Komu płacą za siedzenie na Fejsie?

Komu płacą za siedzenie na Fejsie?
Social media coraz popularniejsze na rynku pracy

Branża mediów społecznościowych jest stosunkowo młoda, ale cieszy się coraz większą popularnością i chętnych do pracy w tym obszarze nie brakuje, jednak wciąż niewiele osób może pochwalić się praktyczną wiedzą i kompetencjami poszukiwanymi przez pracodawców. W efekcie, na wiele ogłoszeń spływają setki aplikacji, w których odpowiednim doświadczeniem może pochwalić się zaledwie kilka procent kandydatów. Nie wystarczy bowiem mieć konta na którymś z portali społecznościowych, a nawet aktywnie z niego korzystać, by stać się specjalistą social media.

Jak mówi Anna Robotycka, Chief Communication Officer w agencji interaktywnej faceADDICTED:

Wykształcenie nie jest aż tak istotne, tym bardziej, że w Polsce nie ma zbyt wielu kierunków studiów, które kształciłyby idealnych community czy social media managerów. Przy niektórych, bardzo niszowych czy skomplikowanych projektach, wręcz poszukiwane są osoby, które mają wykształcenie specjalistyczne i mogą być partnerem przy prowadzeniu klienta z konkretnej branży. Bardziej niż wiedza uniwersytecka liczy się swoboda komunikacji, doskonała umiejętność posługiwania się językiem polskim i otwarty umysł.

Jednak miękkie kompetencje szczególnie trudno ocenić przy pierwszym spotkaniu, dlatego znalezienie odpowiedniego kandydata do pracy w środowisku społeczności jest dość skomplikowane:

Nie ma przepisu na dobrą rekrutację, ponieważ czasem wystarcza jednogodzinna rozmowa, w czasie której aplikant zaraża nas swoją pasją i wywiera niezatarte wrażenie posiadaną wiedzą. Wówczas jesteśmy gotowi na podpisanie umowy tego samego dnia. Jednak o wiele częściej, musimy sprawdzić kompetencje i zaangażowanie kandydata, dlatego rekrutacja może być nawet trzyetapowa, z konkretnymi zadaniami do wykonania. Być może jest to długotrwały proces, ale w pełni opłacalny, ponieważ pozwala nam na niwelowanie zagrożenia, że zatrudnimy niewłaściwą osobę — mówi Anna Robotycka.

Zdaniem Łukasza Misiukanisa, prezesa firmy Socializer najłatwiej jest pozyskać redaktorów, moderatorów i copywriterów. Często są to osoby, które już wcześniej pracowały na takich stanowiskach, bo branża jest dość hermetyczna, lub mają warsztat i są w stanie bardzo szybko przystosować się do specyfiki pracy w nowym środowisku, np. dziennikarze. Od takich osób wymagana jest kreatywność, lekkie pióro, rozwinięte kompetencje językowe oraz – o czym warto pamiętać – dyspozycyjność, wynikająca z nienormowanych godzin pracy. Trochę trudniej pozyskuje się accountów (zajmują się kontaktem z klientem i prowadzeniem projektów) i specjalistów od sprzedaży.

Najtrudniej zrekrutować pracowników na stanowiska związane z budowaniem strategii obecności marki w social media. Potwierdza to Anita Wojtaś – Jakubowska, Social Business Consultant, właściciel firmy doradczej {thinkBIG}: – Strateg social media to osoba z multidyscyplinarną wiedzą, świetnie znająca się na Internecie, rozumiejąca mechanizmy komunikacji i zagadnienia PR, zaznajomiona z zagadnieniami socjologicznymi. Rekrutacja na stanowiska strategów trwa najdłużej, nawet do kilku miesięcy, a kandydaci tej specjalizacji są najkosztowniejsi dla pracodawcy.

Do pracy w social media poszukiwane są również osoby do obsługi klienta tzw. accounci, którzy oprócz zagadnień interactive i social media powinny dysponować rozwiniętymi kompetencjami interpersonalnymi i sprzedażowymi oraz graficy, webmasterzy czy programiści odpowiedzialni za tworzenie aplikacji. Jak mówi Łukasz Misiukanis, tych ostatnich dość łatwo jest znaleźć w mniejszych miastach z ośrodkami akademickimi (np. w Białymstoku zajmuje to około tygodnia), a trudniej w Warszawie (średnio trwa to około dwóch miesięcy), gdzie popyt na specjalistów IT jest cały czas ogromny.

Jak zauważa Anita Wojtaś-Jakubowska, w przypadku rekrutacji na stanowiska związane z social media pojawia się jeszcze jeden problem, występujący zwykle nie w wyspecjalizowanych agencjach, a w firmach, poszukujących wewnętrznego specjalisty w tej dziedzinie, czyli brak know-how dotyczącego społeczności po stronie osób rekrutujących. –

Dziedzina jest tak młoda, że nadal trudno o dostęp do wiarygodnej, sprawdzonej wiedzy, co wielu rekruterom utrudnia zweryfikowanie kompetencji kandydata — mówi założycielka {thinkBIG}.