Wirtualna kiełbasa i sztuczna inteligencja Saddama Husajna

Powstanie sztucznej inteligencji od wielu dziesiecioleci fascynuje współczesnego czlowieka. Za specjaliste w tej dziedzinie uchodzi STANISŁAW LEM, z ktorym wywiad publikujemy ponizej.

CHIP:

W trakcie swojej działalności pisarskiej “wmyślił” Pan w siebie (to Pańska terminologia) wiele światów. Czy była to tylko czysta gra konsekwentnej wyobraźni? Aluzyjny eskapizm od rzeczywistości (również politycznej)? Czy może przepowiadanie przyszłości? Kim jest Lem? Intelektualnym harcownikiem? Pamflecistą rzeczywistości? A może jasnowidzem wróżącym z jej fusów?

Stanisław Lem:

Muszę powiedzieć, że w swoim pisarstwie raczej zastanawiałem się nad tym, co jest możliwe. Kiedy zaczynałem pisać, więcej śmiałości okazywałem jako autor utworów fantastycznych, gdyż nie było tu kryteriów sprawdzalności. I niezależnie od tego co się teraz sprawdza, a co nie, nie spodziewałem się dożycia większości rzeczy, które przewidywałem. Po wtóre, co się łączy z pierwszym, nastąpiło nadspodziewane przyspieszenie rozwoju. Może to zabrzmi paradoksalnie, ale nie jestem szczęśliwy, że niektóre moje prognozy tak szybko się spełniają. Ja bym wolał, żeby to się działo wolniej, żeby ludzie, zwłaszcza fachowcy, byli zdolni się jakoś dostosować, oddzielić to co jest poszukiwane i pożądane od tego co jest szkodliwe.

CHIP:

Twórcy cybernetyki chcieli już w latach 50-tych zakląć rozum w maszynie. Według Pana sztuczna inteligencja OBECNIE nie powstanie? Dlaczego TERAZ nie?

Lem:

Leży tu u mnie na biurku zaproszenie na konferencję w Wiedniu. Zapowiedziano szereg referatów, z których nazw można mniemać, że już jakaś sztuczna inteligencja istnieje. Otóż nie ma jej, choć sądzę osobiście że kiedyś będzie. Wcześniej jednak trzeba uświadomić sobie parę pryncypiów. Po pierwsze – tak jak w przypadku człowieka – w przypadku sztucznej inteligencji nie można mówić o jednym tylko rodzaju inteligencji. Musimy się przygotować na ich mnogość, zaś nie widać tego w obecnych dyskusjach. Po drugie – znów tak jak w przypadku człowieka – trzeba się liczyć z tworzeniem swego rodzaju zarodka i kształceniem go, więc specjalizacją w określonym kierunku. Z chwilą, kiedy będziemy mogli takie urządzenia czysto elektronicznie kształcić tak, jak kształci się dzieci, już będziemy bardzo dobrze zaawansowani.

CHIP:

Stworzenie sztucznej inteligencji jest według Pana potencjalnym źródłem nowych kłopotów cywilizacji. Jakież to może mieć konsekwencje?

Lem:

Muszę powiedzieć, że ja raczej zajmowałem się pozytywnymi konsekwencjami. Jeżeli chodzi o strony negatywne, to zawsze można sobie oczywiście wyobrazić, że jakiś Saddam Husajn albo jakiś Sadat czy jakiś krótko mówiąc autokrata, będzie miał na podorędziu jakieś takie urządzenie do rządzenia. Teoretyczne symulacje takich maszyn zostały już dawno przeprowadzone. Umożliwiałyby one – nawet bez większego czynnika inteligencji, zaś wykorzystując jedynie teorię gier – prowadzenie rozgrywki przeciwko koalicji wszystkich państw na świecie. Jest to możliwe przy założeniu, że takie urządzenie miałoby moc wykonawczą, a tą autokraci dzielą się – z definicji – niechętnie.

CHIP:

Po co więc miano by tworzyć sztuczną inteligencję? Czy po to, aby stać się demiurgiem, jak prof. Corcoran? Czy żeby uruchomić ewolucję cybernetyczną, jak dr Diagoras? Po co komu stosowanie reguły Chapuliera? Czy cywilizacji nie jest potrzebne bardziej narzędzie do intelektualnego wspomagania człowieka (np. komputer), niż intelektualny partner z pełną autonomią i wolą, bo może to być wypuszczeniem dżina z butelki?

Lem:

Prawdę powiedziawszy nie tak nam brakuje intelektualnych partnerów, jak nam brakuje, jeśli tak wolno mi się wyrazić, jakiś czynników hamujących generalny idiotyzm i kretynizm umysłowy, który nam grozi. Proszę popatrzeć: 98% wszystkich danych, które krążą nieustannie w światowych sieciach, to po prostu śmieci. Wskrzeszony z umarłych Fred Astair tańczy z odkurzaczem, reklamując zza grobu nowy produkt dla domowych gospodyń. Napoleon przedstawia zalety gaśnicy na tle pożaru Moskwy. Po masowym samobójstwie 39 osób w Stanach już się robi seriale o sektach samobójczych. To są tropy, którymi idą hieny i szakale. Pojawiło się nowe pojęcie – computer crime, walka nowego typu tarczy z nowym mieczem. Hackerzy kontra programiści i cała gama przestępstw, o których świat by nie usłyszał, gdyby nie rozwój Sieci. I właśnie tutaj przydałaby się nam taka sztuczna inteligencja, która ograniczałaby wszelkie oszustwa i kanty oraz selekcjonowałaby przepływ informacji chociażby co do kryterium istotności.

Więcej:bezcatnews