I ty, szczoteczko, przeciwko mnie?

Ja też się nie czuję komfortowo. Z właściwą sobie skromnością przyrównuję się w tym miejscu do Cezara, bo w pewnym sensie kontekst jest podobny. Juliusza zdziwił mocno fakt, że jednym ze spiskowców, którzy go ostatecznie zgładzili, był ktoś, kogo uważał za swojego przyjaciela, a może nawet przybranego syna – Marek Brutus. Ja też, patrząc na rozwój współczesnej, coraz bardziej przyjaznej technologii, zaczynam się dziwić i zastanawiać, komu ona tak naprawdę przynosi korzyść.
I ty, szczoteczko, przeciwko mnie?

Nie, nie będę w tym momencie pisać o szpiegowaniu za pośrednictwem Kintecta, kamerek wbudowanych w laptopy, telewizory, ani tysięcy kamer od monitoringu, otaczających nas ze wszystkich stron. To wszystko jest jeszcze w miarę oczywiste i można podać tysiące racjonalnych powodów (walka z przestępczością, terroryzmem, zapobieganie przemocy, produkcja filmików na YouTube), dla których używanie tego typu środków jest jak najbardziej uzasadnione.

Ale nie możemy zapominać o tym, że cała ta przyjazna technologia może nas kiedyś zdradzić.

Oto prosty przykład takiego mechanizmu: ktoś wymyślił “mądre szczoteczki do zębów”. I bardzo fajnie, bo dzięki specjalnym aplikacjom na Androida czy iOS komunikują się one z naszym smartfonem, który informuje nas, czy wystarczająco długo myliśmy zęby, jak często to robimy, kiedy należałoby już zmienić szczoteczkę itd. Dla zapominalskich i dla dzieci, które trzeba jeszcze trochę pilnować – świetny pomysł!

Aż tu nagle na serwisie poświęconym ubezpieczeniom pojawia się wpis, że towarzystwa ubezpieczeniowe chętnie wykorzystają dane pochodzące z “mądrych” szczoteczek elektrycznych. Sprawdzą, jak często ktoś myje zęby i należycie wycenią jego polisę zdrowotną. Albo też policzą mu odpowiednio za nową plombę, udowadniając czarno na białym, że zbyt słabo dbał o swe uzębienie. Oczywiście to na razie tylko teoria, a jedyny fakt, jaki się w tym wpisie pojawił, to autentyczne negocjacje towarzystw ubezpieczeniowych z producentami szczoteczek elektrycznych w celu udostępniania określonych informacji. Obawiam się, że się dogadają.

To samo może dotyczyć istniejących już przecież inteligentnych lodówek, które sprawdzają, jakich produktów brakuje, a także które wykorzystywane są częściej, a które rzadziej – i na podstawie zwyczajów użytkownika planują kolejne zakupy, a nawet automatycznie zamawiają pewne rzeczy przez Internet. Wspaniała sprawa, naprawdę. Sam chętnie taką mądrą lodówę kupię.

Tylko znów gdzieś na marginesie pojawia się pytanie, czy ktoś nie wykorzysta przeciwko mnie informacji, że żywiłem się głównie chipsami i unikałem warzyw? Dostał pan raka? Bardzo nam przykro, ale nie możemy pokryć kosztów leczenia. W paragrafie 7 punkt 12 umowy ubezpieczeniowej jest wyraźnie napisane, że osoba ubezpieczona powinna dołożyć starań w celu zachowania zdrowia, a pańska supernowoczesna lodówka twierdzi zupełnie coś innego.

Dobra, koniec z tymi nieco paranoicznymi przykładami. W tych dwóch przypadkach mechanizm jest prosty, natomiast warto przede wszystkim mieć świadomość, że i tak większość używanych przez nas narzędzi – czy to hardware’owych, czy też software’owych – już od dawna gromadzi o nas różne informacje. I będzie to robić coraz intensywniej i lepiej.

Jeśli nie zaczniemy odpowiednio wcześnie przeciwdziałać, opracowując jasne i surowe zasady chroniące naszą prywatność, możemy obudzić się z ręką w nocniku. Oczywiście takim, który zanalizuje skład moczu i wyśle odpowiednim służbom informację, że wczoraj troszeczkę przesadziliśmy z piwkiem i pewnie będziemy jechać samochodem na lekkim promilu.

Oczywiście, że wyśle. Oczywiście, że dla naszego bezpieczeństwa.