Zagraniczne media odkryły polski serial o Wiedźminie

Część zagranicznych fanów gry CD Projektu Red już dawno odkryła serial i film Marka Brodzkiego. Główną rolę w nim zagrał Michał Żebrowski. O ile sama gra aktorska została oceniona przez wielu zagranicznych widzów pozytywnie, to już scenariusz i efekty specjalne niekoniecznie przypadły do gustu. Przywoływane są też słowa autora wiedźmińskiej sagi, czyli Andrzeja Sapkowskiego, który podczas pobytu w Sankt Petersburgu w 2003 roku skrytykował ekranizację swojej powieści fantasy.
Zagraniczne media odkryły polski serial o Wiedźminie

— Mógłbym odpowiedzieć tylko krótkim, acz dosadnym słowem. Jednak tego nie zrobię, bo jestem katolikiem, a jesteśmy w trakcie Wielkiego Postu — mówił wtedy Sapkowski.

Widzowie krytykują film Brodzkiego przede wszystkim za to, że jest skróconą wersją 13-odcinkowego serialu wyprodukowanego dla Telewizji Polskiej. I to niestety jest widoczne również dla obcokrajowców. Sam serial z kolei ma nieco przychylniejsze komentarze. Choć i w jego przypadku fani przygód Geralta z Rivii wytykają gumowe i wyglądające sztucznie potwory. Nie umknęła im także słynna animacja smoka, która w niczym nie przypomina tego, co znamy chociażby z “Gry o Tron”. Trudno się zresztą dziwić. Choć polski serial miał budżet na poziomie prawie 19 milionów złotych, to pod tym względem nie miał szans się równać z produkcjami zza oceanu. Warto wspomnieć, że koszt jednego odcinka hitu HBO to ponad 50 milionów złotych (14 milionów dolarów).

Polska ekranizacja “Wiedźmina” z 2001 roku nie jest jednak tak zła, jak mogłoby się wydawać. W filmie zagrali bardzo dobrzy aktorzy. Obok wspomnianego Michała Żebrowskiego zobaczyć można w nim takie gwiazdy polskiego kina jak Anna Dymna (jako kapłanka Nenneke), czy Zbigniewa Zamachowskiego, który wcielił się w rolę Jaskra. W filmie wystąpił również Maciej Kozłowski jako Falvick, a także Andrzej Chyra (Borch Trzy Kawki) i Grażyna Wolszczak (Yennefer). Warto wspomnieć również znakomitą muzykę skomponowaną do filmu przez Grzegorza Ciechowskiego. Szkoda, że dobrze wykonana praca tylu osób została trochę zmarnowana w trakcie montażu i produkcji efektów specjalnych.

Na szczęście dystrybutor, czyli firma Vision Film Distribution, za granicą promował film Brodzkiego o wiedźminie jako “The Hexer”. Dzięki temu Netflix nie musi się martwić o pomylenie z tym niezbyt udanym dzieckiem polskiej kinematografii, które trzeba jednak przyznać miało trochę uroku. Choć oczywiście tylko przy założeniu, że przymkniemy oko na niedociągnięcia i przywykniemy do myśli, że to jednak kino klasy B. | CHIP