Miałem w ręku Galaxy S III, jestem pod dużym wrażeniem

Pokaz Galaxy S III odbył się z prawdziwym rozmachem. Gigantyczna hala, setki gości, wielki ekran i wielka scena i… niedziałające Wi-Fi, co niestety nieco opóźniło moją relację. Robiło to fantastyczne, fenomenalne wręcz wrażenie. O specyfikacji technicznej telefonu wiecie już wszystko dzięki Marcinowi, który na bieżąco spisywał wszystkie informacje, jakie pojawiały się w Internecie. Szczegóły pod tym linkiem. Ale “papierowa” specyfikacja to jedno, a jak ten telefon sprawuje się na żywo?
Miałem w ręku Galaxy S III, jestem pod dużym wrażeniem

Jedno, co mnie wyjątkowo wkurza w Androidzie, to brak responsywnego interfejsu. Nawet najlepsze telefony z Ice Cream Sandwich potrafiły się najzwyczajniej w świecie zaciąć. Galaxy S III? Czterordzeniowy procesor Exynos, pisząc kolokwialnie, “robi robotę”. Z premedytacją odpalałem na nim na oślep co się tylko da, byle go zatkać, byle go zadusić. Efekt? Dokładnie taki sam, jak na iOS czy Windows Phone. Telefon reaguje dokładnie tak samo, a animacje przejść w interfejsie odtwarzają się dalej z obłędną ilością klatek na sekundę.

A skoro mowa już o wizualnej stronie telefonu: Super AMOLED HD w Galaxy S III to wciąż nie jest Retina Display. iPhone i iPad mogą spać spokojnie. Tyle że… różnicę zauważysz, jak położysz dwa smartfony obok siebie. Mając w ręku Galaxy S III i patrząc na jego ekran, nie można się doczepić do niczego. Wkrótce dostaniemy egzemplarz do dłuższych testów, wtedy będziemy się doczepiać i szukać najdrobniejszych wad. Ale ostrość jest niesamowita, kolory wyjątkowo żywe, ale też nie tak paskudnie przesycone, jak to miało miejsce w poprzednich edycjach tego telefonu.

Jeszcze co do wyglądu samej słuchawki: jak zobaczyłem ją na wielkim ekranie, roześmiałem się na głos. Siedziałem obok Ewy Lalik ze Spider’s Web i Bartka Dula i żeśmy rechotali jak głupi. Na fotkach wygląda tandetnie. Niczym przerośnięta Spica. Mina mi zrzedła jak wziąłem go do ręki. Plastik, fakt, ale ten najwyższej klasy. Czuć, że trzyma się w ręku coś wypieszczonego, coś bardzo drogiego. Co ciekawe, bardzo mi się spodobała “kolorowa”, niebieska wersja. Nie jest ani elegancka, ani młodzieżowa, ani tandetna. Coś po środku. Fajny, intrygujący odcień i tekstura. Nie byłem w stanie ocenić czy dobrze się go trzyma (wyważenie) z uwagi na to, że był przypięty mocno naciągniętą, elastyczną smyczą.

Podoba mi się też kompatybilność z czym tylko się da. Wi-Fi, HSPA+ czy GPS wydają się oczywiste. Nawet Bluetooth 4.0 nie jest już niczym nowym. Ale miło powitać Wi-Fi Direct, NFC a nawet GLONASS!

Nie zabrakło jednak kilku niedoróbek. Po pierwsze, S Voice (czyli samsungowa Siri) jest szalenie wrażliwa na akcent. Próbowałem z nią rozmawiać po angielsku… no cóż, akcent mój może nie równa się z native speaker, ale wydaje mi się, że potrafię jako tako mówić po angielsku. Niestety, nie udało mi się porozumieć z S Voice. Po drugie: kilka aplikacji udało mi się zawiesić tak, że musiały zostać wyłączone. Ach ten Android…

Nie zmienia to jednak faktu, że Galaxy S III trzyma poziom swoich poprzedników. Jeżeli jesteś fanem Androida, właściwie jedyną high-endową alternatywą jest One X. Który lepszy? Nie wiem, muszę przetestować na spokojnie. Ale to najwyższa półka. Lumia 800 i iPhone 4S mają bardzo mocnego konkurenta. Ja chyba zostanę przy swojej Lumii. Ale Galaxy S III pokazuje, że drwiny z kiczowatości Samsunga i niestabilności, powolności i trudnej obsługi Androida są już dawno nieaktualne. Samsung: brawo.