Nabywcy Apple Watch Edition będą traktowani jak święte krowy

Nabywcy Apple Watch Edition będą traktowani jak święte krowy

Cóż, w sumie nie ma się czemu dziwić. Jeśli kupujemy bilet lotniczy w klasie biznes, to też możemy oczekiwać lepszego traktowania. Tym bardziej, jeśli zamiast klasy biznes wykupimy tak zwaną klasę premium lub pierwszą. To samo obowiązuje w przypadku pociągów, podróży statkiem czy kupowania luksusowych samochodów. Albo… zegarków firmy Apple.

Jeśli jesteście jednym z wielu milionów Amerykanów, którzy już dziś wiedzą, że muszą, ale to muszą nabyć nowy zegarek z logiem nadgryzionego jabłuszka, to niestety nastawcie się na stanie w potężnych kolejkach oraz łaskawe dopuszczenie do egzemplarzy prezentacyjnych ograniczone do 15 minut. No chyba, że zdecydujecie się kupić Apple Watch Edition.

Kolejki? Jakie kolejki? Nabywcy złotej odmiany zegarka firmy Apple obsługiwani są absolutnie poza kolejnością! Po wcześniejszym umówieniu spotkania udadzą się do oddzielnego, odizolowanego od “motłochu” pomieszczenia, gdzie przez godzinę będą mogli swobodnie zapoznać się z zegarkiem pod opieką zajmującego się wyłącznie nimi eksperta. A gdy już nabędą zegarek za te skromne 10 tysięcy dolarów, do dyspozycji będą mieli specjalną gorącą linię telefoniczną, chętną do udzielenia porad i pomocy 24 godziny na dobę.

Może przemawia przeze mnie zazdrość człowieka ubogiego, ale mam wrażenie, że niektórym nabywcom Apple Watch Edition większą przyjemność sprawi sam proces kupowania zegarka, niż późniejsze jego użytkowanie. Bo zegarek będzie traktował swojego użytkownika niestety zupełnie tak samo, niezależnie od tego, czy jego koperta wykonana będzie ze stali, aluminium czy złota.