowania tantiem: ZAiKS czy rozliczenie przez Last.fm, doradza tę drugą, ponieważ zawieramy umowę z podmiotem, który bezpośrednio pobiera w naszym imieniu pieniądze.

A co mają zrobić ci, którzy tylko słuchają? Odpowiedź jest prosta: płacić albo zrezygnować. Bez abonamentu możemy obecnie odsłuchać w Last.fm maksymalnie 30 utworów. Później pozostają nam jedynie “polecanki” i ogólnodostępne, niespersonalizowane kanały radia internetowego.