Avatar – Science Fiction Pocahontas

Opowieść, napompowana pokaźną dawka zielonych, wydaje się być wtórna, choć na pewno jest widowiskowa. Nie wierze w spójny, skomplikowany świat (tak jak to ma miejsce w Fundacji Asimova, czy Cieplarni Aldissa). Z resztą zdecydowanie lepszym pomysłem na film w podobnym klimacie byłby pewnie cykl osadzony w świecie Rombu Wardena – czterech planet więziennych, które łącza mikroorganizmy, przekształcające ludzi w sposób odmienny dla każdej z planet. Jednak film na który naprawdę czekam (drugi po Władcy Pierścieni) to przeniesiony na kliszę Hyperion Dana Simmonsa. Oby z jeszcze większym budżetem niż Avatar, bo świat ogarnięty chaosem Chyżwara i krzyżokształtów, rozbity pomiędzy ambicje polityków, kalkulacje TechnoCentrum i zwykłe ludzkie tragedie wydaje mi się ciekawszy. Z resztą rzadko wybieram się na filmy, bez przeczytania książki (dlatego właśnie Eragona w kinie nie obejrzę). I chyba jedynie nieksiążkowy Matrix zdążył mnie porwać dzięki fabularnej dokładności, sprawnie wplecionym echom Ghosta i Bladea (który to odziera wampiry raz na zawsze z ich romantycznego charakteru, za to Zmierzch – wprost przeciwnie). Cała opowieść o Neo straciła jednak dla mnie swoja magię na początku drugiej części.

Jak w kilka korekt z Pocahontas zrobic Avatara.

Jak w kilka korekt z Pocahontas zrobić Avatara.

Po reżyserze Terminatora I i II oraz Otchłani mogę spodziewać się wiele. Za to już, jako twórca Aliens, Cameron za bardzo odsłania prawdziwy cel kina – rozrywkę i zadymę, zamiast gęstej atmosfery, jaką serwuje nam Obcy I i III.

Avatar w jednym szeregu z Władcą Pierścieni? Nigdy w życiu – no chyba że stawiając Władcę Pierścieni zaraz obok Terminatorów, Robocopów, Matriksów i Die Hard, tudzież Rambo i Nocy żywych trupów, mówimy wyłącznie o filmach, wyrzucając do kosza książkę. Zgoda, kino to inna bajka, ale bajka złudna i wciąż podająca gotowy obrazek na tacy, podobnie, jak reklama TV, która “podpowiada” gotowe rozwiązania. Mam wrażenie że wyrażane na forum opinie “Władca Pierścieni – homoseksualna wersja Gwezdnych Wojen” biorą się właśnie z niewiedzy – autor tego postu prawdopodobnie nigdy nie sięgnął po książkę, nigdy nie przedzierał się przez Śródziemie palcem po mapie. Shame on you.

Avatar niewątpliwie budzi emocje. Cała Sieć już huczy od plotek, a fora pełne są dyskusji. Fajnie. Niezależnie od tego jaki  jest nowy film Camerona, najciekawsze komentarz z nadmienionym w tytule Pocahontas już wala się w Internecie.

Widziałem na własne oczy wiele audio-wizualnych szaleństw i obawiam się, że Avatar (z całym szacunkiem dla kosztów tego przedsięwzięcia) nie zaskoczy mnie bardziej, niż topowe, demoscenowe produkcje, rozdawane za darmo na Pouet.net. Obym się mylił.