Od cenzury tylko krok do dyktatury

Od cenzury tylko krok do dyktatury.
Microsoft mówi stanowcze NIE pornografii
Microsoft mówi stanowcze NIE pornografii

A tak poważnie…

Nałożenie na operatorów obowiązku blokowania określonych treści w Internecie jest bzdurą jakiej już dawno nie słyszałem. Niestety nasi rodzimi politycy już dawno udowodnili, że logiczne myślenie, ba nawet myślenie w ogóle, nie jest ich najmocniejszą stroną. A może wynika to z niewiedzy lub nieznajomości tematu, na polu którego starają się poruszać, tego naprawdę nie wiem.

Wprowadzenie odgórnego zakazu i zasady opt-out to krok w złym kierunku i ograniczanie wolności obywatela. Jak ktoś chce oglądać filmy porno, to nikt mu tego zabronić nie powinien. Skoro można zablokować porno, to może zaraz pojawią się zakusy na blokowanie innych treści (nie spodziewam się działań na skalę Chin, ale kto wie).

Znacznie rozsądniejsza byłaby metoda opt-in, czyli pozwolenie użytkownikom na samodzielne zdecydowanie, czy chcą mieć dostęp do określonych treści czy też nie.

Moja propozycja: można zobowiązać dostawców do udostępnienia klientom mechanizmów filtrujących. Wówczas każdy rodzic mógłby, np. przy podpisywaniu umowy na świadczenie usług telekomunikacyjnych, takowy filtr założyć. W takim przypadku nie ograniczałbym się tylko do blokowania pornografii, ale (i to przede wszystkim) przemocy, wulgaryzmów itp. Panowie politycy zapomnieli chyba jednak o jeszcze jednej ważnej kwestii. Przecież takie filtry JUŻ ISTNIEJĄ. Praktycznie każdy ruter jest już wyposażony w opcje kontroli rodzicielskiej. Podobnie rzecz się ma z oprogramowaniem, wiele programów antywirusowych i chyba wszystkie pakiety “Internet Security” pozwalają takie filtry założyć. Korzystanie z nich jest na tyle łatwe, że nawet politycy (i wcale nie odnoszę się tu do poziomu ich inteligencji) będą w stanie bez większych przeszkód ustalić, jakie treści są dozwolone na określonym koncie użytkownika komputera.

Gdyby dla kogoś okazało się to zbyt trudne, to istnieją programy takie jak WebControl (dawniej udostępniany bezpłatnie pod nazwą Emilek, obecnie ok. 20 zł za rok), których zadaniem jest właśnie zabezpieczenie dzieci przed niepożądanymi treściami.

Idąc dalej, zakażmy emisji filmów erotycznych w telewizjach, wszak jest to medium znacznie bardziej popularne i dostępne niż Internet. Wszak jakże demoralizująca “Wieczorynka” znika wkrótce z anteny telewizyjnej nadawcy z misją (jeśli ktoś nie zauważył, to był sarkazm).

Znacznie bardziej demoralizujące i szkodliwe dla psychiki dziecka jest narażenie go na oglądanie przemocy, zbrodni czy innych przejawów szeroko pojętego “zła” (jak choćby picie alkoholu czy palenie papierosów w filmach). (Nie twierdzę przy tym, że pokazywanie pornografii szkodliwym nie jest.) Należałoby w takim razie zadać pytanie, dlaczego nikt z polityków nie wpadł do tej pory na pomysł, aby chronić dzieci przed tego typu treściami. Otóż producenci pornografii nie lobbują, pornografia nie jest opodatkowana (ta w Internecie) i nie przynosi państwu zysków.

W dzisiejszych czasach jest dużo znacznie bardziej istotnych problemów (gospodarka, system emerytalny, niski przyrost naturalny, sławetny deficyt budżetowy), o które politycy powinni się zatroszczyć bardziej niż o blokowanie pornografii. Decyzje dotyczące dzieci i ich wychowania może lepiej niech pozostaną w rękach ich rodziców a nie polityków. Ale cóż – wakacje, sezon ogórkowy, trzeba czymś zająć opinię publiczną.

Prawdą jest, że upraszczam ten szeroki problem. Jest o wiele więcej aspektów, na które należałoby zwrócić uwagę podczas jego analizy. Niemniej jednak chciałem poruszyć najważniejsze jego elementy. Dla tych, którzy nie przebrnęli przez całość małe streszczenie:

1. Ograniczenie dzieciom dostępu do pornografii – TAK, założenie odgórnych filtrów na treści w Internecie – NIE.

2. Za bardziej istotne od blokowania pornografii i erotyki uważam blokowanie treści zawierających przemoc fizyczną i psychiczną.

3. Politycy, zamiast zabierać się za coś o czym nie mają pojęcia, powinni się nieco doedukować, a przede wszystkim sprawdzić czy podobne rozwiązania już nie istnieją. W tym konkretnym przypadku gotowych rozwiązań jest bardzo wiele i aby osiągnąć zamierzony cel nie jest potrzebny żaden kolejny durny przepis.

Jestem ciekaw Waszego zdania na temat rozwiązania brytyjskiego i pomysłu wprowadzenia tego samego na nasze rodzime podwórko.

P.S.

Jak myślicie, komu najbardziej na rękę będzie blokada pornografii w Internecie?

Otóż branży porno. Ale jak to?

A tak to. Dostęp do pornografii w Sieci jest darmowy, nie licząc opłaty za sam dostęp do Internetu. Skoro można mieć coś za darmo, to po co za to płacić. Internet spowodował kryzys branży porno (uwaga: kryzys BRANŻY porno, a nie porno jako takiego). Mając dostęp do darmowych treści ludzie nie kupują filmów DVD, nie kupują dostępu do płatnych kanałów erotycznych, bo nie mają takiej potrzeby.

Zablokowanie treści porno w Internecie spowoduje renesans branży. Wielu będzie wolało iść do sklepu czy wypożyczalni po film – anonimowo – niż wysyłać do dostawcy Internetu list z prośbą o odblokowanie takich treści. Już widzę te formularze przygotowywane przez ISP:

“Potwierdzam, że jestem pornomaniakiem i proszę o odblokowanie: *

1. soft porno

2. hard porno

3. gejowskie/lesbijskie porno

* zaznaczyć właściwe”

Pozdrawiam i życzę więcej rozsądku i przemyślanych decyzji przy stanowieniu prawa.

Więcej:pornografia