Najlepsze gry 2018 roku na PS4

Rynek gier rozwija się jak szalony. Szczególnie tych na pecety. Od wielu lat Steam zalewany jest niezależnymi produkcjami o jakości pozostawiającej sporo do życzenia (tylko w ubiegłym roku zadebiutowało w serwisie ponad 7600 gier!). Tymczasem na konsolach takiego natłoku nowości nie ma. Powód jest bardzo prosty. Tytuły konsolowe przechodzą zdecydowanie staranniejszą selekcję. Na przykład Sony bardzo dba o to, by powstawały gry wyłącznie na PS4, ponieważ to właśnie one najczęściej definiują wybór platformy. Jeśli więc producent chce zachęcić do zakupu jego konsoli, nie może sobie pozwolić, by produkcje na nią przeznaczone były byle jakie. Specjalnie dla Was wybraliśmy produkcje na PS4 najbardziej godne polecenia.
najlepsze gry na ps4
najlepsze gry na ps4

God of War (PS4)

Zacznijmy od tytułu, który towarzyszy konsolom PlayStation od 13 lat. Wysokobudżetowa, kładąca nacisk na walkę i filmowe starcia z mitologicznymi przeciwnikami seria doczekała się w tym roku sequela, wobec którego nie da się przejść obojętnie. Początkowo przeniesienie Kratosa, spartańskiego wojownika, który został bogiem wojny ze starożytnej Grecji do Skandynawii wydawało się kontrowersyjną decyzją. Szybko jednak gracze przyznali, że zmiana wyszła całej serii na dobre.

https://youtu.be/_SGr3LF-jvs

Fabuła gry została tak przygotowana, by osoby, które nie znały poprzednich części nie poczuły się zagubione. Historia obraca się tym razem wokół trudnej relacji ojca i syna. Ojciec ukrywa przed synem swoje boskie moce. Jak wiadomo sekrety i kłamstwa nie sprzyjają rodzinnym związkom. Śmierć bliskiej osoby powoduje jednak, że wyruszają na wyprawę, podczas której obydwaj przejdą przemianę. Obecność chłopca umożliwiła zmianę mechaniki gry. To bowiem on pomaga graczowi w walce, np. strzelając z łuku na komendę lub rozwiązując zagadki logiczne. Atreus nie jest więc tylko tylko ozdobnikiem, ale żywą i inteligentną, jak na wirtualne standardy, postacią.

“God of War” to ponad 50 godzin gry pełnej fantastycznych przygód, filmowych ujęć, nieoczekiwanych zwrotów akcji i oprawy wizualnej będącej ucztą dla oczu. Nie można także nie pochwalić oprawy muzycznej z symfonicznymi utworami na czele i bardzo dobrym, polskim dubbingiem. 94/100 w serwisie Metacritic mówią same za siebie.

Shadow of the Colossus (PS4)

Najbardziej melancholijna gra z całego zestawienia, która udowadnia, że produkcje z otwartym światem wcale nie muszą być wypełnione aktywnościami, by mogły urzekać. Oryginalny “Shadow of the Colossus” został wydany w 2005 roku na PS2 i z miejsca stał się jedną z najlepszych gier tamtej generacji. Zachwycająca, jak na ówczesne możliwości techniczne, grafika, pomysłowa mechanika i wciągająca historia sprawiły, że do dzisiaj gracze z sentymentem myślą o tytule. Gdy w tym roku Sony zdecydowało się wypuścić remake gry, on także okazał się strzałem w dziesiątkę.

Po lewej kadr z 2005 roku, po prawej kadr z wersji gry z 2018 roku (fot. Sylwia Zimowska)

Nowa edycja to nie tylko tekstury w wyższej rozdzielczości. To całkowicie przemodelowane obiekty, dodane cienie, a także tryb fotograficzny pozwalający zatrzymać grę w dowolnym momencie i obejrzeć scenę z innej perspektywy. Mimo to ostrzegam – to nie jest poziom “Uncharted” czy wspomnianego już “God of Wara”. Gra ma bardzo surową oprawę, która jednak pasuje do klimatu tej opowieści. Młodszych graczy może jednak drażnić archaiczna już praca kamery. Jeśli jednak się do niej przyzwyczają, to odkryją urodę “Shadow of the Colossus”.

