Recenzja Huawei FreeClip. Nie są dla każdego, ale nie tylko z powodu ceny

Nadrzędną rolą technologii powinno być rozwiązywanie problemów osób ją kupujących. A ludzie są różni, tak samo jak różne są ich uszy. Przez to niektórzy z nich nie mogą dobrać dopasowanych pod siebie słuchawek. Huawei FreeClip to produkt, który pojawia się w momencie nasycenia rynku słuchawkami dokanałowymi oraz open-ear. Te słuchawki mają jednak być inne: zaczepiają się o nasze ucho niczym kolczyk, nie wchodzą bezpośrednio do kanału dousznego i nie wiszą na wcięciu międzyskrawkowym. Czy są jednak dobrym rozwiązaniem problemu?
Recenzja Huawei FreeClip. Nie są dla każdego, ale nie tylko z powodu ceny

Jeśli uważnie obserwujecie temat słuchawek Huawei FreeClip i czytaliście mój tekst napisany niedługo po ich premierze, to wiecie, że byłem do nich dość sceptycznie nastawiony. Nietypowy kształt niesie ze sobą zmianę przyzwyczajeń, a do tego – pewne niedogodności. Wiedziałem także, że brak pewnych rozwiązań będzie dla mnie bolesny. Pamiętajmy też, że w momencie premiery słuchawki kosztują 899 złotych, a test Huawei FreeBuds Pro 3 pokazał, że w takiej cenie znajdziemy dobrą jakość dźwięku oraz aktywną redukcję hałasu.

Huawei FreeClip jest produktem o priorytetach zarysowanych w zupełnie innych obszarach. Przede wszystkim ma być wygodny jak żadne inne kompaktowe słuchawki douszne czy dokanałowe. Przy tym ma mniej męczyć uszy niż rozwiązania z przewodnictwem kosteczkowym i w mniejszym stopniu wyprowadzać dźwięk na zewnątrz niż głośniki w okularach. Jeżeli czujecie się trochę jak podczas telezakupów, to nie martwcie się. Ja też tak czułem się podczas pierwszych zapowiedzi. Jednak po niemal miesiącu bardzo intensywnego korzystania z Huawei FreeClip wiem sporo więcej i chętnie się tą wiedzą podzielę.

Huawei FreeClip - pudełko
Oszczędne w wyglądzie pudełko Huawei FreeClip

Muszę to przyznać – jestem w mniejszości. Innym Huawei FreeClip po prostu się podobają

O gustach się nie dyskutuje, z tym że jednak się dyskutuje i to często, a w przypadku tak unikalnego produktu – jeszcze częściej. Huawei FreeClip z pewnością były zaskoczeniem dla wielu moich znajomych i nieznajomych. Kilka osób początkowo było przekonane, że postanowiłem… założyć kolczyki. Inni myśleli, że to takie nowoczesne aparaty słuchowe (przy czym Huawei FreeClip nie mają takich rozwiązań wzmacniających nasłuch jak chociażby Apple AirPods Pro).

Słuchawki Huawei FreeClip w uchu

Z pewnością muszę oddać FreeClip oddać, że są lekkim powiewem świeżości na rynku słuchawek bezprzewodowych. Tak samo jak muszę przyznać, iż wielu osobom po prostu się podobają, zwłaszcza w testowanej, czarnej wersji. Całość ma pewien połysk, także na łączniku dwóch elementów. Słuchawki Huawei FreeClip czyściło mi się o wiele prościej niż rozwiązania dokanałowe i douszne, gdzie woskowina oraz naskórek potrafią w większym stopniu gromadzić się przy uchu. Nie jest jednak idealnie – część tych naleciałości wpada do niewielkich otworów, z których nie sposób później je wyjąć.

Czytaj też: Wszystkie słuchawki Huawei FreeBuds w jednym tekście. Który model wybrać dla siebie?

