Sony Inzone Buds – bez kabli przy telefonie, konsoli i komputerze. W dodatku przestrzennie

Sony zaprezentowało ciekawe słuchawki. Dlaczego ciekawe? Ponieważ mają za zadanie zaspokajać wymagania osób stawiających na wysoką jakość dźwięku oraz graczy, którzy nie chcą tolerować żadnych opóźnień podczas wirtualnych bojów. Na papierze wszystko wygląda świetnie, więc postanowiłem sprawdzić, jak wypadają w praktyce. Czy zapowiedzi producenta znalazły potwierdzenie w rzeczywistości?
Sony Inzone Buds
Sony Inzone Buds

Specyfikacja Sony Inzone Buds

  • słuchawki douszne, zamknięte, dynamiczne
  • masa 6,5 g  (jedna słuchawka)
  • etui z funkcją ładowania o wymiarach 47 x 50 x 50 mm
  • przetworniki o średnicy 8,4 mm
  • pasmo przenoszenia 5 – 20 000 Hz
  • Bluetooth 5.3, zasięg do 10 m
  • zgodne z normą IPX4
  • dźwięk przestrzenny 360°
  • czas pracy na akumulatorze 12 h z wyłączoną redukcją hałasu, 11 h z włączoną
  • system redukcji hałasu, tryb dźwięków otoczenia, funkcja QUick Attention

Inzone Buds otrzymałem w niewielkim pudełeczku, w którym oprócz samego etui ze słuchawkami i nadajnikiem znajduje się kabelek z wtyczkami USB i microUSB, służący do ładowania etui, trzy komplety gumowych końcówek oraz pudełeczko zawierające „makulaturę”, czyli instrukcję, kartę gwarancyjną itp. Mamy także dwie naklejki z logo Inzone.

Inzone Buds – czym zaskakują?

Słuchawki Inzone Buds dostępne są w dwóch wersjach kolorystycznych: czarnej oraz białej. Jak widać po zdjęciach zamieszczonych w recenzji, otrzymałem tą pierwszą wersję. Ich powierzchnia jest całkowicie czarna – poza bocznymi panelami, służącymi do kontroli. Te mają powierzchnię błyszczącą z odznaczającym się miejscem na dotyk. Na tle innych modeli są nieco większe – ale to dobrze, ponieważ dzięki wydłużeniu została zredukowana powierzchnia stykająca się bezpośrednio z uchem.

Muszę przyznać, że już pierwsze założenie Inzone Buds było dla mnie pozytywnym doświadczeniem. Fabrycznie założone końcówki idealnie wypełniły kanał mojego ucha, a potem, podczas testów, nigdy nie zdarzyło się, żeby nie tylko wypadły, ale nawet wysunęły. Stabilność przez cały okres użytkowania stała na bardzo dobrym poziomie, a miękkość końcówek sprawia, że nie odczuwa się dyskomfortu nawet podczas noszenia ich przez kilka godzin.

W etui znajdziemy nie tylko słuchawki, ale również nadajnik z wtyczką microUSB. Słuchawek Inzone Buds nie parujemy przez Bluetooth z innymi urządzeniami. Do urządzenia docelowego należy podpiąć nadajnik i w ten sposób następuje połączenie. O ile jednak przy smartfonach i konsolach nie powinno być z tym, problemu, gorzej w sytuacji, gdy w komputerze czy laptopie nie posiada się odpowiedniego portu. Pozostaje wówczas łączność Bluetooth, ale tu negatywne zaskoczenie – obsługiwany jest wyłącznie standard LC3, póki co mało rozpowszechniony na rynku. Przy najnowszych urządzeniach nie powinno być z tym problemu, to jednak przy innych może stanowić barierę nie do pokonania.

Do etui wracając – na przedzie umieszczona została niewielka dioda LED. Wskazuje ona stan naładowania słuchawek, zaś świeci się po otwarciu etui. Port dla ładowarki znajduje się z tyłu, w dolnej części obudowy. Zarówno słuchawki jak i etui zostały wykonane z solidnego tworzywa sztucznego, na którego powierzchni nie pozostają odciski palców ani też inne oznaki eksploatacji. Za to plus.

