Trójwymiarowa fizyka płynów

Demo Agenda Circling Forth grup Fairlight i CNCD z Breakpoint 2010 to kolejna, matematyczna eksploracja świata fizyki cieczy. Rok temu podobne efekty mogliśmy obserwować w demie Crush grup Anadune i Floppy (polskie zespoły pod wodzą Mr. Acryla i Maqa). A więc dziś, by zwyciężyć w wyjątkowo trudnej konkurencji dem dla PC, gdzie wydajność sprzętu i kart graficznych dystansuje o lata świetlne prekursorów sceny (tu mam na myśli np. Commodore 64, ZX Spectrum, Atari 800XL/XE i Amigę) trzeba sięgnąć po miliony punktów i przypomnieć sobie studenckie podręczniki z fizyki.

To co Smash wyczynia z milionami punktów robi wrażenie. To zabawne, że niedawno pewien uznający imprezy scenowe za “pijackie” (Google:

Breakpoint – totalna porażka

) użytkownik niszowych komputerów AmigaOne określił dema jako ”

obracające się drugą dekadę ziemniaki i tunele z kropek w rytmie umc umc umc

“. Paradoksalnie, na pecetach w modzie jest fizyka płynów i CUDA. A na klasycznych Amigach? Trójwymiarowe sceny, zawierające nawet kilka tysięcy ścianek (np. We Come In Peace).

Jako organizator party Riverwash 2010 poczułem się wywołany do tablicy, więc zapraszam użytkowników AmigaOne z demami na tą platformę sprzętową (nawiązującą nazwą do klasycznego pierwowzoru). Jeśli będą co najmniej trzy dema na AmigaOne – przygotujemy we wrześniu specjalną, wydzieloną konkurencję. Dema na Firefoksa, czy Firefoksa się nie liczą. Odpowiadam również na pytanie ”

Czy na Scenie wykorzystuje się ludzi, którzy zajmują się reżyserią i montażem dem?

“. Nie, ludzi na Scenie się nie wykorzystuje.

W kontekście całej tej opowieści o fizyce w demach warto jeszcze zobaczyć 4-kilobajtowe, zwycięskie intro Darwinism grupy Archee z Breakpoint 2010. Niestety, nie szokuje już tak, jak zrealizowane 2 lata wczesniej intro 4k h4vok.

Maqowi (Maciej Matyka) należą się też brawa z ciecze w 64 kilobajtach intra Bremen (III miejsce na Breakpoint 2010).

Z nieco innej beczki. Po raz pierwszy polubiłem cukierkowy styl grup United Force i Digital Dynamite. Choć na The Golden Path wciąż nie mogę patrzeć, to Wir sind Einstein jest ok.

PS. Złośliwi recenzenci produkcji demoscenowych, którzy pewnie nigdy na prawdziwym demoparty nie byli pewnie przetworzą tytuł tego postu z “Fizyka i CUDA” na “Zabawa i wóda”, ale co tam, w końcu scena to nie tylko komputer, jak mawiał pewien scenowy poeta, a real party is outside .