System iOS 5. Apple ma problem, zaczyna być rozsądne

Jest to równie emocjonujące, co jeżdżenie samochodem rodzinnym, niedzielne spacery, wstawanie o szóstej rano, czy granie w erpegi. Wtedy możesz być absolutnie pewien, że nie stanie się nic, absolutnie nic, co może spowodować uśmiech na twojej twarzy. Nic, co cię zaskoczy. Będziesz zaciskał zęby i czekał, aż koszmar dobiegnie końca. Teraz do grona tych czynności dopisuję tworzenie tekstu o iOS 5, który właśnie czytacie. Bowiem jest to system, który nie wprowadza nic niesamowitego. Nic, czym mógłbym się zafascynować, a potem z entuzjazmem wam o tym opowiedzieć. To zbiór poprawek, ulepszeń które w mojej hierarchii ciekawości znajdują się najniżej. Są rozsądne. A ja muszę je rozsądnie opisać.
System iOS 5. Apple ma problem, zaczyna być rozsądne

Innowacyjność jest słowem, które stanowczo kojarzy mi się Apple. Kiedy pojawił się pierwszy iPhone, królowały małe ekrany o wypłowiałych kolorach, ogrom przycisków i legendarny Symbian OS, który co chwile informował, że ma za mało pamięci aby wykonać cokolwiek. Tymczasem iPhone miał duży ekran, jeden przycisk nawigacyjny i niesamowity interfejs, a ja przecierałem oczy ze zdziwienia. Trzymając w ręku iPhone miałem pierwszy raz wrażenie, jakbym obsługiwał gadżet z odległej przyszłości.

Teraz okazuje się, że odległa przyszłość to dokładnie cztery lata. Jeszcze rok temu twierdziłem, że iPhone wciąż nie ma sobie równych, a każdego kto mówi inaczej mógłbym wyszydzić przy własnych dzieciach bez najmniejszych wyrzutów sumienia. Pojawił się jednak Windows Phone, którego niepozorny interfejs sprawia, że wszystkie dotychczasowe systemy operacyjne wydają się nieporozumieniem. Zadebiutował także Galaxy S II, gdzie ogromny wyświetlacz AMOLED jest tak niesamowity, że zapominasz o niedociągnięciach Androida.

Apple nagle zyskał realną konkurencję. Producent miał jednak czas na przygotowanie systemu i telefonu, który znów wprawi wszystkich w osłupienie. Tymczasem pojawia się iPhone 4S. Identyczny telefon z szybszym procesorem oraz iOS5, który kopiuje najlepsze cechy Androida i Windows Phone. Oczywiście, wszystkie nowe funkcje są zrobione lepiej, są bardziej przemyślane, jak to u Apple. Ba, pojawiło się nawet kilka świeżych pomysłów. Tylko co z tego, skoro większość już widziałem. Po raz pierwszy od premiery iPhone w 2007 roku to Apple zaczyna gonić konkurentów. Teraz będzie przydługi opis poszczególnych nowości, więc możesz przejść do ostatniego akapitu na samym dole.

Centrum powiadomień

to gadżet znany użytkownikom Androida od zawsze. Nieważne gdzie jesteś, zawsze możesz wysunąć pasek powiadomień. W systemie Google można podobnie, pod warunkiem że aplikacja nie pracuje w trybie pełnoekranowym. Wtedy powiadomień nie ma, więc plus dla Apple że rozwiązał ten problem. Powiadomienia w nieuciążliwej formie pojawiają się także gdy jesteśmy w zupełnie innej aplikacji. Świetne rozwiązanie. Mam je od roku w Windows Phone. Ponadto powiadomienia pojawiają na ekranie blokady i już wtedy możemy je przeczytać. WP7 nie oferuje takiej funkcji, zaś Android potrzebuje dodatkowej aplikacji.

iMessage

to doskonały pomysł jak zaoszczędzić na wysyłaniu SMS-ów. To komunikator, który potrafi jednym kliknięciem przesyłać tekst, zdjęcia, wideo i dane lokalizacji. Po co został stworzony? Wysyłanie SMS-ów jest aktualnie nieprzyzwoicie drogie, zaś e-maile są zbyt skomplikowane i często przychodzi ich zbyt wiele, aby je na bieżąco kontrolować. Tymczasem iMessage rozwiązuje wszystkie problemy, gdyby… Gdyby nie PingChat, Kik Messenger, Viber i mnóstwo podobnych programów, które oferują to samo. Z tą różnicą, że dostępne są na różne platformy – czyli iOS, Android, Windows Phone oraz Blackberry. Z racji, że nie wszyscy moi znajomi mają urządzenia Apple wybieram opcję numer dwa.