Dobra wiadomość to ta, że pomimo wielu godzin z Huawei FreeClip na uszach, nic mnie nie uczulało ani nie wywoływało swędzenia. To ważne o tyle, że zastosowano tu nitinol – stop łączący nikiel z tytanem. Ten pierwszy potrafi uczulać niewielką część społeczeństwa, ale po połączeniu z tytanem ten problem znika. Rozwiązanie Huawei oceniam jako udany produkt pod względem ergonomii.

Obawiałem się niskiej jakości wykonania Huawei FreeClip. Niepotrzebnie

Zanim powiem o jakości wykonania samych słuchawek, krótko o etui. Trzyma ono poziom, do którego Huawei przyzwyczaił ostatnimi laty w droższych konstrukcjach. W skrócie – jest dobrze. Jedynie zawias mógłby nieco mniej poruszać się w lewo i prawo, ale nie jest to duży ruch i trzeba go wymusić. Piasek nie powinien stanowić tu problemu, inne drobiny materiału też nie wkradły się do środka. Magnesy trzymają słuchawki odpowiednio mocno, a ich kształt sprawia, że nic nie wypada podczas korzystania. Z kolei kształt etui przypominający muszlę sprawia, że całość nie jest zbyt gruba, a przecież zmieszczono tu cewkę do ładowania bezprzewodowego.

Na słuchawkę składają się trzy części: głośnik, łącznik i część zauszna, najpewniej z centrum dowodzenia podzespołami i akumulatorem. Z początku myślałem, że ten ostatni element będzie mnie uwierał, gdyż trzeba go umieścić w nieoczywistym z perspektywy słuchawek miejscu. W praktyce nie miałem z tym problemu. Łącznik jest na tyle elastyczny, że dopasowuje się do wielu kształtów uszu. Jedna słuchawka waży 5,6 grama. To niedużo, a przez formę masa rozkłada się na wiele części ucha.

Huawei FreeClip - porównanie dwóch wersji
Obydwie wersje kolorystyczne Huawei FreeClip. Która lepsza?

A teraz najlepsze: Huawei FreeClip mogłem nosić przez cały dzień bez przerwy. Dla mnie to rezultat nie do osiągnięcia nawet z najlepszymi słuchawkami dokanałowymi czy dousznymi, niezależnie od tego jak dobrze działają mikrofony przepuszczające dźwięk. Lekkość idzie tu w parze z wygodą codziennego noszenia. Nie musimy czyścić gumek z woskowiny, mam też wrażenie, że całość staje się śliska wolniej niż w przypadku rozwiązań mocniej wchodzących w kontakt z muszlą ucha. Ponadto łącznik jest na tyle giętki, że jeśli mielibyście szersze ucho, to i tak nie powinno być problemu z dopasowaniem. U kilku osób, które przymierzały Huawei FreeClip, takich kłopotów nie było.

Jeśli dobrze dopasujecie słuchawki, nie ma szans, by zahaczanie o czapkę czy kaptur strąciło je z waszych uszu. Dla mnie optymalnym rozwiązaniem było umieszczenie części zausznej niżej niż głośnika, ale da się też założyć Huawei FreeClip tak, by to głośnik znajdował się niżej. Niezależnie od tego wyboru sprzęt przeszedł przez testy w standardzie IP54. Na ćwiczenia jak najbardziej się nada – a przynajmniej na jazdę hulajnogą po kocich łbach czy skrętoskłony. Być może przy galopie w końcu spadłyby z uszu.

Aplikacja Huawei AI Life i pierwsze rozczarowania

Zdaję sobie sprawę, że jako naród się bogacimy (wybaczcie ten sarkazm) i 900 złotych (a w przyszłości pewnie będą promocje) to nie jest jeszcze ogromny wydatek za słuchawki, które rozwiążą problem dopasowania. Sęk w tym, by jednak nie odstawały przy tym nadmiernie od tego, do czego przyzwyczaił nas rynek. Mam jednak wrażenie, że w przypadku Huawei FreeClip producent przesadził z ograniczaniem możliwości.

