Inwestujesz w Facebook? Zyskasz najwcześniej za 100 lat…

Osoby, które kupiły akcje portalu społecznościowego Facebook i jeszcze ich nie sprzedały, nie mają powodów do zadowolenia. Wczoraj kurs spółki stracił prawie 9 procent. Z kolei w poniedziałek akcje poszły w dół o 11 procent. Tym sposobem kurs Facebooka wynosi teraz 31 dolarów, czyli prawie jedną piątą poniżej ceny, po której inwestorzy zapisywali się na akcje w ofercie publicznej.
Wkrótce w angielskich serwisach społecznościowych, prawdopodobnie będzie można ujrzeć przycisk bezpieczeństwa
Wkrótce w angielskich serwisach społecznościowych, prawdopodobnie będzie można ujrzeć przycisk bezpieczeństwa
Paniki jeszcze nie ma, ale sytuacja jest coraz gorsza

Paniki jeszcze nie ma, ale sytuacja jest coraz gorsza

Seria spadków po tym bardzo długo oczekiwanym debiucie wywołała za Oceanem dyskusję, kto jest winny zaistniałej sytuacji. Co ciekawe, zarzuty są kierowane między innymi pod adresem banku Morgan Stanley, jednego z głównych organizatorów emisji, który tuż przed debiutem miał przekazać najważniejszym klientom obniżone prognozy przychodów spółki. A kurs podczas pierwszego dnia notowań nie spadł tylko dlatego, że gwaranci emisji zdołali utrzymać cenę na poziomie z zapisów.

Inwestorzy coraz wyraźniej zdają sobie sprawę z ryzyka związanego z tymi akcjami — mówi cytowany przez Bloomberg.com Brian Wieser, analityk firmy Pivotal Research Group LLC, która zaleca sprzedaż papierów Facebooka. I dodaje, że cena od samego początku była ustalona na nierealnym poziomie.

Podobnego zdania była zresztą większość analityków. Tym bardziej, że sama spółka przed debiutem zwiększyła oferowaną liczbę akcji o 25 procent do 421 milionów, a do tego podniosła widełki ceny emisyjnej z 28-35 dolarów do 34-38 dolarów. W rezultacie sprzedała akcje po maksymalnej cenie, co dało wycenę Facebooka na astronomicznym poziomie 104 miliardów dolarów.

Obecna reakcja rynku jest dość typowa. Nadmierny optymizm w okresie oferty publicznej kończy się spadkami po debiucie, bo brakuje dodatkowego popytu na akcje — mówi w rozmowie z Money.pl Roland Paszkiewicz, szef działu analiz w CDM Pekao SA.

Analityk dodaje, że w przypadku Facebooka dochodzi jeszcze jeden problem, którym jest wyraźny podział rynku na tych, którzy wierzą we wzrosty spółki i tych, którzy chcą trzymać się od niej jak najdalej. –

Można powiedzieć, że popyt wyznawców Facebooka został zaspokojony w ofercie publicznej, a krytycy nie wezmą tych akcji nawet jak będą o połowę tańsze — opisuje Roland Paszkiewicz.

Z kolei Paweł Cymcyk, analityk z ING TFI wylicza, że kapitalizacja Facebooka z debiutu to aż jedna piąta wyceny koncernu Apple i aż połowa Google. Gdy dołożyć do tego wskaźnik cena do zysku, to okaże się, że w przypadku Facebooka przekracza on 100. –

Oznacza to, że teoretycznie na zwrot inwestycji inwestor musiałby czekać sto lat — przypomina Łukasz Bugaj, analityk z DM BOŚ. Kliknij po pełny raport.