Problemy?

Na moim biurku stoi pecet. Stoi modem. Stoi monitor. Leży mysz. Wszystko to wyprodukowane jest przez prywatne firmy – i działa.
Wszystko jednak przyłączone jest do sztywnego łącza, za które regularnie płacę Telekomunikacji Polskiej SA. Na ogół to łącze nie działa. TP SA jest bowiem państwowym monopolistą, którego otrzymaliśmy w prezencie od b. Kongresu Liberalno-Demokratycznego – czyli cwaniaków, którzy podszyli się pod “liberałów” w tej właśnie postaci.
100% akcji TP SA ma państwo. Czyli w praktyce urzędnik. A on sobie, jako monopolista bimba.
Póki co, informatyka ma własne kłopoty. Jednym z nich jest właśnie wpisywanie się w wolny rynek.
Dzięki wolnemu rynkowi, brakowi w tej branży związków zawodowych, nieruchawości biurokracji (która na szczęście nic a nic nie rozumie, o co w tym wszystkim chodzi) komputeryzacja rozwija się wspaniale. Oczywiście: nie tam, gdzie państwo jej “pomaga”! Nie ma np. gorszej firmy, niż popirany przez państwo francuskie “Bull”. Więc oczywiście biedne państwo polskie na prośbę ichnich frank-masonów pośpieszyło (tzn.: nasze demo-liberalne pachołki frank-masonów pośpieszyły – podobnie jak w przypadku “Berlieta” czy “Thompsona”; jak wiadomo, sprawy między masonami owiane sa tajemnicą – i dlatego p. Jacek Jerzy Pilchowski nie może się dowiedzieć, kto jest odpowiedzialny za tę aferę!) zamówić właśnie u “Bulla” komputeryzacje Ministerstwa Finansów. Ku radości podatników system już szósty rok (od chwili przewidywanego oddania do użytku) nie działa. Dobrze byłoby teraz zamówić poprawienie tego spapranego systemu w jakimś państwowym instytucie – np. urugwajskim. Tam państwo też popiera komputeryzację i ma państwowych specjalistów z dyplomami. Murowane dalsze 6 lat odpustu. Smutne dla podatników jest ot, że za tę przyjemność, czyli za brak komputerów trzeba jednak cos zapłacić.
Ważniejszym problemem jest regulacja opłat za programy. Obecny system, gdzie 1/5 legalnych nabywców płaci za siebie i za 4/5 piratów – jest na dłuższą metę nie do utrzymania. Trwa tylko dlatego, że mamy absurdalny system podatkowy, w którym legalny nabytek można odpisać od podatku. Po wprowadzeniu normalnych podatków procent legalnych nabywców spadłby zapewne do 5 lub jednego procenta.
Dlatego zdecydowanie opowiadam się za rozwiązaniem “tele-wizyjnym”. Dlaczego Alladyn ma podrzucać pomarańczową piłkę – a nie z napisem “Coca-cola”? Dlaczego muszę codziennie wpatrywać się w obłoczki “Windows” – zamiast oglądać raz reklamę batoników “Mars” – a raz “Chip-Chips”? Albo pisma “CHIP”? W tej chwili programy mają już miliony odbiorców, firmy powinny płacić za reklamę w programach – a ludzie otrzymywać te nafaszerowane programy za darmo. I po problemie! Używanie państwowej policji do łapania setek milionów piratów jest bez sensu. Jest to sprawa przegrana; i im wcześniej firmy zdadzą sobie z tego sprawę – tym lepiej.
Przy okazji: poszukuję programisty umiejącego zmajstrować coś podobnego do “Alladyna” – na szczęście o niesłychanie uproszczonej grafice. Chodzi o program użytkowy! Mój adres: www.upr.org.pl
Wreszcie sprawa dla informatyków najważniejsza: integracja rządów.
Nie jest najważniejsza – gdyż rządy nigdy już nie zdołają zapanować nad tym żywiołem, jakim się stała informatyka. Nie ma sposobu, by urzędnicy państwowizdołali przeczytać choćby 1% tego, co biega po np. Internecie – i odróżnić bełkot od istotnej informacji. Bez kłopotu dowolną wiadomość szpiegowską potrafią zamaskować jako wypowiedź w dyskusji na liście dialogowej “o problemach menstruacji”. Lub implementacji polityki zabezpieczania praw człowieka. Lub o ekologii. W bełkocie można przemycić wszystko. Może trochę gorzej z obrazami – ale i to się rozwiąże.
Hackerzy włamujący się do serwerów Pentagonu nie mają za sobą info-socjety. Hackerzy walczący z kontrolą rządów nad informacja mają 99% nas. Dlatego poradzimy sobie z rządem i jego śmiesznymi roszczeniami. Zawsze przechytrzymy dowolny system kontrolny. Tyle, że kosztem straty czasu, wysiłku i pieniędzy.
No, ale wytłumaczenie rządowi, że działa głupio – to już moja dziedzina!
Natomiast z bełkotem poradzi sobie wolny rynek. Za komuny marzyłem, stojąc w kolejce do telefonu o osobnych budkach dla kobiet. Dziś – niech sobie (i chłopy też!) gadają ile wlezie. Za swoje pieniądze. Im więcej firmy naprzeciągają drutów i pól GSM – tym taniej będę rozmawiał.
I dokładnie to samo stanie się z Internetem, Po jego pełnej komercjalizacji – i podziale na konkurencyjne, współpracujące ze sobą w Sieci. Bo oto porzucamy przeklęty XX wiek – wiek socjalizmu. Jesteśmy już jedną nogą w wolnym XXi wieku. Wieku neo-kapitalizmu. Z nowymi narzędziami, stworzonymi przez dzielnych konstruktorów i programistów. I nowymi problemami.
Z którymi już Wy, młodzi, będziecie się sami borykać!

Janusz Korwin-Mikke – matematyk, brydżysta, teoretyk myśli politycznej. Lider Unii Polityki Realnej

Więcej:bezcatnews