Mocnym punktem “Shadow of the Colossus” jest tajemnica. Historia rozpoczyna się od sekwencji, w której widzimy jak młody chłopak, po długiej podróży przez góry i doliny, składa na ołtarzu pewnej świątyni ciało swojej ukochanej. W tym miejscu przywołuje on mityczną istotę, Dormina, który według legendy ma moc wskrzeszania zmarłych. Nasz bohater zawiera z nim pakt – jeżeli zniszczy szesnaście Kolosów, w których ukryte są cząstki Dormina, bóstwo ożywi wybrankę jego serca.

Kolejną zaletą gry jest mechanika związana z odkrywaniem słabych punktów tytułowych bestii. Kolosy nie tylko są olbrzymie, ale też zachowują się inaczej – jest np. potwór, który lata; jest taki, który porusza się w wodzie, albo taki, który szarżuje niczym byk. Za każdym razem gracz musi samodzielnie odkryć, w jaki sposób należy pokonać giganta. Całości dopełnia nastrojowa, chóralna muzyka.

Detroit: Become Human (PS4)

Fabularna gra, którą możemy też określić mianem filmu interaktywnego, to pozycja, która ze względu na swoją tematykę powinna najbardziej zainteresować czytelników CHIP-a. Przenosimy do Detroit roku 2038. Androidy pod względem wizualnym tak mocno przypominają już ludzi, jak to tylko możliwe. Pewnego dnia potulne dotąd maszyny zaczynają stawiać opór swoim właścicielom – dostrzegają zło, jakie dzieje się dookoła i reagują na nie tak, jak zareagowałby żywy człowiek. Odnotowuje się pojedyncze przypadki ucieczek, bójek, a nawet morderstwa. W pościg za zbuntowanymi maszynami rusza najlepszy detektyw wśród ludzi i najlepszy wśród androidów.

Dzięki rozbiciu akcji na trzy wątki fabularne możemy poznać całą historię nie tylko z perspektywy Connora, czyli wspomnianego łowcy androidów, ale też Kary, która sprzeciwiając się przemocy właściciela ucieka z jego córką, oraz Markusa, pomocnika znanego malarza, który szuka drogi do wolności swojej i jemu podobnych. Każda z tych opowieści porusza różnorodne problemy etyczne i stara się zmusić gracza do refleksji na temat istoty człowieczeństwa. Gdyby zekranizowano “Detroit: Become Human” wyszłoby dzieło na miarę “A.I Sztucznej Inteligencji”, “Stalowego Giganta”, czy “Franka i Robota”.

Podgląd ścieżki decyzyjnej, pojawiający się po każdym rozdziale (fot. Sylwia Zimowska)

Kluczową cechą tej gry jest mechanika skupiająca się na podejmowaniu decyzji. W niesamowity sposób rozbudowano tutaj ścieżki fabularne. Po każdym rozdziale sami zobaczycie, że jakiś problem można było rozwiązać na kilka sposobów. Każdy wybór ma znaczenie, niekiedy będzie to drobiazg, jak usłyszenie innego dialogu, ale niekiedy kilka takich drobiazgów sprawi, że odblokujecie zupełnie inne zakończenie rozdziału, co wpłynie na ostateczny finał.

Marvel’s Spider-Man (PS4)

Niektóre gry nie muszą mieć ambitnej fabuły, by można się było przy nich dobrze bawić. Takim bestsellerem okazał się w tym roku “Marvel’s Spider-Man” – wysokobudżetowa gra akcji opowiadająca o przygodach popularnego superbohatera. Insomniac Games postawiło na autorską historię, w której znajdują się mimo to liczne nawiązania do legendarnych wrogów Petera Parkera oraz znanych temu uniwersum postaci, jak chociażby ciocia May czy Mary Jane.

Ponieważ gra otrzymała oznaczenie PEGI-16, nie ma się tutaj co spodziewać krwistych momentów czy scen przeznaczonych dla dorosłych widzów. Ale w połączeniu z lekkim sposobem bycia Człowieka-Pająka, ta infantylność tutaj nie przeszkadza. Całość jest bardzo filmowa, napakowana sekwencjami, które od razu kojarzą się z kinowym blockbusterem, ale największe wrażenie w grze robi wirtualny Nowy Jork. Tak wiernie przeniesionego i pięknego Wielkiego Jabłka nie zobaczycie w żadnej innej produkcji.

