Mate 20 Pro będzie dostępny w naszym kraju w trzech kolorach: czarnym, niebieskim oraz w wersji z gradientem i zmianą kolorów w zależności od kąta patrzenia nazwanym Twilight, który odpowiada schematowi kolorystycznemu Morpho Aurora. Także wersja niebieska (szumnie nazywana Midnight Blue) ma swój mały sekret. Całe plecki są pokryte biegnącymi skośnie delikatnymi rowkami, które poprawiają pewność uchwytu, zmniejszają podatność na zbieranie odcisków palców i wreszcie, dodają ciekawy efekt wizualny. Huawei nazwał te rowki Hyper Optical Pattern. Cała obudowa jest wodo- i pyłoszczelna zgodnie ze standardem IP68.
Gładką kanapkę wygiętego szkła rozdziela – a może łączy – aluminiowa ramka. Znajdują się na niej przyciski Power i VolUp/VolDown (prawy bok), szufladka na kartę SIM i kartę pamięci, emiter podczerwieni (góra obudowy) oraz złącze USB C (dół obudowy). Jak być może zauważyliście, brakuje na tej liście zarówno złącza mini-jack, jak i… głośnika. Huawei poszedł o krok dalej i zdecydował, że obie te funkcje przejmie USB C, w otworze którego ukryte jest ujście głośnika. Takie rozwiązanie niewątpliwie wygląda świetnie, ale z wnioskami na temat jego skuteczności w codziennym użytkowaniu będziemy musieli poczekać do dłuższych testów.
Piękny, wygięty ekran wykonano w technologii OLED. Ma imponującą przekątną o długości 6,4-cala i jeszcze bardziej imponującą rozdzielczość 1440×3120 pikseli. Wyświetlany na nim obraz wygląda fantastycznie. Natomiast z powodu zastosowania proporcji boków 19,5:9, faktyczna powierzchnia użytkowa jest wyraźnie mniejsza niż u wyposażonego w ekran o tej samej przekątnej Samsunga Note 9. Cóż, super-panoramiczne proporcje pozwalają za to na zmieszczenie dużego ekranu w wąskiej i przez to wygodnej do trzymania obudowie.
Na następnej stronie piszemy o biometrii w Mate 20 Pro.
Boczne ramki ekranu są niemal niezauważalne dzięki zakrzywieniu boków. Ramka na górze jest trochę grubsza a dolna – jeszcze odrobinę szersza, zajmując jednak nie więcej niż połowę szerokości “brody” P20 Pro. Górna krawędź ekranu ma szerokie wycięcie, w którym mieszczą się czujniki odpowiedzialne za rozpoznawanie twarzy, o którym napiszę za chwilę.
Wygląda na to, że Mate 20 Pro to najlepiej zabezpieczony biometrycznie na rynku smartfon przeznaczony dla masowego odbiorcy. Jest wyposażony nie tylko w czytnik odcisków palców, a także w system rozpoznawania twarzy podobny do tego obecnego w iPhone’ie X. Huawei wykorzystał w nim projektor wzoru i sztuczną inteligencję. Do tej pory żaden producent nie miał technologii pozwalających na wykorzystanie tego sposobu – najpoważniejszą przeszkodą była moc obliczeniowa.
Huawei dysponowało co prawda zintegrowanym w Kirinie 970 koprocesorem neuralnym oferującym niemal dwa razy wyższą wydajność AI niż ta, którą Apple stosuje do rozpoznawania twarzy. Jednak moc SI była stosowana przede wszystkim do optymalizacji pracy telefonu i ulepszania zdjęć. Kirin 980 jest wyposażony w podwójną jednostkę NPU, ma więc zapas mocy pozwalający na najbezpieczniejsze rozpoznawanie twarzy.
Interesujący technologicznie i rewolucyjny użytkowo jest też zastosowany w Mate 20 Pro czytnik odcisków palców. Znajduje się on pod ekranem, mniej-więcej w 1/3 jego wysokości. Zatem dokładnie w miejscu, w które w sposób naturalny trafia opuszek kciuka, kiedy bierzemy telefon do ręki. Byłem pełen wątpliwości co do wygody i skuteczności takiego rozwiązania. Jednak w pierwszych testach czytnik wykazał się doskonałą szybkością i wysoką pewnością działania – ani razu nie było konieczne powtórzenie odczytu czy przesunięcie palca.
Na następnej stronie przeczytacie o aparatach Mate 20 Pro.
Największa nowość Mate 20 Pro to jego zestaw aparatów. Wbrew pozorom, to nie jest tylko proste przeniesienie rozwiązania sprawdzonego w P20 Pro. Huawei zdecydował się na usunięcie będącej przez kilka lat ich znakiem rozpoznawczym czarno-białej, pozbawionej filtrów barwnych matrycy. Zastąpiono ją aparatem z obiektywem szerokokątnym. Jak wyjaśnił nam przedstawiciel firmy, dzięki postępowi w technologiach matryc można było bez szkody dla jakości zdjęć zrezygnować z tego rozwiązania, na którym Huawei zbudowało swoją sławę w kwestii fotografii.
