Live View schowane głęboko
Nowy EOS oferuje też tryb Live View (kadrowanie za pomocą wyświetlacza LCD), przy czym ostrość może być ustawiana za pomocą czujnika AF lustrzanki (po chwilowym opuszczeniu lustra) lub z wykorzystaniem detekcji kontrastu. W drugim przypadku obraz cały czas widoczny jest na ekranie. Działa to sprawnie, choć ostrość ustawiana jest wolniej niż w zwykłym trybie pracy lustrzanki. Dziwi więc, że samo Live View ukryte jest głęboko w menu
i trzeba w nim się nieźle naszukać, by włączyć np. autofokus w tym trybie.
Za dużo pikseli?
Rynkowi konkurenci mają zazwyczaj matryce o rozdzielczości 10 mln pikseli, natomiast EOS 450D – 12 mln. Jak pokazał nasz test, być może nie wyszło to Canonowi na dobre, bo “szumi” mocniej niż inne tanie lustrzanki (np. Nikon D60 czy Pentax K200D). Nadal jednak poziom szumów jest w pełni akceptowalny. Większa rozdzielczość nie przyczyniła się do poprawy szczegółowości zdjęć. Na przeszkodzie stoi zapewne przeciętny obiektyw kitowy: 18-55 mm IS. Jego zaletą jest za to sprawna stabilizacja optyczna.
Nowy aparat Canona ma szansę powtórzyć sukces rynkowy poprzedników, bo to bardzo udana konstrukcja, niemal bez słabych punktów. Problemem jest jednak cena – znacznie wyższa niż konkurencyjnych modeli, ustępujących mu jednak nieco wyposażeniem.
+ Podwójny system ustawiania ostrości w Live View, wszechstronne możliwości, szybki i bardzo skuteczny autofokus, duży i jasny wizjer, 3-calowy ekran LCD, dobrze przemyślana ergonomia obsługi.
– Tworzywo sztuczne nie najlepszej jakości, trochę za wąski uchwyt prawej dłoni, mocno poukrywane opcje związane z Live View.