Amnesia: A Machine for Pigs – recenzja gry (PC)

Amnesia: A Machine for Pigs – recenzja gry (PC)

Amnesia: Mroczny Obłęd

” z 2010 roku, to gra kultowa dla miłośników horroru. Niewielkiemu, niezależnemu studiu Frictional Games udało się przestraszyć miliony graczy na całym świecie dzięki zastosowaniu dobrze wyważonych elementów – tajemniczej, wciągającej i niepokojącej fabuły, bezbronnego wobec przerażających wrogów bohatera oraz skomplikowanych łamigłówek. Krążenie po krętych korytarzach zamczyska, z lampką w dłoni, która mogła zgasnąć w każdym momencie; nasłuchiwanie kroków przeciwników i w końcu rozpaczliwe uciekanie na oślep w poszukiwaniu jakiejkolwiek kryjówki skutkowało najczęściej bólem gardła. (Nie wierzycie? Sprawdźcie na YouTube jak ludzie na tej grze krzyczą;). Każdy następny survival horror zawsze porównywało się do Amnesii i jakoś do tej pory nikt nie zrzucił jej z piedestału.

Gdy zapowiedziano sequel gry, czyli omawianą tutaj Maszynę dla Świń wszyscy spodziewali się ponownie tych samych, przerażających i fascynujących zarazem doznań. Zwiastuny były wielce obiecujące, sama nazwa gry intrygowała i chyba nikt nie spodziewał się, że nowa Amnesia będzie zupełnie innym rodzajem gry. Z nieznanego powodu Frictional Games oddało pałeczkę innemu niezależnemu studiu –

thechineseroom

, które było wcześniej odpowiedzialne za stworzenie “Dear Esther” – statycznej, melodramatycznej noweli wizualnej, która także zdobyła sobie jakąś renomę, zwłaszcza u recenzentów rozpływających się nad jej “artyzmem”.

Zmianę producenta da się wyraźnie odczuć.

Praktycznie mamy tu do czynienia z kompletnym przemianowaniem gatunku

– z survival horroru Amnesia stała się niczym więcej jak interaktywnym dramatem. Dla zagorzałych fanów to cios w plecy, ale zapewniam od razu – wcale nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać… Jest po prostu…inaczej.

Wcielamy się w rolę Oswalda Mandusa, bogatego przemysłowca, który podobnie jak bohater pierwszej części nie pamięta nic ze swojego wcześniejszego życia. Odkrywanie jego tożsamości to cel drugorzędny dla gracza. Najważniejszą motywacją, pchającą nas przez całą drogę jest odnalezienie dzieci Oswadla, uwięzionych gdzieś w tytułowej maszynie. Ich wizje i głosy nakreślają nam jednoznacznie cel wędrówki. Cała narracja jest prowadzona dwufazowo. Z jednej strony mamy do czynienia z dialogami czy monologami prowadzonymi w teraźniejszości, z drugiej zaś mamy też wizje odnoszące się do przeszłych wydarzeń. Przede wszystkim jednak to notatki z pamiętnika, które zbieramy po drodze wpłyną na to, jak wiele wyciągniemy z całej fabuły.

Od czytania wspomnień Oswalda mogą się zjeżyć włoski na karku

i tutaj moim zdaniem należą się thechineseroom największe brawa. Zobaczcie dla przykładu pierwszą notatkę z gry:

“W swoich snach widzę człowieka odzianego w skórę jaguara i opierzonego niczym jakiś okrwawiony święty. To, co wyszło z serca, naoliwiło nas, swoją ciężką stopą zdeptało całe zło i wyzwoliło wszystkich ludzi. Cuchnący upał dżungli, który odczuwam gdzieś wewnątrz własnego czoła. Moje skronie huczą. Czuję, że jest tam jakaś żywa istota. Szczur, przeklęty szczur wgryzający się od wewnątrz w mój mózg, pragnący wydostać się na wolność. Nawet laudanum nie jest w stanie stłumić tego uczucia głodu. Słyszę, jak moje dzieci bawią się na poddaszu, ale zamiast miłości odczuwam przeraźliwy strach. Czemu w moich myślach jest tyle desperacji?”

Historia, która wyłania nam się z tych kart jest opowieścią o fascynacji maszyną, niemal religijnym fanatyzmie. Jest w niej klimat Lovecrafta i równocześnie przestroga dla ludzi, by nigdy nie bawili się w boga. W końcu to też opowieść o miłości i winie, której nie sposób odkupić. Niestety by zrozumieć istotę całej fabuły trzeba tej grze poświęcić więcej niż 3,5 godziny rozgrywki. Ja sama otwarcie przyznaję, że choć przez całą drogę snułam własne domysły i uważnie czytałam notatki, to zakończenie gry nie pomogło mi we właściwym zrozumieniu historii. Nie jest to może tak trudne jak w przypadku BioShock: Infinite, ale też twórcy nie podali wszystkiego na tacy.

Rozczarowałam się nieco

zagadkami logicznymi.

Tutaj ich praktycznie nie było. Czasem coś trzeba przełączyć, tu włożyć trybiki leżące praktycznie obok, tu wymienić bezpieczniki. W zasadzie nie sposób nigdzie utknąć i nie sposób nadwyrężyć sobie mózgownicy. Lokacje nie są też przesadnie rozbudowane, więc na pewno się nie zgubicie. Głosy dzieci prowadzą nas poza tym prawie jak po sznurku.