Mate 20 Pro wyposażony jest w główny aparat z matrycą 40 Mpix, stabilizacją optyczną i obiektywem o ogniskowej 27 mm oraz przysłonie F/1.8. Aparat wykorzystuje opracowany przez inżynierów Nokii system programowego łączenia pikseli. Pozwalający to dramatycznie poprawić możliwości aparatu w słabym oświetleniu oraz umożliwić bezstratny zoom cyfrowy w pewnym zakresie. Drugi aparat wykorzystuje matrycę 8 Mpix z obiektywem tele o ogniskowej 80 mm i przysłonie F/2.4. Nowością jest trzeci aparat, mający matrycę 20 Mpix i obiektyw szerokokątny o ogniskowej 16 mm i przysłonie F/2.2. Podobnie jak i drugi aparat (tele), także i ten jest stabilizowany cyfrowo przez AIS.
Użycie dodatkowego aparatu z szerokokątnym obiektywem pozwoliło na dodanie nowych trybów fotografii. Możemy objąć znacznie większy kawałek sceny, albo cieszyć się zdjęciami makro robionymi z odległości nawet 2,5 cm. Natomiast zastosowanie mocniejszej AI umożliwiło wprowadzenie predykcyjnego autofocusu oraz nanoszonych w czasie rzeczywistym efektów specjalnych w materiałach wideo.
Bardzo obiecująco wygląda kwestia czasu pracy na baterii i ładowania. Mate 20 Pro ma baterię o pojemności aż 4200 mAh, co już samo w sobie jest imponujące. Producent dodał także kilka związanych z zasilaniem funkcji, które mogą bardzo uprzyjemnić użytkowanie telefonu. Pierwszą z nich jest szybkie ładowanie, które w tym modelu zostało podniesione do potęgi. Mate 20 Pro ma w ciągu 30 minut ładować się aż do 70%, a więc o około 20% więcej, niż w przypadku dostępnych w tej chwili rozwiązań.
Druga funkcja to ładowanie bezprzewodowe standardu Qi, zastosowane pierwszy raz w smartfonach Huawei. Jak się jednak okazuje, oprócz prostego dołączenia do klubu, firma zdecydowała się także wnieść coś od siebie. Zastosowano technologię Wireless Reverse Charging. Zamienia ona Mate 20 Pro w bezprzewodowy powerbank, za pomocą którego podładujemy inne urządzenia zgodne ze standardem Qi. Jak ta technologie będzie działać w praktyce i na ile okaże się przydatna, sprawdzimy w dalszych testach.
Na ostatniej stronie piszemy o nowym formacie kart pamięci nanoSD.
Pora powiedzieć o największej chyba wadzie Mate 20 Pro – nowym formacie kart pamięci. W telefonie zastosowano hybrydowy dualSIM, jednak drugie gniazdo SIM zamiast kart microSD obsługuje karty nazwane nanoSD. Jest to opracowany przez Huawei zamknięty standard kart pamięci o rozmiarach i złączach odpowiadających kartom nano SIM. Według dostępnych obecnie informacji, karty mają parametry szybkości odpowiadające z grubsza kartom microSD i będą kosztowały o około 20-30% więcej od nich. Będą też produkowane wyłącznie przez firmę Huawei.
Póki co nie wiadomo, czy format nanoSD trafi także do niższych modeli Huawei, czy przeznaczony jest wyłącznie dla urządzeń flagowych. Dla dobra użytkowników, a także w dłuższej perspektywie, także firmy, lepiej żeby prawdziwy był ten drugi scenariusz. O ile dla osoby wydającej ponad 4 tysiące złotych na smartfon dokupienie trochę droższej karty nie jest problemem, o tyle w segmentach, gdzie cena odgrywa poważną rolę, brak możliwości użycia posiadanych już kart i wyższa cena nowych na pewno byłaby dużym problemem.
PODSUMOWANIE:
Na ostateczny werdykt trzeba będzie poczekać do pełnych testów, ale w tej chwili Huawei Mate 20 Pro wygląda na najlepszy smartfon na rynku. Oferuje potężną wydajność oraz więcej niż którykolwiek z konkurentów w trzech kluczowych dziedzinach: możliwości fotograficzno-filmowych, czasu pracy na baterii oraz bezpieczeństwa. Do tego dochodzi szereg ułatwiających życie drobiazgów. Efekt psuje tylko ten zaskakujący ruch z nowym formatem kart pamięci. Każdemu, kogo na niego stać, Mate 20 Pro powinien służyć doskonale.