Nowy Nissan Juke – większe ekrany i nowy-stary, obłędny kolor

Choć obecna, trzecia generacja Nissana Juke jest obecna na rynku od dwóch lat, pewne rzeczy wymagały w nim odświeżenia. Producent pozmieniał kilka elementów, kolejne unowocześnił i przywrócił obłędny żółty kolor, ale to tylko jeden z wielu wyborów kolorystycznych. A przy okazji powiemy sobie o bardzo rozsądnym podejściu Nissana do tematu elektryfikacji.
Nowy Nissan Juke – większe ekrany i nowy-stary, obłędny kolor

Największe zmiany w Nissanie Juke zaszły w środku auta

Bez zbędnego przedłużania zanurkujmy do wnętrza odświeżonego Juke’a. Tutaj chyba każdy zauważy największą zmianą, jaką są ekrany. Ekran główny o przekątnej 12,3 cala zawędrował tutaj z Qashqaia i X-Traila i na tle starej, 7-calowej popierdółki jest to ogromna zmiana.

Drugi ekran pojawił się za kierownicą i jest do digital cockpit. Oba ekrany są bardzo dobrej jakości, takiej samej jak w znacznie droższych modelach producenta.

Na ekranie kierowcy mamy do wyboru kilka różnych widoków, w tym opcję wyświetlania nawigacji, ale niestety tylko tej fabrycznej. Która trzeba przyznać, że działa bardzo przyzwoicie i poza trasą jest w stanie wyświetlać np. ceny paliw na stacjach.

W każdej wersji wyposażenia znajdziemy też bezprzewodowe Android Auto i Apple CarPlay, co jest w stanie zawstydzić wiele znacznie droższych aut. W droższych wariantach dostaniemy też ładowarkę bezprzewodową, co też jest nowością oraz sporo, bo aż cztery porty USB – dwa z przodu z dwa z tyłu, w każdej wersji wyposażenia.

Czytaj też: [Wideo] Test Nissan Ariya – 5,1s do setki we flagowym elektryku za rozsądne pieniądze

Unijna nowoczesność przybywa irytować kierowców

Jak każdy nowy model wprowadzany na rynek europejski, Nissan Juke jest wyposażony w systemy irytujące kierowcę. Na czele z systemem ISA, czyli asystentem prędkości. Ten bazuje na nie najlepszym systemie rozpoznawania znaków, więc niech nie zdziwi Was irytujący głos sygnalizujący przekroczenie prędkości, jeśli na autostradzie będziecie jechać nawet poniżej 140 km/h. Bo może mijaliście jakiś zjazd z ograniczeniem do 40 km/h, który system uznał za wiążący.

System trzeba każdorazowo wyłączać po starcie silnika, ale Nissan daje możliwość skonfigurowania własnych profili ustawień asystentów. Ich włączenie ogranicza się do wciśnięcia dwóch przycisków na kierownicy i tam możemy zaszyć wyłączenie ISA. Więc koniec końców można go bardzo sprawnie wyłączać.

Mamy tu również system monitorowania zmęczenia kierowcy, który analizuje zachowania w trakcie jazdy. W tym m.in. czas reakcji na sytuację na drodze, czy dynamikę wciskania pedałów.

Czytaj też: Szybki weekend z Cuprą Leon VZ Cup. Zalety są tu wadami i… odwrotnie

Żółty lakier Nissana Juke to mistrzostwo świata i okolic

Żółty Juke wygląda obłędnie i co starsi fani motoryzacji na pewno pamiętają, że był on dostępny w pierwszej generacji auta i nie bez powodu nazywa się Żółty Iconic, bo faktycznie stał się ikoną tego modelu. Nie wymaga on większej dopłaty i jest to jeden z aż 24 dostępnych wariantów kolorystycznych.

Zmiany z zewnątrz są kosmetyczne, przede wszystkim w nowej wersji wyposażenia N-Sport, która obejmuje efektowne, 19-calowe felgi. Po wyglądzie zewnętrznym można też rozpoznać, czy dany egzemplarz Juke’a jest hybrydą, czy nie. Oczywiście poza napisem na klapie bagażnika. Warianty w pełni spalinowe mają otwory w grillu, podczas gdy w hybrydzie grill jest zasłonięty.

Czytaj też: Test Renault Espace w wersji 7-osobowej. Zwykła hybryda zimą spala więcej benzyny

Bogatsze wyposażenie poszczególnych wariantów

Pod maską Nissan Juke nie doczekał się żadnych zmian. Do wyboru mamy silniki spalinowe ze skrzynią manualną lub automatyczną oraz jeden hybrydowy. Co prezentuje się następująco:

Dlatego też tutaj nie skupiamy się na wrażeniach z jazdy, po te odsyłamy Was do naszego testu wariantu hybrydowego.

Obok trzech wersji silnikowych mamy pięć wariantów wyposażenia. Stawkę otwiera Acenta, gdzie w standardzie mamy większe ekrany, 17-calowe felgi, pasywny tempomat, materiałową tapicerkę, przyciemniane szyby z tyłu, bezprzewodowe Android Auto i Apple CarPlay oraz nową kamerę cofania o wyższej rozdzielczości (1,3 Mpix zamiast dotychczasowych 0,3 Mpix). To jedyny wariant bez dużego ekranu kierowcy.

N-Connecta ma już duży ekran kierowcy z digital cockpit, bezprzewodową ładowarkę dla smartfonów, bezramkowe lusterko wsteczne z automatycznym przyciemnianiem, inteligentny kluczyk czy czujniki parkowania z przodu i z tyłu.

Tekna oferuje kamery 360, monitorowanie martwego pola, system ProPilot z aktywnym tempomatem i utrzymywaniem w pasie ruchu, ostrzeganie o ruchu poprzecznym podczas cofania, podgrzewane fotele i kierownicę, skórzaną tapicerkę i 19-calowe felgi.

N-Design ma głośniki Bose Personal Sound z głośnikami zintegrowanymi z zagłówkiem foteli, inny wariant 19-calowych felg i skórzanej tapicerki, dwukolorowe nadwozie i ciemnoszare, satynowe listwy zewnętrzne.

Nowością jest wariant N-Sport, który wyróżniają żółte akcenty we wnętrzu oraz dedykowane fotele z dedykowanymi przeszyciami i wzorem.

Czytaj też: Test Kia EV9 GT-Line – kochanie, potrzebujemy rodzinnego auta. Kupmy sobie czołg

Dalsze plany Nissana napawają optymizmem

Przy okazji prezentacji nowego Juke’a Nissan zaprezentował garść statystyk oraz plany na najbliższe lata. Głównym hasłem, jakie wybrzmiało w naszych uszach jest – modele zelektryfikowane. Nie mylić z elektrycznymi. Co prawda do 2030 roku to one będą stanowić większość nowości, bo 19 z 27 modeli, ale Nissan nie porzuca hybryd. To właśnie one kryją się pod hasłem modeli zelektryfikowanych i dla klientów jest to bardzo dobra wiadomość. Przynajmniej póki jazda autem elektrycznym w Polsce często powoduje, że to Ty jesteś dla samochodu, a nie samochód dla Ciebie.

Plany są ambitne, bo modele zelektryfikowane stanowiły w 2022 roku 19,35% sprzedaży, a w 2026 roku mają one stanowić już 75%.