“Marvel’s Spider-Man” to także tytuł o bardzo przyjemnej mechanice. Już sam sposób sterowania Człowiekiem-Pająkiem, jego swoboda ruchów, gracja, możliwość bujania się na sieci pomiędzy wieżowcami, wchodzenie po ścianach i rozbudowane animacje walki sprawiają, że jest to idealna pozycja na wieczorny relaks z padem.

Astro Bot: Rescue Mission (PS VR)

Sony bardzo aktywnie promuje wirtualną rzeczywistość. Obecnie w sklepie PS Store znajduje się około 250 gier. Jedną z najlepszych wydano całkiem niedawno. Chociaż VR kojarzy się głównie z tytułami FPP to Sony udowodniło, że doskonale nadaje się także do gier platformowych, w których kontrolujemy bohatera znajdującego się dookoła nas. “Astro Bot: Rescue Mission” to bez wątpienia jedna z najładniej wydanych gier na gogle VR.

Tytuł został tak zaprojektowany, by zmuszać gracza do ciągłego pozostawania w ruchu. Musi on uważnie obserwować otoczenie, by kontrolowany przez niego bohater przeskakiwał nad zapadniami, korzystał z ramp i ukrytych przełączników. Sam pad zdaje się przenikać do środka gry, stając się a to wyrzutnią haka z liną, a to sikawkę z wodą czy karabinem na kulki. Pomysłowo wykorzystano także sam headset, do rozbijania ścian głową lub zdmuchiwaniem przez wbudowany mikrofon płatków dmuchawca. Jeżeli tylko macie PlayStation VR, to ta pozycja jest obowiązkowa.

Na kolejnej stronie przedstawiamy gry multiplatformowe.


Planet Alpha (PS4, Xbox One, Nintendo Switch, PC)

Zanim przejdziemy do wysokobudżetowych gier multiplatformowych, muszę wspomnieć o perełce, której media moim zdaniem poświęciły zbyt mało uwagi. “Planet Alpha” zostało wydane przez Team 17, twórców kultowej serii “Worms”. Gra należy do gatunku platformówek 2.5D, czyli takich, w których bohater porusza się wyłącznie w górę lub dół lub w lewo i prawo, ale otoczenie sprawia wrażenie trójwymiarowego.

Każdy element tej gry został perfekcyjnie wykonany. Począwszy od warstwy fabularnej, która w oszczędny, ale jednocześnie bardzo klimatyczny sposób nawiązuje do klasycznego kina SF, poprzez mechanikę pełną zagadek związanych ze zręcznością, grawitacją i manipulowaniem cyklem dobowym, aż po nietuzinkową, kolorową oprawę graficzną. Od “Planet Alpha” naprawdę trudno się oderwać.

A Way Out (PS4, Xbox One, PC)

Gdyby “A Way Out” zostało zekranizowane, byłoby to po prostu przeciętne kino sensacyjne, o którym zapomina się zaraz po seansie. Ale ponieważ w grze to my stajemy się głównymi bohaterami i to my, ramię w ramię z drugą osobą, będziemy przez kilka godzin przeżywać niesamowite przygody, całość nabiera zupełnie innego wymiaru.

Jeden bohater klnie jak szewc i wpada we wściekłość bez powodu. Drugi jest stonowany i zamknięty w sobie. Jeden boi się wysokości, drugiego dręczy przeszłość. Jeden pochodzi z klasy średniej, drugi wychowywał się na ulicy. W normalnym świecie prawdopodobnie nie zwróciliby na siebie uwagi. Za murami połączyło ich jedno – chęć ucieczki z więzienia i odegrania się na starych wrogach.

Poza pełną zwrotów akcji historią z genialnym zakończeniem, siłą “A Way Out” jest oryginalny tryb kooperacji. Cały czas oglądamy grę na dynamicznie dzielącym się ekranie – widzimy zatem nie tylko swojego bohatera, ale też drugą postać. Zagadki opracowane są w ten sposób, by każdy miał do odegrania pewną rolę, np. jedna osoba zagaduje strażnika, druga w tym czasie odkręca śruby w swojej celi. Choć grafice bliżej jest do starszych gier, to dzięki ciepłej kolorystyce, umiejscowieniu akcji w latach 70., filmowym kadrom i rewelacyjnemu voice actingowi wiele osób uzna ten tytuł za piękny.