Kolejna funkcja to Kiosk. Miejsce, gdzie możesz poczytać najnowsze wydania ulubionych czasopism w formie elektronicznej. Pomysł ciekawy, choć bardziej dla użytkowników iPad-ów. Pytanie brzmi ilu polskich wydawców zdecyduje się na publikowanie swoich gazet w takiej postaci. Od tego zależy czy Kiosk będzie czymś ciekawym, czy tylko gadżetem dla niewielu.

Jedyną funkcją, która zrobiła na mnie wrażenie w iOS5 są…

Przypomnienia

. Tak, dokładnie te, które od lat znajdują się w telefonach komórkowych. Nie jestem w stanie zliczyć ile razy dodawałem nowe przypomnienia, o których chwile potem zapominałem, bo aktywowały się w najmniej odpowiednim momencie. Apple przypisało przypomnienia nie tylko do czasu, ale także do lokalizacji GPS. Oznacza to, że gdy zostanę po godzinach w pracy, telefon nie będzie mi uporczywie kazał zrealizować zapisanej wcześniej listy zakupów. Zrobi to dopiero wtedy, gdy wyjdę z pracy i zbliżę się do domu. To powoduje, że przez całą podróż do domu mogę się skupić na czytaniu książki, a nie skupiać się nad czytaniem listy rzeczy do wykonania.

Apple dodało także natywną obsługę Twittera. Można tweetować z dowolnej aplikacji załączając przy okazji zdjęcie oraz lokalizację GPS. Z racji, że pośród znajomych mam jednego tweetującego, którego wpisów i tak nie czytam – pozwolę sobie przejść do kolejnego punktu. A jest nim Kamera z możliwością korzystania ze sprzętowego przycisku migawki. Z racji, że iPhone nie posiada takiego przycisku, zaadaptowano Volume+. Ponadto teraz aparat można uruchomić bezpośrednio z ekranu blokady. Ale zaraz, w moim Windows Phone nawet nie trzeba być w ekranie blokady. Wystarczy nacisnąć przycisk migawki, który szczęśliwie nie jest zintegrowany ze zwiększaniem głośności.

Zdjęcia

zostały zintegrowane z iCloud, długo oczekiwaną usługa Apple. Dzięki niej wykonane fotografie szybko trafiają do “chmury” i są dostępne na wszystkich twoich urządzeniach z logo Apple. Świetne rozwiązanie, bowiem jakiś czas wcześniej zafascynował się nim Microsoft wprowadzając SkyDrive i Google, dodając eksport do Picasy do aplikacji Google+.

Przeglądarka Safari została wyposażona w czytnik “Safari Reader”. Coś, co znacie z desktopowego Safari oraz z Chrome i Firefoksa w postaci dodatku iReader. Wystarczy jedno kliknięcie i ze strony internetowej zostaje tylko treść wyświetlona czytelną czcionką i zdjęcia. Idealne do niewielkich ekranów. W mobilnych przeglądarkach podobną funkcje znaleźć można jedynie w Firefoksie dla Androida i to w dodatku jako rozszerzenie. Ponadto na iPadzie pojawiły się zakładki w postaci… zakładek oraz lista artykułów do przeczytania później. Nic ciekawego.

Użytkowników tabletu iPad zachęcić mogą nowe gesty do obsługi wielozadaniowości. Dzięki nim przełączanie między aplikacjami jest dużo prostsze. Pojawiła się też możliwość przesyłania obrazu na telewizor, ale wymagany jest do tego Apple TV – urządzenie, z którego nikt nie posiada. Apple wspomina też o możliwości uruchomienia iPada/iPhone bez podłączania go do komputera. Nie wiem, czy to dobrze gdyż zdążyłem już zapomnieć o tej dziwnej konieczności. Ostatnią nowością jest synchronizacja danych, w tym muzyki przez Wi-Fi, funkcja obecna standardowo w Windows Phone oraz w Androidzie z użyciem dodatkowego programu.

Apple wraz z iPhone 4S wprowadza także usługę Siri, o której można przeczytać w tekście Asystent Siri, czyli dlaczego iPhone 4S będzie sukcesem.

Ja od Apple nie oczekuje bycia nieco lepszym od konkurentów. Oczekuję kolejnych rewolucji, podobnie jak większość, której nie podobają się ostatnie poczynania producenta. Mam wrażenie, że ekipa z Cupertino w ostatnim czasie nie doceniła Androida oraz Windows Phone. Pamiętam też, że jeden z czołowych producentów telefonów stwierdził, że przyczyną ich porażki było niedocenienie możliwości pierwszego iPhone.

Wasz Staszek