Aplikację Huawei AI Life, w której zyskujemy dostęp do wszystkich ustawień dla słuchawek, pobierzemy na smartfony z Androidem, iOS oraz Huawei Mobile Services. Podczas testów korzystałem z wersji dla smartfonów z Androidem i otrzymałem jedną aktualizację Huawei AI Life i trzy łatki oprogramowania dla słuchawek. W przypadku smartfonów z Androidem aplikację musimy pobrać ze strony internetowej producenta (pomoże w tym chociażby kod QR na pudełku), a następnie wyrazić zgodę na instalowanie aplikacji z nieznanych źródeł. Zagrożenia dla waszego smartfonu nie ma, a jest jedynie swąd zaszłości Chin ze Stanami Zjednoczonymi.

O jakim ograniczeniu możliwości pisałem wyżej? A chociażby o takim, że nie mamy tu za dużo gestów. Producent ograniczył się jedynie do podwójnego i potrójnego stuknięcia. Oczywiście dla każdej ze słuchawek możemy przypisać inną akcję w aplikacji, ale i tak za pośrednictwem słuchawki nie zmienimy poziomu głośności. Plus Huawei FreeClip jest taki, że wystarczy dotknąć je w dowolnym miejscu, nawet w łącznik, by aktywować akcję. Minus to z kolei fakt, że na odpalenie odpowiedniej akcji czeka się tu długo. Mam nadzieję, że inżynierowie rozważają dodanie do kolejnej generacji płytki dotykowej na części zausznej lub (ale to wymagałoby przełomu) na łączniku. Byłoby o wiele prościej.

Mniej gestów to jedno, ale brak korektora w takim sprzęcie to chyba nawet większe zaskoczenie. Jedyne, co dostaliśmy w sekcji “efekty dźwiękowe” to trzy predefiniowane ustawienia. Żadne z nich nie zmienia zbyt mocno dźwięku, a na moje uszy to różnią się jedynie poziomem podbicia wyższych częstotliwości. Żadne z nich nie poprawia znacznie klarowności albo nie daje mocniej wybrzmieć basom (choć to bardziej kwestia konstrukcji).

Poza tym dostajemy dostęp do centrum połączeń, z którego wybierzemy urządzenie do transmitowania dźwięku. Teoretycznie Huawei FreeClip potrafią współpracować z dwoma urządzeniami jednocześnie. Czasem był potrzebny dłuższy moment, czasem słuchawki Huawei FreeClip ignorowały fakt, że sygnał płynie z drugiego urządzenia. W ustawieniach wybierzemy preferowane urządzenie, które ma prym przy łączeniu się ze słuchawkami. Oprócz tego włączymy ich znajdowanie (ale nie przez GPS, tylko w naszym otoczeniu, przez puszczenie z nich dźwięku). Reszta ustawień to:

  • Włączenie lub wyłączenie wykrycia założenia. Wykrywanie działa prawidłowo.
  • Zamiana lewej słuchawki w prawą i vice versa. Jako że są one symetryczne, nie ma znaczenia, którą założymy na które ucho. Ta funkcja działa dobrze i informuje nas o zmianie komunikatem głosowym.
  • Niskie opóźnienie dźwięku. Obniża opóźnienie, ale kosztem jakości dźwięku. Nie działa zbyt dobrze w zatłoczonych i naszpikowanych antenami miejscach.
  • Dodana głośność multimediów. Pozwala podnosić poziom głośności ponad domyślne maksimum. Działa, ale na tyle nieznacznie, że w hałasie miejskiej dżungli, gdy najbardziej tego trzeba, nie odczujecie różnicy. Ponadto spada jakość dźwięku.

Czytaj też: Czy 2024 rok będzie dla Huawei przełomowy?

Opisałem te funkcje w formie listy, ale to naprawdę niewiele, a w dodatku to już wszystko. Więcej personalizacji znajdziecie w słuchawkach dokanałowych za 1/3 ceny.

