Kto pociąga za sznurki WWW

Pia Grund-Ludwig

Samorządny i niezależny? Wolne żarty! Internet przestał być wspólnym dobrem. Sterują nim wpływowe instytucje ukryte pod szyldem “Internet society”. Chęć zysku pogrzebała idyllę stworzoną przez pomysłodawców Sieci. Dziś liczy się przede wszystkim biznes. Firmy “zaangażowane w Internet” chcą po prostu zarabiać pieniądze.

Wierzycie w bajki? Na przykład w bajkę o Internecie, w której “Świat jest globalną wioską, dzięki okalającej kulę ziemską Sieci. Komunikacją wewnątrz niej demokratycznie zarządza garstka bezinteresownych intelektualistów o kosmopolitycznych poglądach, wywodzących się ze środowisk uniwersyteckich”. Brzmi obiecująco, zwłaszcza dla tych, którym bliskie są idee wolności i humanitaryzmu. Jednak kulisy robiącego oszałamiającą karierę Internetu rzucają głęboki cień na obraz wykreowany przez sieciowych wizjonerów. Spoglądając nań od “kuchni” można się natknąć na rzeczy zdumiewające.

W global village od dawna panoszą się zasiedziałe kliki. Bywa, że nadrzędne organy Internetu nie mają wystarczających kwalifikacji. Amerykańskie przedsiębiorstwa chętnie zajmują w Internecie stanowiska o znaczeniu strategicznym i ekonomicznym. Choć nowi obywatele globalnej wioski, wywodzący się z Europy, Afryki czy Azji, mają prawo wyrazić swe zdanie na tym czy innym gremium, decyzje tak naprawdę podejmuje stara, amerykańska sitwa wspomagana przez wielkie koncerny soft- i hardware’owe.

Więcej:bezcatnews