ACTA: internauci wyszli na ulice!

ACTA nie jest pierwszym kontrowersyjnym prawem, które dotyczy Polski. Pamiętacie chociażby Krajowy Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych? A to tylko przykład. Za każdym razem podnoszono wielkie larum: Kwejk i Demotywatory roiły się od obrazków i głosów sprzeciwu. Powstawały dziesiątki wirtualnych petycji, z których nic nie wynikało. A Wykop roił się od krytycznych notek. Ale jak przyszło do wyjścia na ulicę, to było “eee… śnieg pada… zimno… i muszę odrobić pracę domową na jutro”.
ACTA: internauci wyszli na ulice!
Autorem zdjęcia jest: Norbert Litwiński, portal Onet

Autorem zdjęcia jest: Norbert Litwiński, portal Onet

Dlatego też, jak zapowiedziano protesty przeciwko ACTA nie sądziłem, że wyjdzie z tego coś tak poważnego. Osobiście, uważam ACTA za coś bardzo niedobrego. Zarówno z uwagi na to, że prawo dotyczące mojej osoby było przede mną utajnione do ostatniej chwili, jak i na to, że sama treść porozumienia jest niedopuszczalna. A właściwie brak treści. ACTA jest napisana w sposób na tyle niejasny, że jest furtką do wielu nadużyć ze strony władzy i korporacji. A to mi się nie podoba.

Z radością więc mogę przyznać jedno: myliłem się. Oderwaliście się od komputerów. Wyszliście tłumnie na ulicę. I to nie tylko w jednym miejscu! To nie było tak, że pod kancelarią premiera zorganizował się tłum ludzi i wyrażał swój sprzeciw. W Kielcach 700 osób. W Krakowie 10 tysięcy. Katowice 800 osób. Nie zabrakło chętnych również w innych miastach, na temat których policja nie podała jeszcze oficjalnych danych (tudzież może coś przeoczyłem).

Bardzo ważne w tych protestach jest przede wszystkim to, że… wreszcie są. Nareszcie polscy internauci zrozumieli, że petycje w PHP i obrazki na Kwejku raczej nie robią na nikim wrażenia. Wyborcy na ulicy już owszem. Dadzą do myślenia panom, którzy za jakiś czas będą musieli się ubiegać o głosy tych wyborców. ACTA, niezależnie od tego, czy samo w sobie jest pożyteczne, czy nie, nauczyło nas i was pewnych odruchów. Wy też macie głos. I wreszcie go wyrażacie.

Niestety, nie obyło się bez kompromitujących przypadków. W Kielcach protest zamienił się w rozróbę chuliganów (nie piję tu do aktywnych protestujących, a niechcianej grupce, która do nich dołączyła). Zakończyło się zdemolowaniem znaków drogowych, straszeniem kierowców, uszkodzeniem jednego wozu transmisyjnego Radia Kielce i zatrzymaniem 24 osób. Wstyd. W innych miastach nie zabrakło podpitych kiboli, którzy wykorzystali okazję do nawrzucania w dość nieparlamentarny sposób Premierowi i Platformie Obywatelskiej. Nie wiem też co chcieli zamanifestować związkowcy, skandujący “Solidarność!”, no ale…

Ogólnie jednak jestem zadowolony i dumny. Mam nadzieję, że to nie jest jednorazowy przypadek. Mam nadzieję, że za każdym razem, gdy miłościwie nam panujący zgotują nam takiego psikusa, ruszycie swoje cztery litery i dacie do zrozumienia, co o tym myślicie. Byle z klasą.

Przy okazji: wielu z was pyta, czemu Chip nie protestuje. Czemu nie wyrażamy własnego zdania, cytując tylko opinie innych. Otóż moi mili, według mojego rozumienia (więc proszę nie traktować tego jako oficjalnego oświadczenia mojego chlebodawcy) Chip to nie bezmyślny kolektyw podzielający jedyną słuszną opinię zarządu. Redakcja Chip i Chip.pl to zbiorowisko indywidualnych jednostek. Które nieraz dyskutują na tego typu tematy w zaciszu naszej redakcji. Nieraz się “kłócimy” nieco bardziej publicznie: dyskutujemy między sobą, w charakterze prywatnym, nie “służbowym”, na Facebooku, Twitterze czy Google+. Tak samo jest ACTA. Są wśród nas zagorzali przeciwnicy. Są osoby, które uważają, że to porozumienie nie stanowi żadnego zagrożenia. Są osoby, które zdania sobie jeszcze nie wyrobiły. Dlatego też nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie “Czy CHIP popiera ACTA?”. Bo nie będę wypowiadał się w imieniu innych. Osobiście, uważam ACTA za skandal i solidaryzuję się z manifestantami. Ale nie będę się wypowiadał za Kostka, Tomka, Marcina, Piotrka, Bartka, Andrzeja, Rafała i całą resztę. Myślałem, że to oczywiste.