Finlandia chce ograniczyć używanie smartfonów szkołach, Norwegia chwali się wynikami. A w Polsce promujemy foliarzy

Finlandia przygotowuje się do wprowadzenia przepisów ograniczających użytkowanie smartfonów w szkołach. W Norwegii takie przepisy działają od trzech lat i kraj może pochwalić się pozytywnymi efektami. Podobne pomysły są w Polsce, ale Ministerstwo Cyfryzacji i media za ekspertów w tej dziedzinie obrały sobie foliarzy. Ręce opadają…
Finlandia chce ograniczyć używanie smartfonów szkołach, Norwegia chwali się wynikami. A w Polsce promujemy foliarzy

Finlandia widzi problemy z rozproszeniem uczniów w trakcie zajęć

Fińska minister edukacji Anna-Maja Henriksson poinformowała, że trwają prace nad przepisami ograniczającymi korzystanie ze smartfonów w szkołach. Nowe prawo ma być gotowe jesienią i jest to jeden z postulatów obecnej władzy, zaprezentowany w czerwcu 2023 roku.

Resort edukacji widzi rozproszenie uwagi w trakcie zajęć nie tylko uczniów, ale też nauczycieli i największy problem objawia się w szkołach średnich. Co ciekawe, stosowne ograniczenia już mogą zostać wprowadzone, bo obecne prawo zezwala na takie działanie, ale musi to być indywidualna decyzja gminy lub szkoły.

Są to jednak przepisy niezbyt skuteczne, bo nie pozwalają na zakazanie korzystania ze smartfonu przez cały dzień nauki, a dodatkowo uczeń może oddać urządzenie wyłącznie dobrowolnie. Nowe prawo prawdopodobnie nie zakaże całkowicie korzystania z urządzeń mobilnych, ponieważ dzieci mają prawo do własności i wolności słowa. Z czym, może niekoniecznie w tak wzniośle brzmiących słowach, się zgadzam. Uczniowie powinni mieć prawo do kontaktu i sam zakaz korzystania z telefonu w trakcie lekcji lub nawet przynoszenia go do klasy poza przerwami byłby wystarczający.

Czytaj też: Rząd przyjął Prawo Komunikacji Elektronicznej. Będzie można odzyskać środki z numeru na kartę

Norwegia chwali się pozytywnymi skutkami zakazu korzystania ze smartfonów w szkołach

Finlandia dopiero rozważa to, co działa już w innych krajach. Między innymi Grecji, Francji, Czechach czy Słowacji oraz Norwegii. Wyniki badań pokazujące skutki zakazów są więcej niż obiecujące. Przy czym mówimy o całkowitym zakazie, bo w Norwegii pierwsze zaczęły pojawiać się już w 2010 roku, ale nie były obowiązkowe. Badanie, do którego się odniesiemy, dotyczy gimnazjów.

Posiadanie smartfonu jest wśród norweskiej młodzieży powszechne. Mówimy o 96% osób w wieku 12-16 lat i co ciekawe, to większy odsetek niż w przypadku posiadania komputera (70%). Wprowadzenie zakazów, ale też w niektórych szkołach tylko częściowych ograniczeń, przyniosło ciekawe skutki. 43-46% rzadziej dziewczynki i chłopcy doświadcza przypadków nękania. Liczba wizyt u psychologów spadła o 60%, co najbardziej widać wśród dziewczynek z biedniejszych domów. Wzrosło też poczucie własnej wartości wśród młodzieży.

Co jednak nie mniej ważne, zaobserwowano też lepsze wyniki w nauce i pierwsza poprawa pojawiła się już w ciągu roku od wprowadzenia zakazu. Co raczej nie powinno dziwić, bo dzieci mogą być bardziej skupione na nauce w szkole.

Czytaj też: Nowy projekt Ustawy o Cyberbezpieczeństwie, nowy rząd, ale błędy… nadal te same?

W Polsce za ekspertów od zakazu korzystania ze smartfonów w szkole uznano foliarzy

Pomysł zablokowania korzystania ze smartfonów zaczął być poważniej brany pod uwagę po grudniowej zmianie władzy. Poprzednia wolała podjąć się próby zablokowania pornografii, jak wiemy z marnym skutkiem, bo pomysł trafił do kosza.

Wracając jednak do korzystania ze smartfonów w szkołach. W ostatnich latach dzieci tak bardzo wsiąkły w ekrany mobilnych urządzeń, że stało się to realnym problemem, z którym trzeba walczyć. Idę o zakład, że ekspertów w tym temacie nie brakuje. Są dobre wzorce z innych krajów europejskich, więc jest od kogo czerpać wiedzę. Ministerstwo Cyfryzacji i media postanowiły jednak w tej sprawie oddać głos foliarzom.

Instytut Spraw Obywatelskich – brzmi mądrze? Jeszcze jak, ale pełna nazwa to Fundacja Instytut Spraw Obywatelskich. A to już spora różnica. Twór znany jest z tego, że pełni rolę etatowego protestującego i to od wielu lat. Przypomnijmy tutaj świetny tekst Polityki z 2012 roku, opisujący kreatywność Fundacji w sprawie GMO. Od 12 lat zupełnie nic się w tej sprawie nie zmieniło. Fundacja nadal ma dostęp do publicznych pieniędzy i szerzy teorie zbieżne z wykładnią Moskwy. Po drodze mieliśmy np. walkę z sieciami 5G, gdzie w roli eksperta był stawiany, dosłownie, sprzedawca blaszanych majtek chroniących przed promieniowaniem elektromagnetycznym. Do szerzenia teorii wykorzystano też dokładnie te same osoby, które robiły przekręty w związku z GMO. Fundacja walczy też z płatnościami bezgotówkowymi czy kwestionowała skuteczność szczepień w trakcie pandemii COVID-19 oraz, czego nie mogło zabraknąć, kwestionuje też skuteczność szczepień ochronnych. A to tylko wierzchołek góry lodowej, bo można do tego dodać choćby niewyjaśniony temat kopert za zawieszenie protestów.

Teraz taki twór dostaje możliwość swobodnej wypowiedzi podczas komisji sejmowych. Jest promowany przez ogólnopolskie media tylko dlatego, że zabiera głos w sprawie zakazu używania smartfonów w szkołach. W ten sposób jest stawiany w roli eksperta, co legitymizuje ich dotychczasowe działania. Tak, drogie media, robicie sobie guru z foliarzy. Brawo Wy! Dokładnie tak działa wschodnia dezinformacja. Pod przykrywką szczytnych celów i ważnych tematów, za nimi chowają się szkodliwe teorie.

O zakazie korzystania ze smartfonów w szkołach trzeba rozmawiać i opracować sposób wdrożenia go. Warto jednak poświęcić 5 minut na sprawdzenie tego, kogo uznamy za eksperta w tym temacie. Póki co, jest to robione fatalnie i niestety nie mam zbyt dużych nadziei na to, że to się zmieni.