Thechinesroom w zupełnie inny sposób podeszło do mechaniki straszenia gracza. Przeciwników jest tak mało, że nawet nie będziecie musieli się przed nimi kryć. Zapomnijcie o wchodzeniu do szaf czy zamykaniu w panice drzwi za sobą. Tutaj takich elementów nie ma. W dodatku monstra te są zadziwiająco głupie i bez problemu można je wyminąć. Ich modele zaś nie są tym czego oczekiwałam. Owszem, wystraszyłam się pierwszy raz gdy je zobaczyłam, ale na mnie musicie brać poprawkę – ja się wydzieram na każdym, nawet najbardziej mizernym horrorze i podskakuję, gdy tylko ktoś przez przypadek dotknie mnie w ciemności. Do tego mam klaustrofobię, nie cierpię świńskich odgłosów, a od ciemnych klatek schodowych trzymam się jak najdalej. Na domiar złego mam wybujałą wyobraźnię.

A strach w tej Amnesii budowany jest w dużej mierze właśnie na wyobraźni gracza.

Ja tak czy siak musiałam być tą grą przerażona;) Ale myślę, że 90% z Was wcale nie będzie.

Potwory Was nie przestraszą. Zresztą serio, jest ich tyle co kot napłakał. W pewnym momencie zrobiło mi się nawet ich żal.

Ale dzięki grze świateł i cieni, odpowiedniej muzyce, przerażającym odgłosom i całej stylistyce gry będziecie dopatrywać się zła za zakrętem każdego korytarza.

“Tu jest czysto, ale nie ze mną takie numery. Wiem, że zaraz coś na mnie wyskoczy!” – myślicie, oddychacie głęboko, wchodzicie i… nic się nie dzieje. Do tego zastosowano tu wręcz idiotyczny skrypt. Pamiętacie jak w pierwszej części należało szukać oliwy do lampy? Inaczej szybko tonęliśmy w mroku i własnym szaleństwie. Tutaj światło jest z nami cały czas, a nawet jeśli na chwilkę zgaśnie, to samoczynnie szybciutko się regeneruje. Najgorsze jest jednak to, że każdy bardziej przerażający moment poprzedzany jest mruganiem naszej lampy. Jeśli ktoś potrafi opanować własne emocje i na widok ciemnego korytarza wyobraźnia nie podsuwa mu od razu przerażających scenariuszy, to z palcem w nosie przejdzie całą grę, wzdrygając się może zaledwie w kilku miejscach.

Oprawa graficzna

jest może i podciągnięta w stosunku do pierwowzoru, ale nie specjalnie da się to zauważyć. Duża część lokacji po prostu tonie w mroku (z pewnością miało to na celu wywołać większy lęk u odbiorcy). Sama maszyneria natomiast robi świetne wrażenie. Byłam zachwycona jej abstrakcyjnymi wręcz rozmiarami, konstrukcją i głębokością ( fundamentami dotyka chyba samych kręgów piekielnych!). Odgłosy jej pracy, buchającej pary, tłoków i wody płynącej rurami sprawiają wrażenie, że ma się do czynienia z żywym organizmem. Wspaniale gra się na słuchawkach, gdy nieoczekiwane drżenie wirtualnej maszynerii może wytrącić myszkę z dłoni;).

Konkluzja z całej gry jest zatem następująca. Gdyby Maszyna dla Świń powstała jako osobna gra, nie reklamowana jako sequel Amnesii nikt nie oczekiwałby po niej cudów i swoim scenariuszem zachwyciłaby wielu graczy. Na rynku nie ma wielu interaktywnych dramatów i moim zdaniem te niecałe 4 godziny obcowania z grą wcale nie były godne pożałowania. Bawiłam się na niej nieźle – tak jak podczas czytania opowieści grozy. Na pewno warto się z nią zapoznać bliżej – niekoniecznie teraz, od razu po premierze. Trudno powiedzieć, czy Fricitional Games zawaliło sprawę zlecając swój flagowy tytuł innemu studiu. Może powinniśmy się cieszyć, że zamiast klona Mrocznego Obłędu otrzymaliśmy coś unikalnego? Każdy medal ma dwie strony. Wierzę, że fani pierwowzoru mogą poczuć się wręcz oszukani, otrzymując produkt pozbawiony najlepszych elementów części pierwszej. Thechineseroom zapowiadało jednak “świeże podejście” do tematu, więc oficjalnie nie możemy im niczego zarzucić…

Ocena: 65/100

Plusy:

+ ciekawa, przerażająca historia

+ udźwiękowienie

Minusy:

– zbyt mała ilość przeciwników, by nazwać to survival horrorem (do tego ich AI nie najwyższych lotów)

– mało skomplikowane zagadki

– brak konieczności chowania się przed wrogami (spłycenie mechaniki)

– samoregenerujące się oświetlenie

– czas rozgrywki (3-5, 4 h) /cena

Tytuł:

Amnesia: A Machine for Pigs Producent: thechineseroom

Wydawca:

Frictional Games

Platforma:

PC

Data premiery:

10 wrzesień 2013r.

Cena:

około 67 zł

(grę można zakupić wyłącznie w dystrybucji cyfrowej)