Assassin’s Creed: Odyssey (PS4, Xbox One, Nintendo Switch, PC)

Jeżeli lubicie swobodę działania i otwarte światy, to ten tytuł jest właśnie dla Was. Już ubiegłoroczna odsłona serii przytłaczała ogromną mapą Egiptu, ale w tej części Ubisoft przeszedł sam siebie. “Odyssey” jest tylko pozornie odgrzewanym kotletem. Twórcy mocno postarali się, by gracz czuł, że znajduje się w starożytnej Grecji. Na naszej drodze wciąż spotykamy sławne osoby (m.in. Ptolemeusz, Hipokrates, Leonidas, Sofokles), odwiedzamy historyczne miejsca (Pałac Odyseusza, Partenon, Świątynia Afrodyty) i słyszymy o znanych mitach (m.in. o Minotaurze, Cyklopie, Meduzie).

Po raz pierwszy w serii wprowadzono nowy tryb rozgrywki, w którym miejsca misji nie są zaznaczone na mapie, ale należy je samemu odnaleźć na podstawie zdobytych wcześniej informacji. Gra mocno stawia na eksplorację, bitwy morskie i liczne aktywności, które niektórych graczy mogą wręcz przytłoczyć swoją liczebnością. Ubisoft wsłuchał się także w prośby fanów i tym razem bardzo niewiele akcji dzieje się w czasach współczesnych. “Odyssey” to kilkadziesiąt godzin dobrej zabawy dla miłośników gatunku.

Red Dead Redemption II (PS4, Xbox One)

Westernowy cykl studia Rockstar z miejsca został okrzyknięty jedną z najlepszych gier tej generacji konsol. W przeciwieństwie do wspomnianego “Assassin’s Creed”, “RDR 2” stawia w dużej mierze na realizm, którego trudno dopatrzeć się w innych grach z otwartym światem. Stąd właśnie zmienna pogoda, męczące się w czasie jazdy konie, juki z ograniczoną pojemnością, kapelusze spadające z głów w trakcie strzelaniny, rosnące włosy i zarosty.

Wysokobudżetowa produkcja twórców “GTA” zachwyca nie tylko oprawą wizualną i potężnym kawałkiem mapy z przepięknymi preriami, gęstymi lasami, górami i miasteczkami, ale wciągającą fabułą, pełną gangsterskich porachunków i trudów życia na Dzikim Zachodzie. Nie bez znaczenia są także rozterki etyczne, które wpływają na to, jak postacie niezależne reagują na naszego bohatera. Gracz nie jest zmuszany do zabijania wrogów, można im darować życie, co będzie miało oczywiście swoje konsekwencje. Wkrótce w grze pojawi się także tryb online, który, najprawdopodobniej tak, jak miało to miejsce w przypadku “GTA V” da temu tytułowi drugie życie.

Far Cry 5 (PS4, Xbox One, PC)

“Far Cry” to seria, która pomimo tego, że co roku nie przechodzi praktycznie żadnej większej ewolucji i w dużej mierze polega na tym samym (odbijanie posterunków, polowanie na zwierzęta, eksterminacja bandytów dowodzonych przez szalonego przywódcę), to niezmiennie bawi i dostarcza wrażeń.

Tym razem będziemy likwidować sektę, która trzyma w szachu małe, amerykańskie hrabstwo Hope County. Psychodeliczny klimat i brutalność mieszają się z sielskimi widokami łąk i lasów. Poza głównymi misjami na odkrycie czeka wiele dodatkowych aktywności: łowienie ryb, niszczenie obiektów kultu, szukanie skarbów, zbieranie komiksów, ściganie się quadem, pilotowanie samolotu itp. Najlepsze zaś w tym wszystkim jest to, że po raz pierwszy w serii każdą z tych rzeczy możemy zrobić w towarzystwie przyjaciół. Poza fabularną kooperacją możemy też zagrać w tradycyjnym trybie sieciowym rozgrywanym na mapach stworzonych przez graczy.

Jeśli więc zdecydujecie się zrobić sobie prezent i nabyć PlayStation 4 (okazja ku temu dobra, bo idą święta, a wcześniej Black Friday), to rozrywki wysokiej jakości nie zabraknie. Tym bardziej, że przedstawiliśmy tylko kilka, naszym zdaniem najciekawszych produkcji. Bogatą ofertę gier znajdziecie tutaj. Jest z czego wybrać. | CHIP