Założyłem konto na Mastodon. Prawie nic nie kumam, ale podoba mi się

Powoli kończy mi się popcorn. Pożeram go kubełkami, obserwując poczynania Elona Muska w filmie sensacyjnym pt. “Kochanie, kupiłem Twittera“. Przy tej okazji zdecydowałem się sprawdzić co przyciąga ludzi do Mastodona, nabierającej popularności alternatywy dla popularnego “ćwierkacza”. Mijają dwa tygodnie i wiecie co? Rozumiem pewnie z 1/10 tego jak to działa, ale po raz pierwszy od bardzo dawna mogę oddychać w social mediach pełną piersią.
Założyłem konto na Mastodon. Prawie nic nie kumam, ale podoba mi się

Jeśli Twitter to Elektrownia Bełchatów (pod względem emisji CO2 niechlubne pierwsze miejsce w Europie), Mastodon przypomina eklektyczny islandzki Rejkiawik. Jak tu miło! Ludzie wypowiadają się pełnymi zdaniami (mają do tego aż 2048 znaków w przypadku mojego serwera, a domyślnie 500), są dla siebie kulturalni, wydają się ciekawi świata i drugiego człowieka. Pamiętacie internet jakieś 20-25 lat temu? Oh, wait. Niektórzy pewnie nie (#starość).

Jak działa Mastodon?
Jak działa Mastodon?

Ludzie, jak wy tu żyjecie?

O brak świadomości istnienia takiego miejsca mogę obwiniać wyłącznie własną ignorancję, bo Mastodon przecież nowym tworem nie jest. W zasadzie nie jest też zwykłą siecią społecznościową, nad którą kontrolę sprawują wielkie korporacje. Mastodon jest spółką non-profit. Nie można jej sprzedać. Zamiast jednej otwartej przestrzeni dostajemy wiele rozwijanych niezależnie serwerów (tzw. instancji), które w dodatku pozwalają na wzajemną komunikację.

Każdy serwer ma swoje zasady. Nie ma uporczywych reklam, nie ma algorytmów. Można wdepnąć w miejsca, w których się nie odnajdziecie. Ale nikt nie każe Wam tam być. Wystarczy poszukać sobie innej instancji albo założyć własną. Warto za to zawsze pomyśleć o administratorach serwerów Mastodona, którzy często utrzymują je głównie z datków użytkowników.

W mojej opinii to nieco bardziej dojrzały model funkcjonowania, pozbawiony pośredników, eliminujący konieczność bazowania na reklamodawcach. Wystarczy przypomnieć historię Radia 357 oraz Radia Nowy Świat. Jest wolność, ale z nią płynie również większa odpowiedzialność za przyszłość całego przedsięwzięcia.

Prawie nic nie kumam, ale podoba mi się

Próg wejścia na Mastodon będzie wysoki dla osób, którzy przyzwyczaili się do prostoty. Wasze tablice nie zapełnią się błyskawicznie contentem do masowego ćpania. Może to jest jakiś sposób na odfiltrowanie ludzi ograniczających się do komunikacji wyłącznie w kulturze obrazkowej. O ile dla smartfonów Mastodon oferuje oficjalne aplikacje, na komputery nie ma jednego uniwersalnego klienta. Póki co korzystam z wersji webowej, odpalając sobie wybraną instancję w oknie przeglądarki.

Mastodon w oknie przeglądarki. Mi pasuje, ale wiem, że można mieć dużo lepiej i więcej

Czytaj też: Mastodon brzmi jak utopia. Przyglądamy się, o co chodzi w popularnej alternatywie dla Twittera

Rozstrzał gatunkowy profili w każdej instancji zależy od jej charakteru. Na popularniejszych serwerach bywa gigantyczny. Z jednej strony napotykam dawno niewidzianych znajomych, osoby publiczne, firmy z branży tech, a z drugiej trafiam np. na Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau. Są hasztagi, treści lokalne (w konkretnej instancji), globalne (z innych instancji, o których wie wybrana instancja), mnóstwo użytkowników dzieli się wiedzą i dobrymi praktykami.

Na Mastodonie jest przekrojowo. Hashtag #introduction – uwielbiam. Mogę poznać kogo naprawdę chcę obserwować

Dużo tego, a większości (z ręką na sercu) na razie nie ogarniam. Ale zostanę tu chyba na dłużej, bo przyciąga mnie do tego miejsca atmosfera jakiej już dawno nie czułem. Trudna do opisania. Wiedzą ci, którzy pamiętają internet sprzed czasów Facebooka, Twittera i TikToka. Mam nadzieję, że to wrażenie szybko nie zniknie.

Gdybyście chcieli pogadać – zapraszam na serwer 101010.pl. Kto wie, może namówię redakcję do odpalenia tam oficjalnego profilu CHIP.pl? Do zobaczenia!