Inzone Buds – brzmienie i funkcje

Sony reklamuje swoje słuchawki jako „opracowane we współpracy z zawodowymi graczami, aby pomóc Ci w osiągnięciu przewagi nad rywalami”. Z recenzenckiego obowiązku sprawdziłem, jak sprawdzają się nie tylko w grach, ale również podczas słuchania muzyki czy audiobooków. I powiem od razu – słychać tu, że zastosowano dźwięk przestrzenny 360° (360 Spatial Sound). Czy to przy muzyce, grze czy oglądaniu materiałów wideo od razu wkraczamy na szeroką scenę, gdzie wszystkie dźwięki są od siebie solidnie odesparowane.

Tu jednak muszą zauważyć, że o ile technologia dźwięku nie sprawia problemów podczas słuchania muzyki czy oglądania filmów, to mogą być pewne problemy w samych grach. Dlaczego? Ponieważ wiele tytułów ma swoje predefiniowane ustawienia dźwięku, które mogą „gryźć się” z technologią Sony, a przez to zakłócać ich przestrzenność czy kierunkowość. Gdy wyłączy się 360 Spatial Sound, wszystko wraca na właściwe tory.

Jeśli komuś z tych czy innych powodów nie odpowiadają automatyczne ustawienia, wówczas może skorzystać z aplikacji Inzone Hub. To program komputerowy pozwalający dostosowywać różne ustawienia i zapisywać je indywidualnie dla każdej gry, ponadto otrzymuje się korektor oraz ustawienia obsługi dotykowych gestów.

Właśnie, skoro już przy tym jesteśmy. Sterowanie funkcjami odbywa się oczywiście przez puknięcia słuchawek. Jedno puknięcie w lewą to włączanie/wyłączanie tłumienia odgłosów otoczenia, a cztery – zmniejszenie głośności. Bardziej bogata w opcje jest prawa słuchawka – tu odtwarzamy i wstrzymujemy muzykę, zmieniamy utwory, anulujemy pomoc głosową oraz zwiększamy głośność. Instrukcja obsługi jest bardzo prosta i jej opanowanie nie powinno nikomu sprawiać problemów. A dodatkowo w aplikacji Inzone Hub można ustalić własne gesty.

Akumulator i ładowanie Sony Inzone Buds

Podczas korzystania po kilka godzin dziennie ze słuchawek Sony nie musiałem kłopotać się o ich ładowanie. Jest ono potrzebne po 10-12 godzinach wydajnej pracy, a czas ten zależy m.in. od tego, czy aktywny jest system redukcji hałasu.  Gdy dioda na etui zacznie migać na czerwono, wówczas warto podpiąć ładowanie – choć można jeszcze spokojnie korzystać z nich przez godzinę z hakiem.

Proces ładowania jest szybki – maksymalnie trzy godziny wystarczą, aby zapełnić akumulator w stu procentach, a już zaledwie pięć minut pozwala na cieszenie się możliwościami słuchawek przez co najmniej godzinę. Jak na moje potrzeby pojemność akumulatora była aż nazbyt wystarczająca i podpinałem całość do ładowania raz na kilka dni. Oczywiście wszystko zależy głównie od tego, jak mocno będzie się eksploatować słuchawki.

Sony Inzone Buds – podsumowanie

Sony Inzone Buds

Jak zatem oceniam Sony Inzone Buds? Pod względem wygody, jakości dźwięku oraz czasu pracy na jednym ładowaniu nie mam im niczego do zarzucenia. W tych aspektach wypadają bardzo pozytywnie.  Wadami są natomiast konieczność posiadania portu microUSB w desktopie/laptopie oraz fakt, że obsługują tylko standard Bluetooth LC3, przez co nie zawsze można liczyć na ich kompatybilność z posiadanym urządzeniem. Wówczas pozostaje tylko nadajnik. A jeśli urządzenie źródłowe nie ma portu microUSB, ani nie obsługuje LC3 – ze słuchawek nie skorzystasz.

Dla wielu osób zaporową przeszkodą będzie także cena, która wynosi dokładnie 999 złotych. Jak za “dodatek do gier” to drogo, a gdy szuka się dobrego sprzętu do muzyki, w niższej cenie można znaleźć niejedną alternatywę. Tak więc podsumowując – sprzęt jest bardzo dobry, ale jego koszt zbyt wysoki. Ale jeśli cena Ci nie przeszkadza, te słuchawki mogą okazać się wartym rozważania nabytkiem, zwłaszcza gdy preferujesz wygodę.