Za 10 lat nie odróżnimy gier od rzeczywistości

Za 10 lat nie odróżnimy gier od rzeczywistości

10 lat to szmat czasu. Libreri zapewne ma rację. Już teraz gry przypominają filmy animowane. Ba! Lucas Arts na targach E3 prezentując Star Wars 1313 pokazał, że w ich grze trudno będzie dostrzec granice między prerenderowanymi scenkami, a samym gameplayem. To niesamowicie cieszy, bo podnosi walory całej rozgrywki. Poniżej możecie obejrzeć wywiad z twórcami gry, którzy mówią m.inn. również o tym, jak ważny jest lip-sync, czyli synchronizacja ruchu ust z głosem postaci, a także jak interakcja z otoczeniem wpływa na jakość z uczestniczenia w tej wirtualnej formie rozrywki.

I choć każdy gracz doskonale zdaje sobie sprawę, że bez porządnej fabuły czy mechaniki rozgrywki sama grafika, choćby najpiękniejsza nie wzbudzi w nas tylu emocji co gorsza wizualnie, a oryginalna i interesująca gra, to jednak bierzemy udział w tym wyścigu między developerami. Zachwycamy się najnowszymi silnikami, krytykujemy detale, które de facto nijak mają się do odbioru samej gry i oczekujemy od gier grafiki, która nas zrzuci z foteli. Chcemy większej rozdzielczości, multum efektów specjalnych i właśnie- fotorealizmu. Zastanawiam się tylko, czy rzeczywiście tak fajnie, będzie zabijać na ekranach nie animowane postacie, a aktorów z krwi i kości. Czy taka grafika nie znieczuli nas? Nie wpłynie negatywnie na mało odporną psychikę młodych ludzi, którzy młócąc kilkanaście godzin dziennie w fotorealistycznego FPSa przestaną odróżniać gry od rzeczywistości? Ten medal ma dwie strony. Tej drugiej wolałabym nie oglądać.

Więcej:gryrozrywka