Jak grają Huawei FreeClip i jaka jest jakość mikrofonów? Czas pracy na baterii Huawei FreeClip

Od pierwszego założenia Huawei FreeClip czuje się, że obcujemy ze sprzętem specyficznym. Możliwość nieskrępowanej rozmowy bez wyjmowania słuchawek, ale i bez korzystania z mikrofonów podających dźwięk, to świetna sprawa. Brak poczucia zatkania przewodu usznego to także spora wygoda. Czy jednak warto płacić za nią jakością dźwięku i jaka jest cena, jaką musiałem zapłacić?

Nim jednak o tym, krótko o gigantycznych problemach technicznych, jakie miałem podczas testowania. Wiem, że mój egzemplarz OPPO Find X5 Pro miewa problemy z Bluetooth, ale na każdym z trzech komputerów także spotykałem się z problemami. Duże opóźnienie mógłbym przełknąć, ale ciągłe przerywanie, gdy jest się niewiele ponad metr od komputera to zdecydowanie za wiele. Mocno zniekształcony dźwięk podczas przemieszczania się ulicami Warszawy mocno mnie irytował. Tych problemów jest więcej, bo czasem słuchawki nie grają synchronicznie. Z reguły nominalnie lewa ma większe opóźnienie względem prawej. Po standardzie Bluetooth 5.3 w Huawei FreeClip spodziewałem się większej stabilności.

Huawei FreeClip w etui

Gdy jednak już te problemy znikają, mogę ocenić jakość dźwięku. I zapewne nikogo nie zaskoczę stwierdzeniem, że trzykrotnie tańsze słuchawki dokanałowe potrafią zapewnić cieplejszy i bardziej punktowy bas, a do tego wokale brzmią w nich czyściej. To był kompromis, na który musiałem być przygotowany. Czy jednak oznacza to, że Huawei FreeClip grają fatalnie? Absolutnie nie.

To słuchawki głośne. Na tyle, że w domowym zaciszu nie przekroczycie połowy głośności oferowanej przez sprzęt. Jednak by usłyszeć cokolwiek podczas jazdy tramwajem, będziecie podbijać głośność do maksymalnego poziomu. I tak, najpewniej waszą muzykę usłyszy wtedy pasażer obok was, natomiast nie jest to aż tak natrętne. To także słuchawki z całkiem przyjemnym środkiem. Co prawda ten środek nie jest za szeroki i wkradają się szumu i trzaski, gdy tylko wyjdzie poza akceptowalny zakres, ale to nie dyskwalifikuje Huawei FreeClip.

Nasze mózgi mają w sobie neuroplastyczność i szybko przyzwyczajają się do zmian w reprodukcji dźwięku. Dlatego też musiałem wielokrotnie wracać na łono innych słuchawek, by realnie ocenić Huawei FreeClip. Tym, co najgorzej wpłynęło na mój odbiór tych słuchawek, była zmiana jakości dźwięku przy zmianie głośności. Zazwyczaj te przeskoki są znacznie mniejsze, ale tutaj maksymalna głośność odziera muzykę z wielu walorów. Lepiej słuchać przy połowie głośności, o ile to możliwe.

Huawei FreeClip w lawendowej wersji

Kto będzie najbardziej zadowolony z dźwięku słuchawek Huawei FreeClip? Jak na moje ucho będą to słuchacze popu, ale i gatunków o łagodnym usposobieniu, jak lo-fi hip hop czy ambient. Da się w nich słuchać muzyki elektronicznej, ale powrót do słuchawek dokanałowych boleśnie konfrontuje z rzeczywistością – Huawei FreeClip to niekoniecznie słuchawki muzyczne. A przynajmniej nie do pogłębionego słuchania muzyki w domu, prędzej już na zewnątrz, gdy chcemy mieć kontakt z otoczeniem. To widać nawet po kodekach audio – SBC, AAC i L2HC – wśród których próżno szukać rozwiązań Hi-Res Audio.

