Nazajutrz po przybyciu do Lexington (Kentucky) zawieziono nas do fabryki, gdzie oprócz śniadania zostaliśmy “poczęstowani” najświeższymi informacjami.
Zanim jednak naszym oczom ukazały się okryte zasłoną produkty złożyliśmy podpisy pod obietnicą, że “choćby nas smażono w smole…”. Szczęściem jednak termin widniejący na tzw. “non disclosure agreement” już minął i bez obaw mogę puścić farbę.
Pozostając w zgodzie z chronologią wydarzeń w Lexington wypada mi wspomnieć, że minikonferencję otworzył Helmut Meyer (manager, business printing solutions), który stwierdził, że drukarka (samo urządzenie) stanowi tylko 5% sumy związanej z całkowitymi kosztami jej użytkowania (niewiarygodne!). 45% to serwis, energia elektryczna, materiały eksploatacyjne. Po chwili, dochodząc do sedna dodał, że jednym z celów Lexmarka jest “podpowiedzenie użytkownikom jak mogą zaoszczędzić na bieżących kosztach związanych z drukowaniem”.