No to skoro nie do słuchania muzyki w domowym zaciszu, to do czego właściwie służą Huawei FreeClip? Widzę w nich sprzęt, który dzięki udanym mikrofonom mógłby pomóc w pracy w biurze. W tym aspekcie Huawei FreeClip ujdą w tłumie. Z pewnością należy pochwalić oprogramowanie, które dobrze filtruje wiatr i hałasy z otoczenia, ale odbywa się to kosztem głośności. Wielu rozmówców skarżyło się na to, że ledwo mnie słyszą, choć mówiłem w standardowy sposób. Te problemy zdarzały się nawet w zamkniętych przestrzeniach. Do tego głos brzmi dość metalicznie.

Co z akumulatorami Huawei FreeClip? Każda słuchawka ma ogniwo o pojemności 55 mAh, a samo etui – 510 mAh. Ładowanie jest dość szybkie, bo w 10 minut słuchawki naładowały się do połowy, a w kwadrans do 66%. Pełne naładowanie słuchawek trwa 30 minut, co jest dobrym rezultatem. Etui pozwala napełnić akumulatory słuchawek 3 razy do pełna i raz do mniej więcej połowy. Samo potrzebuje godzinę przy ładowaniu przez USB-C. Tu mała uwaga: testy laboratoryjne Huawei mówią o 150 minutach przy ładowaniu indukcyjnym, ale ja osiągnąłem czas bliższy 3 godzin.

A jak długo mogą pracować Huawei FreeClip na jednym ładowaniu? Okazuje się, że całkiem długo. Na jednym cyklu bez problemu osiągałem 6,5 godziny przy dużej głośności i zbliżałem się do 8, gdy tę głośność ustawiłem na 50%. Po wykorzystaniu energii z etui można zatem uzyskać około 34 godziny pracy. Całkiem przyzwoity wynik.

Huawei FreeClip rozwiązują problemy, ale przynoszą też własne

Stworzenie słuchawek, które nie są dla wszystkich, ale jednocześnie rozwiązują problem części (a może nawet wielu) osób to świetna zagrywka marketingowa. Niemal całkowicie zabezpiecza producenta przed krytyką, a na pewno pozwala ją rozmiękczyć. Mogę mówić, że te słuchawki nie brzmią najlepiej jak za swoją cenę, ale przecież są produktem specyficznym. Mogę powiedzieć, że mają niewiele funkcji w porównaniu do innych kategorii słuchawek, ale są też jednym z nielicznych przedstawicieli Open Wireless Audio. Pozwólcie jednak, że wyrwę się z tej pułapki, by powiedzieć: Huawei FreeClip mogły być lepsze i myślę, że sam producent zdaje sobie z tego sprawę.

Wierzę, że w tej formie jest potencjał na więcej. Dodanie płytki dotykowej w częściach zausznych albo nawet odrobinę większa i dłuższa część z głośnikiem zapewne pozwolą zmienić specyfikę tego urządzenia. Nie wiem, czy nowa forma nie będzie też potrzebna, by uporać się z problematyczną łącznością Bluetooth.

Huawei FreeClip to sprzęt trudny w ocenie

Mimo wszystko uważam, że nawet jak na jedno z niewielu takich rozwiązań na rynku, Huawei FreeClip powinny być tańsze. I nie chodzi mi o przekonywanie nieprzekonanych ceną. Z pewnością mogą rozwiązać problem tych, którym do uszu nic nie pasuje. Jednocześnie ich możliwości są stosunkowo niewielkie i to powinno motywować niższą cenę. Wierzę, że w następnej generacji uda się nie tylko poprawić jakość dźwięku, ale przede wszystkim naprawić łączność bezprzewodową. Więcej gestów oraz przyjemniejszy dźwięk z mikrofonów też są na mojej liście życzeń dla następnej generacji.

W tej odsłonie Huawei FreeClip sprawiają wrażenie sprzętu do badania rynku. Ja wracam do FreeBuds Pro 3, choć na przejażdżkę rowerem zapewne zabierałbym FreeClip. Wtedy przełknę niższą jakość dźwięku i właśnie w takich scenariuszach sprzęt zyskuje. W niektórych momentach warto mieć takie słuchawki, ale na co dzień sam stawiałbym na rozwiązania lepiej odtwarzające dźwięk.